Drogi Dzienniku,
Moja przyjaciółka, Jadwiga, ma córkę Zosię.
W zeszłym roku wybraliśmy się na urlop do Dubaju. Tam Jadwiga zaszła w ciążę, a po kilku miesiącach urodziła Zosię małą, oliwkową dziewczynkę o czarnych oczkach.
Jadwiga pracowała, a Zosia była pod opieką babci Anny, ale wieczorami mama lubiła wyjść od codziennych obowiązków, by odetchnąć. Czasem przyprowadzała znajomych, co babcia przyjmowała z wyrozumiałością, nie wtrącając się w jej sprawy.
Kiedy Zosi skończyło pięć lat, Jadwiga oznajmiła, iż wyprowadza się do nowego partnera, który jeszcze nie wie o dziecku. Prosiła mnie, by Zosia mogła z nami mieszkać. Musiałam zrezygnować z pracy i przejść na skromną emeryturę, a Jadwiga co jakiś czas doładowywała mi konto przelewem na kartę.
Zosia bardzo tęskniła za mamą. Wpatrywała się w okno, reagując na każdy szmer w klatce schodowej. Spotkania z Jadwigą stawały się coraz rzadsze, a przelewy coraz mniejsze.
Pewnego dnia Jadwiga postanowiła odwiedzić Zosię. Kupiła prezenty i słodycze, przyjechała pod wieczór, gdy dziewczynka po kąpieli siedziała w piżamie i oglądała ulubiony program Dobranoc, maluchy. Gdy usłyszała głos mamy, wskoczyła z kanapy, rzuciła się w ramiona i wykrzyknęła:
Mamusiu, kocham Cię! Tak za Tobą tęskniłam!
Zosiu, proszę, nie ściskaj tak mocno, odpowiedziała Jadwiga, próbując odsunąć małe ręce, które trzymały ją za szyję.
Dziewczynka jednak chwyciła się tak mocno, iż trudno było jej uwolnić. W końcu Zosia objęła mamę za nogi i zapytała:
Nie odejdziesz? Nie zostawisz mnie już? Będziemy razem na zawsze?
Jeszcze chwilę poczekaj, Zosiu, zaraz przyjedzie twoja babcia i zabierze cię do domu, odpowiedziała Jadwiga, po czym pośpiesznie się pożegnała i zamknęła drzwi.
W kuchni stałem, a łzy spływały po moich policzkach niczym deszcz. Jadwiga szukała w apteczce tabletki na nerwy.
Zosia siedziała na podłodze, ręce na kolanach, nie płacząc, tylko wpatrzona w jedną pustą przestrzeń.
Mamo mnie nie kocha, zostawiła mnie. Nie mam taty. Wszyscy mają rodziców, a ja nie mam, wyszeptała.
Kochanie, ja tu jestem, powiedziała babcia Ania, podnosząc dziewczynkę z podłogi.
Zosia przytuliła się do niej, opierając głowę o jej ramię.
Babciu, opowiesz mi bajkę o kogucie i lisiczce?
Oczywiście, zaraz cię położę i opowiem, odparła, tuląc Zosię.
Wtedy skinąłem przyjaciółce ręką, iż odchodzę, a ona skinęła oczami w odpowiedzi.
Modlę się, by babcia Ania zachowała zdrowie i mogła wychować Zosię. Może kiedyś Jadwiga się uświadomi. W życiu zdarzają się różne rzeczy.
Przypomina mi się sytuacja sprzed lat, kiedy w czasach PRL kobieta zeszła z mężczyzną i nie powiedziała mu o dziecku. Rok później prawda wyszła na jaw w szpitalu. Mężczyzna, dowiedziawszy się, iż zlekcewała swoje dziecko, odszedł i rzekł, iż taka matka nie jest potrzebna jego przyszłym potomkom.
Patrząc na to wszystko, uczę się, iż lojalność i miłość rodzicielska nie powinny być traktowane jako rzecz wymienna. Trzeba dbać o najbliższych i nie zostawiać ich samych w potrzebie.
To jest moja lekcja.






