Ciekawe, iż jesteśmy chyba jakąś nienormalną rodziną pomyślałam właśnie.
Jak dobrze, iż mam ciebie powiedział Krzysztof, obejmując żonę.
A ja jestem szczęśliwa, iż jesteś ze mną! odparła Weronika.
No a z kim mam być? roześmiał się mąż. Oczywiście tylko z tobą. Bo ty jesteś moim przeznaczeniem. Najlepszą kobietą na świecie.
Weronika nic nie odpowiedziała, pocałowała męża w policzek i pośpieszyła do kuchni, by wyjąć z piekarnika ciasto.
Dziś małżeństwo Kowalskich świętowało srebrne wesele. Postanowili uczcić to skromnie, w gronie najbliższych tylko oni i ich dzieci. Mieli dwoje: syna Bartka, ucznia drugiej klasy liceum, i córkę Kingę.
Dziewczyna niedawno skończyła studia, znalazła pracę i wyprowadziła się od rodziców. Wynajmowała mieszkanie niedaleko biura. Choć Weronika przekonywała ją, iż przecież w domu jest wystarczająco miejsca, Kinga uparła się na samodzielność.
Po co wydawać pieniądze na wynajem? pytała Weronika. Masz tu swój pokój, żyjemy w zgodzie, po co się odgradzać? Jak wyjdziesz za mąż, wtedy się wyprowadź.
Mamo, bardzo was kocham i wiem, iż mnie nie wyrzucacie, ale chcę spróbować żyć na własną rękę. I nie gniewaj się, ale gotujesz tak pysznie i pieczesz takie ciasta, iż boję się zamienić w słonia. Ty jesteś taka szczupła, jesz i nie tyjesz, a ja, niestety, nie odziedziczyłam twoich genów! Muszę uważać na figurę, a jak mam to robić, mieszkając z wami? Przecież nie potrafię się oprzeć twoim wypiekom.
Weronika uśmiechnęła się, patrząc na córkę. Kinga wcale nie była do niej podobna. Weronika była niska i drobna, czasem choćby brano ją za nastolatkę. Wyglądała bardzo zwyczajnie, nie dbała o ozdoby prawie nie używała makijażu, włosy zwykle zbierała w kucyk, ubierała się skromnie. Kinga natomiast była pięknością podobna do ojca.
Krzysztof zawsze rzucał się w oczy. Wysoki, świetnie zbudowany. Z wiekiem trochę przytył, co nie dziwiło przy Weronikowych ciastach. W młodości był przystojniakiem, i teraz, w wieku czterdziestu ośmiu lat, wciąż był atrakcyjnym mężczyzną.
Weronika wiedziała, iż przy nim wygląda niepozornie. Dawno przywykła do szeptów za plecami i nie zwracała na nie uwagi, bo była pewna dla męża jest najpiękniejszą kobietą świata. Najbardziej pożądaną.
***
Gdy Weronika poznała Krzysztofa, miała dwadzieścia lat, on dwadzieścia dwa.
Tego wrześniowego dnia studentka Wera szła na urodziny koleżanki z roku, swojej przyjaciółki Karoliny. Prezent przygotowała wcześniej, ale po drodze postanowiła kupić też mały bukiet kwiatów.
W kwiaciarni, do której weszła, był tylko jeden młody mężczyzna. Wybierał kwiaty. Sprzedawczyni, miła dziewczyna, proponowała mu różne wersje, patrząc na niego z wyraźnym zainteresowaniem. Weronika też na niego spojrzała i zrozumiała, dlaczego. Był wyjątkowo przystojny.
Z taką urodą powinien grać w filmach pomyślała wtedy. Może choćby jest aktorem?
Tymczasem chłopak zauważył Weronikę i zwrócił się do niej.
Dziewczyno, który bukiet bardziej ci się podoba? Ten z czerwonymi różami czy ten z piwoniami?
Weronika zmieszała się. Nie spodziewała się, iż ten przystojniak do niej zagada, ale odpowiedziała:
Wybrałabym piwonie, choć większość dziewczyn woli róże.
A twojej dziewczynie jakie kwiaty się podobają? zapytała sprzedawczyni.
Mojej dziewczynie? zdziwił się. Nie, nie kupuję kwiatów dla dziewczyny, choćby nie znam tej osoby, dla której je biorę.
Jak to? zdziwiła się sprzedawczyni, wymieniając spojrzenie z Weroniką.
Kolega idzie na urodziny swojej kuzynki i namówił mnie, żebym poszedł z nim wyjaśnił, widząc ich miny. Nie mogę przecież przyjść z pustymi rękami, więc kupuję kwiaty. Ale wybór taki duży, iż sam nie wiem.
jeżeli weźmiesz róże, na pewno nie popełnisz błędu, wszystkie dziewczyny je lubią powiedziała Weronika.
A ty też? zapytał.
Weronika poczuła, iż się rumieni. Spuściła wzrok i odparła:
Najbardziej lubię polne kwiaty, ale róże też. Chyba wszyscy je lubią.
interesujące powiedział ja też wolę polne. Moja mama zawsze przywozi bukiety z działki, mamy tam łąkę niedaleko. W tych kwiatach jest jakaś szczególna prostota. Wydają się niepozorne, ale gdy się przyjrzeć, są cudowne.
Młody mężczyzna kupił bukiet róż i wyszedł, uśmiechając się do Weroniki.
Przystojny, co? powiedziała sprzedawczyni. Sam uśmiech wart jest fortuny! Wygląda jak aktor.
Też tak pomyślałam przyznała Weronika.
Kupiła mały bukiet chryzantem i pożegnawszy się, poszła na przyjęcie.
Jakież było jej zdumienie, gdy u Karoliny zobaczyła tego samego przystojniaka z kwiaciarni. Okazało się, iż ma na imię Krzyś i przyszedł z kolegą, Jackiem, kuzynem solenizantki.
Kr



![Trzynaste Wielkie Tarnowskie Dionizje – święto wina na Starówce [ZDJĘCIA]](https://www.temi.pl/wp-content/uploads/2025/11/2025-dionizje-21-scaled.jpg)






