Patrząc na większość wydarzeń w grodzie Lecha, które miały upamiętnić wspomnianą rocznicę koronacji pierwszych Piastów, można dojść do wniosku, iż były one raczej odtwórcze i tradycyjne, co nie znaczy, iż niepotrzebne.
Najczęściej wśród imprez, które już się odbyły, pojawiał się przymiotnik „królewski” oraz wszystko, co z nim się wiąże, ale też z samymi Piastami czy epoką średniowiecza i obecnym jubileuszem.
Pozytywnie wyróżniły się dwie zbiorowe i arcyciekawe wystawy: „25 na 2025” w Miejskim Ośrodku Kultury w Gnieźnie i „1000 x teraz” w powiatowym Centrum Kultury Scena To Dziwna, które nie poddały się oczywistym narracjom.
25 twarzy króla i państwa
Pierwsza z ekspozycji, czyli „25 na 2025”, którą można było oglądać od 7 czerwca do końca lipca w Galerii MOK, to całkiem współczesna refleksja nad postacią króla oraz średniowiecznego państwa, ale też namysł nad pamięcią, przemijaniem i (re)konstrukcją historii.
Co ciekawe, do tej wystawy zgłosiło się ponad 35 osób z 53 pracami, spośród których kuratorzy Hanna Kostołowska i Dariusz Stryniak oraz wspierająca ich koordynatorka i opiekunka Galerii Marta Karalus-Kuszczak wybrali 25 obiektów.
„U podstaw całego przedsięwzięcia leży idea otwartego naboru: formuła open call pozwoliła zgromadzić prace artystów, którzy mierzą się z tą rocznicą w sposób wielowymiarowy, przewrotny, osobisty, nierzadko krytyczny. A także przy użyciu rozmaitych mediów, od tradycyjnego malarstwa, rzeźby, medalierstwa i witrażu po grafiki, przedmioty codziennego użytku, gazety, papier, lightbox, tkaninę czy performans. Na przestrzeni ekspozycji dochodzi do nieoczywistego wykorzystania symboli, do demontażu i reinterpretacji ikon, a także splątania odległej historii z pulsującymi dziś sporami politycznymi, społecznymi i tożsamościowymi.” – wyjaśniła Hanna Kostołowska.
Podążając więc za kuratorską wskazówką i poszukiwaniem raczej krytycznego spojrzenia na koronacyjne obchody, a tym samym mechanizmy władzy i społeczne oczekiwania, postanowiłam przyjrzeć się bliżej kilku najciekawszym w tej materii pracom.
Czy władza to podstępna pułapka? – zdaje się pytać „Machina”, czyli metalowy obiekt Aleksandry Szlęk, będący skrzyżowaniem korony z okrutnymi wnykami na zwierzynę. Przypominając sobie władców z przeszłości, w tym piastowskich, trudno nie zauważyć, iż pełniony przez nich urząd zawsze był jakiegoś rodzaju potrzaskiem, spowodowanym jeżeli nie zewnętrznymi najazdami lub roszczeniami, to dworskimi intrygami i bezwzględnością najbliższego otoczenia.
„Królewska purpura”, czyli akryl na płótnie autorstwa Sławomira Kuszczaka, każe z kolei zastanowić się, czy ten kolor przypisywany panującym odnosi się jedynie do szat czy może też… do sposobu sprawowania władzy. W końcu także podboje dokonywane przez Bolesława Chrobrego i trzymanie w ryzach tworzącego się państwa nie byłymi łatwymi ani miłymi procesami, szczególnie dla mieszkańców atakowanych krain i tzw. zwykłych ludzi.
Natomiast rzeźba Macieja Pająka pt. „Spojrzeć śmierci prosto w oczy” to dzieło w formie ludzkiej czaszki, na której ostała się jedynie złota korona, biżuteria i oczy, a adekwatnie oko, bo drugie leży tuż obok. „Memento mori” zdaje się tu oczywistością, tym bardziej iż sam Chrobry zmarł kilka miesięcy po koronacji, ale też kontekst może być szerszy i odnosić się do dzisiejszej chciwości oraz zbytków wszelkich „królów życia”.

fot. Paweł Bartkowiak
W szerszy kontekst wpisuje się również wielkoformatowy obraz Piotra Machy pt. „Wróg wewnętrzny”. Dwugłowy orzeł na tle wojskowego moro, w którego została wpisana tarcza z dwiema bijącymi się postaciami niczym ze starych gier komputerowych, a w pazury wepchnięta czaszka i piszczel – mówi wszystko.
O wyniszczającej polaryzacji, która szybciej nas pokona niż ktokolwiek inny. Katarzyna Gładyś zaś w swoim obrazie „Na śmierć i na śmierć” wykonanym techniką mieszaną podważa sens toczonych bitew, a pomaga jej w tym gazetowy kolaż doskonale ilustrujący rozpad.
No i pozostało „Gierka – w oczekiwaniu na ostatni ruch”, czyli obiekt – odlew Marka Elsnera w kształcie mapy współczesnej Polski, a na niej zamiast miejscowości, rzek czy granic województw – po prostu gra w kółko i krzyżyk. Bo tak też niestety wygląda nasz kraj „rozgrywany” przez znany nam wszystkim duopol, na którego tle pierwsi Piastowie nie wypadają najgorzej…

fot. Paweł Bartkowiak
I wreszcie Sylwia Gorak w swoich portretach pt. „Emnilda i Rycheza” upomina się o widoczność kobiet – żon pierwszych władców w historii, które również dziś są pomijane.
Nad wszystkim zaś góruje okrągły lightbox Pawła Franciszka Jaskuły ze skądś znanym wzorem. Uważny odbiorca skojarzy go ze znakiem dla niewidomych na banknocie z twarzą Bolesława Chrobrego, a mniej spostrzegawczy odczyta tytuł pracy „20 zł”. Czyżby tyle była dziś warta spuścizna pierwszego króla?
1000 spraw po koronacji
Natomiast w mniej królewskiej odsłonie, za to w kontekście spraw, które są ważne w dzisiejszym państwie polskim – została utrzymana wystawa pt. „1000 x teraz”. Otwarta dokładnie 16 czerwca w Galerii CK eSTeDe, zainaugurowała Festiwal Wyobraźni, a przede wszystkim stała się głosem 14 artystów młodego pokolenia.
Jak można było przeczytać w zaproszeniu, zaprezentowana została: sztuka zaangażowana, sztuka użytkowa, sztuka wielu form – instalacje, obrazy, rysunki, rzeźby, fotografie.

fot. Paweł Bartkowiak
W tym wszystkim na plan pierwszy na pewno wysunęły się prace Wiktorii Korneluk, czyli genialne, społecznie zaangażowane instalacje „Kapłan” i „Koło fortuny”. Ta pierwsza ma postać fioletowej stuły używanej przez księży podczas spowiedzi, na której autorka wyhaftowała dwa pytania: „Jak często to robiłaś?” i „Czy sprawiało ci to przyjemność?”.
Nawiązanie do naruszania przez duchownych sfery intymnej w czasie wspomnianego sakramentu, a w tym przypadku też dyscyplinowanie kobiet, jest tu oczywistym problemem, którego korzeni należy szukać również 1000 lat wcześniej…
Natomiast „Koło fortuny”, które przypomina tarczę do gry w darta, to jak przyznała sama autorka, inspiracja kartą tarota o tej samej nazwie, oznaczającą dobry i zły los. Tyle, iż znaczeń jest tu więcej i gdy patrzy się na wypisane hasła, przywodzi ona na myśl także koło władzy i przywileju, gdzie kolor skóry, nacja, tożsamość płciowa i orientacja psychoseksualna, stopień wykształcenia i sprawności, ale też zdrowia psychicznego czy wreszcie status ekonomiczny – determinują ludzkie życie; gdzie im więcej „szczęśliwych trafów”, charakterystycznych dla zachodnich elit, tym łatwiej w życiu.
Z kolei dzieła Gabriela Jasińskiego i Leonarda Dutkiewicza przybrały formę minimalistycznych grafik i plakatów rodem z pracowni prof. Eugeniusza Skorwidera na UAP, z której wywodzą się też tacy artyści jak Szymon Szymankiewicz czy Anna Bąk, i gdzie sztuką jest dzięki kilku znanych obrazów i symboli zbudować jasny i oszczędny przekaz, który jednocześnie będzie angażował odbiorców.
Gabriel Jasiński dobrał swoje elementy niezwykle starannie, co już w tej chwili czyni go konkurentem czy „spadkobiercą” wspomnianych wyżej artystów. Bo kiedy widzimy kostkę brukową z biało-czerwonymi barwami („Kostka polska”) albo geometryczną postać kopiącą symbol Obozu Narodowo-Radykalnego („Kto dalej kopnie?”), to już wiemy, iż mamy do czynienia z krytyką rosnącego w siłę nacjonalizmu.

fot. Paweł Bartkowiak
Jednak najlepsza w tym wszystkim była praca nawiązująca do obraźliwego dla policji skrótu ACAB, który tutaj zyskał rozwinięcie „All Cats Are Beautiful”, bo na głównym planie jest kot, ale o niemiłych konotacjach przypomina jego ogon w kształcie… policyjnej pałki.
Natomiast wśród dzieł Leonarda Dutkiewicza na uwagę zasługiwał tryptyk pt. „Ukryte koszty”, który idealnie pasowałby do kolejnej kampanii stowarzyszenia Otwarte Klatki na rzecz uwolnienia z klatek kur niosek, a poza tym był szalenie spójny, przemyślany i konsekwentny.

fot. Paweł Bartkowiak
I wreszcie z innych prac podobać się mogły urzekające malarskim warsztatem oraz potęgą inspiracji obrazy Fern Sych i Mikołaja Marcinkowskiego. Ta pierwsza bowiem zdążyła już rozwinąć swój wizualny język nie tylko w malarstwie, choć na tej wystawie uwagę przykuwała na pewno praca pt. „Nothing’s gonna hurt you baby…”, gdzie przedstawiona postać mogła skojarzyć się z jakąś współczesną wersją „Ofelii” Johna Everetta Millais’go.
Z kolei dzieła Marcinkowskiego to przetworzone sylwetki-maszkarony, pytające o artystyczną kondycję („Autoportret w momencie strachu o szarość”), podejmujące wciąż aktualne tematy dotyczące uczuć („Erotyk II Pożądanie”), dylematów („W moralnym zaułku”) czy obrazu ludzi i świata („Chłopka z dzieckiem”). Sprawy, które obecne są w życiu także od czasów Chrobrego.












