Europejski rynek jajeczny znajduje się w stanie najgłębszego kryzysu od dekad. Półki sklepowe w Niemczech świecą pustkami, a sieci handlowe wprowadzają restrykcyjne limity zakupowe, ograniczając dostępność produktu, który jeszcze niedawno był powszechny i stosunkowo tani. Według najnowszych doniesień ekspertów branżowych, od kwietnia podobna sytuacja może dotrzeć również do Polski, co budzi szczególny niepokój w kontekście zbliżających się Świąt Wielkanocnych – okresu, w którym zapotrzebowanie na jaja tradycyjnie wzrasta wielokrotnie.

Fot. Warszawa w Pigułce
Bezpośrednią przyczyną obecnej sytuacji jest katastrofalna w skutkach epidemia ptasiej grypy, która w ostatnich miesiącach zdziesiątkowała stada kur nieśnych w całej Europie. Skala problemu jest bezprecedensowa – w niektórych regionach produkcja jaj spadła choćby o 30-40% w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. Równocześnie obserwujemy systematyczny wzrost popytu na jaja, które w ostatnich latach zyskały status tzw. „superfood” – produktu o wyjątkowych adekwatnościach odżywczych, coraz chętniej włączanego do codziennej diety przez świadomych konsumentów.
Niemieckie stowarzyszenie Deutsche Eier-Union (DEU) bije na alarm, informując o dramatycznie kurczącej się podaży jaj na rodzimym rynku. Z tygodnia na tydzień dostępność tego podstawowego produktu spożywczego maleje, podczas gdy ceny osiągają historyczne maksima. Pierwsze sieci handlowe zareagowały wprowadzeniem surowych limitów zakupowych – klienci mogą nabyć jednorazowo tylko określoną liczbę jaj, co ma zapobiec wykupywaniu zapasów i umożliwić dostęp do produktu większej liczbie konsumentów. Mimo to, coraz częściej spotyka się puste półki w działach jajecznych niemieckich supermarketów.
Szczególnie niepokojący jest fakt, iż DEU oficjalnie ogłosiło, iż konsumenci nie powinni liczyć na tradycyjne wiosenne promocje cenowe związane ze świętami. To bezprecedensowa sytuacja, ponieważ od lat sieci handlowe oferowały specjalne obniżki cen jaj w okresie przedwielkanocnym, zachęcając do zwiększonych zakupów tego produktu. W tym roku może zabraknie nie tylko promocji, ale choćby wystarczającej ilości jaj, by zaspokoić podstawowy popyt.
Statystyki konsumpcji jaj w Niemczech dobitnie pokazują skalę problemu – w ostatnich latach średnie roczne spożycie tego produktu wzrosło o osiem sztuk na osobę, osiągając imponujący poziom 244 jaj rocznie. Ten wzrost popytu następował w czasie, gdy podaż drastycznie spadała, tworząc idealną burzę na rynku jajecznym. Podobne trendy obserwuje się w innych krajach europejskich, w tym w Polsce, gdzie jaja również zyskują na popularności jako źródło pełnowartościowego białka i innych składników odżywczych.
Sytuacja w Polsce, choć jeszcze nie tak dramatyczna jak w Niemczech, zmierza w niepokojącym kierunku. Ceny jaj rosną nieprzerwanie od połowy ubiegłego roku, ale prawdziwy szok cenowy nastąpił od października 2024 roku. w tej chwili za pojedyncze jajko w handlu detalicznym polscy konsumenci płacą już od 1 do 1,5 złotego, co dla wielu gospodarstw domowych stanowi znaczące obciążenie budżetu. Warto przypomnieć, iż jeszcze dwa lata temu ceny oscylowały wokół 60-70 groszy za sztukę, co pokazuje skalę wzrostu.
Szczegółowe dane Zintegrowanego Systemu Rolniczej Informacji Rynkowej z grudnia 2024 roku ujawniają pełen obraz sytuacji. Średnie ceny sprzedaży jaj w zakładach pakowania osiągnęły poziomy nienotowane wcześniej w historii polskiego rynku. Jaja klatkowe klasy L wyceniane były średnio na 71,63 złotych za 100 sztuk, podczas gdy jaja z chowu ściółkowego kosztowały już 84,47 złotych za tę samą ilość. Najdroższe pozostawały jaja z wolnego wybiegu, za które trzeba było zapłacić 86,46 złotych za 100 sztuk.
Pierwsze miesiące 2025 roku przyniosły kolejne podwyżki, a ceny wzrosły o następne kilkadziesiąt procent. Producenci i dystrybutorzy zgodnie przyznają, iż sytuacja na rynku pozostaje skrajnie niestabilna, a prognozy na najbliższe miesiące są pesymistyczne. Najbardziej alarmująca informacja dla konsumentów dotyczy prawdopodobnego braku tradycyjnych promocji wielkanocnych, które od lat były nieodłącznym elementem przedświątecznej oferty handlowej. Może to być pierwsza od dekad Wielkanoc, gdy jaja – produkt symbolicznie związany z tym świętem – staną się towarem deficytowym lub niedostępnym dla części społeczeństwa ze względu na wysokie ceny.
Proces odbudowy stad kur nieśnych po stratach wywołanych ptasią grypą jest długotrwały i kosztowny. Pełne przywrócenie potencjału produkcyjnego może potrwać choćby do ośmiu miesięcy, co oznacza, iż choćby przy natychmiastowych działaniach, normalizacji sytuacji nie należy spodziewać się przed końcem 2025 roku. Kluczowym elementem procesu odbudowy stad jest okres dojrzewania kur – młoda kura zaczyna znosić jaja dopiero po około sześciu miesiącach wzrostu. W praktyce oznacza to, iż hodowcy muszą zainwestować znaczne środki finansowe w utrzymanie stada przez pół roku, zanim zacznie ono przynosić jakiekolwiek przychody.
W tym czasie pisklęta wymagają nie tylko specjalistycznej karmy, ale również zapewnienia odpowiedniej temperatury otoczenia oraz regularnej opieki weterynaryjnej. W obliczu rosnących kosztów energii elektrycznej, gazu oraz pasz, stanowi to ogromne obciążenie finansowe dla hodowców, z których wielu balansuje na granicy rentowności. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, iż wielu producentów zostało zmuszonych do całkowitej likwidacji stad w wyniku wystąpienia ptasiej grypy i muszą oni rozpoczynać hodowlę praktycznie od zera.
Najbardziej niepokojący aspekt obecnego kryzysu dotyczy dostępności jaj wylęgowych, które są niezbędne do odnowienia stad zarówno brojlerów, jak i kur niosek. Jaja wylęgowe pochodzą wyłącznie od specjalnych stad rodzicielskich, w których utrzymywane są zarówno kury, jak i koguty w odpowiednich proporcjach – zwykle jeden kogut przypada na kilka lub kilkanaście kur. Ta specyficzna struktura stad odróżnia je od typowych ferm jaj konsumpcyjnych, gdzie utrzymywane są wyłącznie kury. Problem polega na tym, iż epidemia ptasiej grypy dotknęła również stada rodzicielskie, drastycznie ograniczając dostępność jaj wylęgowych. W rezultacie wylęgarnie czekają w kolejce, by móc wstawić jajka do wylęgu, co dodatkowo wydłuża proces odbudowy potencjału produkcyjnego.
Oprócz ptasiej grypy, na obecny kryzys na rynku jaj nakłada się kilka dodatkowych czynników, które w istotny sposób pogłębiają problemy z podażą i cenami. Pierwszym z nich jest obserwowany od kilku lat trend rezygnacji wielu europejskich sieci handlowych z oferowania jaj pochodzących z chowu klatkowego. Ta decyzja, choć motywowana względami dobrostanu zwierząt i odpowiedzią na oczekiwania konsumentów, znacząco zmniejszyła podaż najtańszych jaj na rynku. Przejście na alternatywne metody chowu, takie jak chów ściółkowy czy wolny wybieg, wiąże się z wyższymi kosztami produkcji i mniejszą wydajnością, co przekłada się na wyższe ceny końcowe.
Kolejnym czynnikiem jest wprowadzenie w Unii Europejskiej obowiązku znakowania jaj bezpośrednio na fermach, co miało poprawić identyfikowalność produktów, ale jednocześnie zwiększyło koszty produkcji i stało się dodatkowym obciążeniem administracyjnym dla hodowców. Do tego dochodzą systematycznie rosnące ceny pasz dla drobiu, energii elektrycznej oraz paliw wykorzystywanych w transporcie, które dodatkowo podnoszą koszty na każdym etapie łańcucha dostaw.
Przedstawiciele polskiej branży drobiarskiej nie ukrywają obaw, iż od kwietnia sytuacja może ulec dalszemu drastycznemu pogorszeniu. Zbliżające się Święta Wielkanocne tradycyjnie wiążą się ze znaczącym wzrostem popytu na jaja, wykorzystywane zarówno do przygotowania świątecznych potraw, jak i jako element dekoracyjny w postaci pisanek. Przy już ograniczonej podaży, ten sezonowy wzrost zapotrzebowania może doprowadzić nie tylko do dalszych podwyżek cen, ale również do fizycznych braków produktu na półkach sklepowych.
Coraz częściej w branży pojawiają się głosy sugerujące, iż wprowadzenie racjonowania jaj w Polsce, podobnie jak ma to już miejsce w Niemczech, może okazać się nieuniknione. Choć na razie nie ma oficjalnych informacji o planach wprowadzenia limitów zakupowych przez polskie sieci handlowe, to przy utrzymującej się tendencji spadkowej podaży i rosnącym popycie, takie rozwiązanie może stać się koniecznością. Eksperci sugerują, iż pierwszymi sieciami, które mogłyby wprowadzić ograniczenia, będą dyskonty oraz supermarkety w dużych miastach, gdzie presja zakupowa jest największa.
Dla przeciętnego konsumenta obecna sytuacja oznacza nie tylko wyższe wydatki na podstawowy produkt spożywczy, jakim są jaja, ale również konieczność zmiany nawyków zakupowych i kulinarnych. Wiele gospodarstw domowych już teraz poszukuje alternatyw dla jaj w codziennej diecie lub ogranicza ich spożycie. Producenci żywności również dostosowują się do nowej rzeczywistości, poszukując zamienników jaj w recepturach lub modyfikując procesy produkcyjne tak, by wykorzystywać mniejsze ilości tego deficytowego składnika.
Kryzys na rynku jaj pokazuje, jak wrażliwe są współczesne łańcuchy dostaw żywności na czynniki zewnętrzne, takie jak epidemie chorób zwierząt gospodarskich. W dobie globalizacji i międzynarodowych powiązań handlowych, lokalne problemy gwałtownie przenoszą się na szerszy rynek europejski, tworząc efekt domina. Jednocześnie widać wyraźnie, jak istotną rolę odgrywa bezpieczeństwo biologiczne w hodowli zwierząt i jak kosztowne mogą być zaniedbania w tym zakresie.
Międzynarodowe organizacje rolnicze oraz instytucje unijne rozpoczęły prace nad strategiami długofalowego przeciwdziałania podobnym kryzysom w przyszłości. Obejmują one zarówno udoskonalenie systemów wczesnego wykrywania i zwalczania chorób zakaźnych drobiu, jak i tworzenie mechanizmów szybkiego reagowania na zakłócenia w podaży podstawowych produktów żywnościowych. Jednak wdrożenie tych rozwiązań wymaga czasu, a tymczasem europejski konsument musi przygotować się na trudną rzeczywistość wysokich cen i ograniczonej dostępności jaj, szczególnie w okresie przedświątecznym.
Obserwatorzy rynku zauważają również, iż obecny kryzys może przyspieszyć rozwój alternatywnych produktów, takich jak roślinne zamienniki jaj czy technologie pozwalające na wytwarzanie składników jaj w warunkach laboratoryjnych. Tego typu innowacje, choć w tej chwili niszowe, mogą zyskać na znaczeniu w obliczu długotrwałych problemów z tradycyjną produkcją jaj. Jednocześnie kryzysy takie jak obecny uświadamiają konsumentom i decydentom znaczenie lokalnej produkcji żywności oraz odpornych na zakłócenia łańcuchów dostaw.
Przed polskimi konsumentami stoi więc wyjątkowo trudny okres, szczególnie w kontekście zbliżających się Świąt Wielkanocnych. Eksperci radzą, by już teraz przygotować się na wyższe ceny i potencjalne ograniczenia w dostępności jaj, a także rozważyć alternatywne rozwiązania kulinarne na czas świąt. Sytuacja jest dynamiczna i trudno jednoznacznie przewidzieć, jak będzie wyglądać rynek za miesiąc czy dwa, ale wszystkie wskaźniki sugerują, iż w najbliższym czasie nie należy spodziewać się poprawy, a wręcz przeciwnie – możliwe jest dalsze pogłębienie kryzysu.
Dla branży drobiarskiej obecna sytuacja stanowi nie tylko wyzwanie, ale również szansę na przemyślenie dotychczasowych modeli biznesowych i wprowadzenie zmian, które zwiększą odporność na podobne kryzysy w przyszłości. Część hodowców już teraz inwestuje w bardziej zdywersyfikowane systemy produkcji, lepsze zabezpieczenia biologiczne i lokalne łańcuchy dystrybucji, które mogą okazać się bardziej stabilne w obliczu globalnych zawirowań. Niezależnie od podejmowanych działań, pewne jest, iż europejski rynek jaj wkroczył w okres bezprecedensowych zmian, których skutki będą odczuwalne jeszcze przez wiele miesięcy.