Pierwsze spotkanie z rodziną mojego przyszłego męża, Kamila, miało być miłym i spokojnym wydarzeniem. Przygotowywałam się do niego bardzo długo – byłam zdenerwowana, ale też podekscytowana. Kupiliśmy eleganckie prezenty dla jego rodziców, a Kamil zapewniał mnie, iż jego mama i tata z Krakowa mnie polubią.
Zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzyła jego mama – pani Grażyna. Spojrzała na mnie i po kilku sekundach ciszy powiedziała:
– Żeby ta dziewczyna więcej nie postawiła nogi w naszym domu!
Po czym zatrzasnęła drzwi.
Zostałam jak wryta. Kamil też nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Spojrzał na mnie i zapytał, o co chodzi. I wtedy wszystko mu opowiedziałam.
Kilka dni wcześniej byłam w oddziale banku PKO w centrum Katowic. Stałam w kolejce, kiedy za mną stanęła elegancka kobieta, która poprosiła mnie, bym ją przepuściła, bo spóźnia się do pracy. Grzecznie odmówiłam, bo też śpieszyłam się na ważne spotkanie w urzędzie. Jak się później okazało – tą kobietą była… pani Grażyna, jego mama.
Podobno przez spóźnienie dostała reprymendę w pracy w szkole. I najwyraźniej nie zapomniała mojego „nie”.
Myślałam, iż to koniec. Ale Kamil wziął sprawy w swoje ręce. Po kilku dniach odwiedził rodziców w Krakowie sam i spokojnie wyjaśnił sytuację. Powiedział, iż nie zrobiłam nic złego, iż nie znałam wtedy jego mamy i po prostu postąpiłam tak, jak każdy mógłby postąpić.
Początkowo pani Grażyna była nieugięta – powtarzała, iż taka dziewczyna jak ja nie pasuje do ich rodziny. Ale po kilku dniach zadzwoniła do nas i zaprosiła ponownie.
Podczas drugiego spotkania przeprosiłyśmy się nawzajem. Spędziliśmy bardzo miły wieczór, pełen rozmów i śmiechu. Potem wzięliśmy ślub i dziś, mimo tamtego trudnego początku, mamy z moją teściową bardzo dobre relacje. Pomagamy sobie, odwiedzamy się często, a tę historię czasem wspominamy… ale już tylko z uśmiechem.