Bieszczady cieszą się sporą popularnością wśród Polaków oraz turystów. Głównym powodem rozsławienia tych terenów jest ich malowniczy krajobraz, który niezależnie od pory roku potrafi wprowadzić w zachwyt. Niestety sami mieszkańcy tego regionu nie mogą beztrosko cieszyć się jego pięknem. Wśród społeczności zamieszkującej Ustrzyki Dolne (siedziba powiatu bieszczadzkiego) z dnia na dzień wzrasta poziom strachu. Przyczyną jest coraz większa liczba wilków pojawiających się w centrum miasta. Swoich obaw nie kryje choćby poseł.
REKLAMA
Zobacz wideo Filmy z fotopułapek Kazimierza Nóżki oglądają tysiące
Wilki w Bieszczadach. Mieszkańcy boją się wychodzić z domów
Problem związany z występowaniem dzikich zwierząt na terenie bieszczadzkich miast z roku na rok zaczyna przybierać na sile. Niejednokrotnie w mediach pojawiały się informacje o spacerujących ulicami sarnach, jeleniach, lisach, a choćby niedźwiedziach. W ostatnim czasie tematem rozgrzewającym dyskusję wśród mieszkańców gminy Ustrzyki Dolne stały się wilki.
Boję się, bo w zeszłym tygodniu sama widziałam wilka przy ul. Rzecznej, przecież to środek miasta
- żaliła się pani Janina w trakcie rozmowy z dziennikarzami portalu Interia. O spotkaniu drapieżnika opowiedział mediom również pan Krzysztof.
Wyszczerzył tylko na mnie kły i poleciał
- relacjonował, pokazując miejsce, w którym widział zwierzę i dodał z oburzeniem:
Czekamy na to, aż kogoś zjedzą? Dlaczego nic z tym nie robią?
Swoich obaw nie kryje także poseł mieszkający w Ustrzykach Dolnych Bartosz Romowicz.
Ja już sam chodząc na spacer z dzieckiem, zacząłem się bać. To nie może być tak, iż wilki wchodzą pomiędzy domy, bo zaczynają już zagrażać i ludziom
Lokalne władze, chcąc zażegnać problem, zaczęły ubiegać się o pozwolenie na przeprowadzenie odstrzału. Zgoda została udzielona, niemniej jednak realizacja okazała się dosyć problematyczna.
Ustrzyki Dolne: Wilki sieją postrach wśród mieszkańców. Władze podjęły działania
W związku ze zmniejszającym się poczuciem bezpieczeństwa mieszkańców gminy Ustrzyki Dolne, lokalne władze zdecydowały się podjąć stosowne działania.
Dostaliśmy zgodę na odstrzał trzech sztuk
- tłumaczył dziennikarzom Interii starosta Marek Andruch. Pomimo otrzymanej zgody na drodze realizacji zaczęły pojawiać się znaczące problemy.
Raz, iż nie ma chętnych, a dwa, iż nie jest to takie proste
- zaznacza Andruch. W obliczu poważnie rozprzestrzeniającej się liczby wilków likwidacja trzech osobników może okazać się jedynie kroplą w morzu potrzeb. Największe rozgoryczenie zaistniałą sytuacją dotyka przede wszystkim lokalnych hodowców bydła i trzody.
W zeszłym roku wilki zjadły mi 70 owiec, w tym roku już 80
- opowiada gospodarz z Bandrowa koło Ustrzyk Dolnych, dodając, iż próbował już zastosować wszelkiego rodzaju zabezpieczeń. Na ten moment czuje się bezradny.
Ja nie po to hoduję owce, żeby karmić wilki. To jest moje życie z dziada pradziada, dla mnie te zwierzęta to jest wszystko
Mieszkańcy bieszczadzkich terenów mogą upatrywać pomocy w działaniach byłego burmistrza Bartosza Romowicza, który w tej chwili działa w partii Polska2050. Poseł zwrócił się z prośbą do polityków o pomoc w zwiększeniu skali odstrzałów.
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.