Wierny Azyl

newsempire24.com 23 godzin temu

Dom Nadziei

Ewa leżała z szeroko otwartymi oczami, śledząc migoczące na suficie smugi świateł od samochodów przejeżdżających ulicą. Po gzymsie zaczęła stukać rytmiczna melodia deszczu. Na kanapie głośno westchnął Krzysztof i znów zapadł w ciszę. Jak dawno już nie spali razem…

Poznali się czternaście lat temu. Ewa bardzo się spieszyła i mimo wszystko spóźniła się na urodziny przyjaciółki. Weszła, gdy goście już siedzieli przy stole.

“Chodź szybciej!” — przyjaciółka pociągnęła Ewę do pokoju, ledwie pozwalając jej się rozebrać.

Ewa przywitała się i zmieszała pod natarczywym spojrzeniem gości. Niezgrabnie wręczyła prezent Magdzie, nie śmiąc podnieść wzroku.

“Magdalenko, co ty robisz? Zaproś Ewcię do stołu!” — pomogła mama solenizantki. — “Krzysiu, przynieś z kuchni jeszcze jeden stołek.”

Przystojny, wysoki chłopak uśmiechnął się do Ewy i ustąpił jej swojego krzesła. Z trudem rozpoznała w nim starszego brata Magdy. Właśnie wrócił z wojska — zmężniały, dojrzały. niedługo wrócił ze stołkiem i wcisnął go między krzesła, tuż obok Ewy.

Ktoś wzniósł kolejny toast, wszyscy zaczęli trącać się kieliszkami. Krzysztof podał Ewie kieliszek czerwonego wina.

“Nie piję” — zaprotestowała, kręcąc przecząco głową.

“To sok” — szepnął jej prosto do ucha, a ich kieliszki cicho zadźwięczały.

Nakładał jej łyżkę każdej sałatki. Koleżanki z klasy co chwilę rzucały na Krzysztofa zainteresowane spojrzenia, chichotały, szeptały między sobą.

Potem rodzice Magdy taktownie wyszli do kuchni, a młodzi włączyli głośniej muzykę, odsunęli stół i zaczęli tańczyć. Krzysztof zaproponował Ewie ucieczkę. Długo chodzili po mieście i rozmawiali. Odtąd już się nie rozstawali.

“Teraz możemy się pobrać. Zgadzasz się?” — zapytał Krzysztof po balu maturalnym.

Czy się zgadza? Jakby miał wątpliwości. Dawno oszalała z miłości. Tylko co powie mama…

“Jaka ślub?! Oszaleliście?! On ma zawód, zdobyty w wojsku, a ty musisz się uczyć. Dokąd wam się tak spieszy? Poczekajcie choć dwa lata, stanijcie na nogi…” — błagała mama, przyciskając ręce do piersi, ledwie powstrzymując łzy.

“Przepraszam, ale nie możemy tyle czekać” — wziął na siebie odpowiedzialność Krzysztof.

Mama tylko westchnęła ciężko, domyślając się wszystkiego, i wybuchnęła płaczem.

I tak, zamiast studiów, Ewa siedem miesięcy później urodziła chłopca. Krzysztof pracował w warsztacie samochodowym, a ona zajmowała się dzieckiem. Okazała się dobrą matką i troskliwą żoną.

Mieszkali z mamą Ewy. Gdy syn podrósł i poszedł do przedszkola, Ewa też zaczęła pracować. Jeden z klientów Krzysztofa, któremu naprawiał samochód, zatrudnił ją jako sekretarkę. W końcu mogli wziąć kredyt na mieszkanie.

Rosnący syn, kochający mąż, silna rodzina. Ewie wydawało się, iż tak już zostanie. Aż rok temu do sąsiedniego mieszkania wprowadziła się młoda, piękna kobieta. Pewnego wieczoru przyszła do nich, by się przedstawić, przynosząc ciasto i butelkę wina. Ewa nakryła stół, wypili.

Kinga, bo tak się nazywała nowa sąsiadka, znała mnóstwo dowcipów i umiała je opowiadać. Ze Krzysztofem śmiali się, aż brzuchy ich bolały. Potem Kinga spytała, czy Krzysztof umie składać meble. Kupiła szafę i potrzebowała męskiej pomocy.

“On wszystko potrafi. Ma złote ręce, oczywiście pomoże” — bez wahania odpowiedziała Ewa.

Następnego dnia po kolacji poszedł do sąsiadki montować szafę. Potem Kinga poprosiła o pomoc w przenoszeniu pudeł, później o zawieszenie żyrandola… Wieczorami Krzysztof często znikał u Kingi. Czasem przychodziła pogadać z Ewą.

“Macie taką wspaniałą rodzinę. Masz szczęście do męża” — wzdychała Kinga. — “A ja sama, bez męża, bez dzieci.”

“Nie martw się. Jesteś młoda, piękna, wesoła. Też znajdziesz miłość” — pocieszała ją Ewa.

“Już znalazłam” — nagle wyznała Kinga w przypływie szczerości.

Ewa taktownie nie dopytywała, szczerze ciesząc się za nową przyjaciółkę. To, iż Kinga spuściła wzrok, a filiżanka zadrżała w jej dłoni, Ewa złożyła na karb emocji.

Pewnego dnia Ewę zatrzymała na ulicy inna sąsiadka.

“Witaj, Ewuniu. Z pracy?”

“Tak. Przepraszam, muszę już iść…”

“Poczekaj. To nie moja sprawa, ale myślę, iż powinnaś wiedzieć. Mieszkam naprzeciwko Kingi. Nie pomyśl, iż ją śledzę czy podglądam. Ale kiedy w nocy ktoś chodzi pod drzwiami… w uproszczeniu — musisz ratować męża, póki nie jest za późno.”

“O czym pani mówi? Ratować go od czego?” — nie rozumiała Ewa.

“No właśnie od tego. Pewnej nocy poszłam do kuchni. Gdy nie mogę spać, pomaga mi ciepłe mleko. Spróbuj. Więc idę i słyszę, jak cichutko, ostrożnie przekręca się zamek. Podeszłam bliżej i zajrzałam przez wizjer…”

Ewa poczuła, jak nieprzyjemny, lepki chłód przeszedł jej po plecach. Chciała się odwrócić i uciec. Ale sąsiadka, jakby odgadując jej myśli, złapała ją za rękę.

“Patrzę, a z mieszkania Kingi wychodzi późny gość i znika w waszych drzwiach…” — wyszeptała sąsiadka, szeroko otwierając oczy.

Ewa wyrwała rękę i cofnęła się.

“Krzysztof to porządny facet, o takim można tylko marzyć. Dlatego kobiety w stylu Kingi zawsze będą na niego polować. Więc zastanów się, co z tym zrobisz. Tylko nie działaj pochopnie. Faceci rzadko opierają się pokusie, szczególnie gdy kobieta sama się narzuca…” — Głos sąsiadki wiercił się w uszach jak dobrze naostrzony świder.

Ogłuszona tą wiadomością, Ewa, na sztywnych nogach, nie żegnając się, wbiegła do klatki schodowej. “To kłamstwo, plotki, Krzysztof nie mNa progu domu w Nowej Wsi, gdzie odzyskali utraconą bliskość, Ewa mocniej ścisnęła dłoń Krzysztofa, pewna, iż żadna burza już ich nie rozdzieli.

Idź do oryginalnego materiału