Wielokulturowy Nurt Bugu, czyli śladami nadbużańskich tradycji

celwpodrozy.pl 4 lat temu

Czy są jeszcze miejsca, gdzie można uciec przed światem? Gdzie można zaszyć się w małej chatce bądź starej stodole, bez zasięgu? Gdzie jedyne, co słychać to cisza? Gdzie można cieszyć się dziką nieskażoną niczym przyrodą? Gdzie smaki tradycyjnej kuchni przenoszą nas w zapomniany już świat? Gdzie historia złączyła losy wielu narodów i religii? Tak, są takie miejsca i jedno z nich znajduje się na Lubelszczyźnie. W ten świat zabiorę Was za chwilę. Podążymy wzdłuż granicy z Białorusią oraz Ukrainą, a granica ta jest szczególna. Przebiega bowiem na rzece. Oto przed Wami niesamowita podróż szlakiem, wyznaczonym przez lubelski Wielokulturowy Nurt Bugu. Będzie to swoista podróż w czasie w towarzystwie magicznych nadbużańskich krajobrazów. Już teraz mogę Wam napisać, iż znalazłam tu wszystko, czego szukałam… zabytki z niewiarygodną historią, miejscowe legendy, kontakt z naturą oraz niezwykle gościnnych mieszkańców z pasją. A do tego to przecież tygiel kulturowy. Tu nie tylko stykają się tradycje wielu kultur, one się tu na przestrzeni wieków ciągle mieszały i trwa to po dzień dzisiejszy. Do tej pory żyją tu ludzie różnych wyznań, potomkowie wielu narodowości. Obok siebie stoją kościoły oraz cerkwie, a ludzie szanują dni świąteczne sąsiada innej wiary. Co Was zatem czeka? Zajrzycie ze mną do neounitów, podążycie śladami Tatarów, odwiedzicie potomków Olędrów, zajrzycie do cerkwi, katolickich sanktuariów, odkryjecie ślady Templariuszy, poznacie starodawny zwyczaj, kultywowany do tej pory, posmakujecie staropolskiej kuchni, okraszonej wpływami włoskimi, francuskimi, litewskimi oraz żydowskimi, zwiedzicie stare synagogi oraz zatrzymacie się w miejscu upamiętniającym ofiary niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady. A świadkiem tego wszystkiego będzie pięknie meandrująca rzeka Bug, po której spłyniemy o świcie wśród porannych mgieł. Koniecznie musicie wiedzieć, iż lubelski szlak Wielokulturowy Nurt Bugu w 2017 roku zwyciężył w konkursie EDEN (European Destinations of Excellence). Został doceniony przez Komisję Europejską i otrzymał tytuł EDEN Polska – Najlepsze Destynacje Turystyczne. To prestiżowe wyróżnienie jest potwierdzeniem niezwykle wysokiej wartości turystycznej tego regionu. Ile czasu przeznaczyć na zwiedzanie tych wszystkich miejsc? Oczywiście wypad na weekend to świetny pomysł, jednak spokojnie można tu spędzić i tydzień i dwa. Tę dłuższą opcję polecam o wiele bardziej. Owa trasa to również nie lada gratka dla miłośników dwóch kółek, bowiem przez całą część opisywanej trasy biegnie Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo. Bug – ostatnia dzika rzeka Europy Czy wiecie, iż Bug jest jedyną tak dużą rzeką w Polsce, która nigdy nie była regulowana? W jej bieg na żadnym odcinku nie ingerował człowiek. Zdarzały się prace wzmacniające brzeg, ale to z konieczności. Dlatego mówi się, iż Bug to jedna z ostatnich dzikich rzek Europy, jeżeli nie ostatnia. Jak to możliwe? – prawdopodobnie zapytacie ze zdziwieniem. I rzeczywiście, to wręcz aż nie do wiary, iż taki cud natury uchował się do naszych czasów w swojej pierwotnej formie. Jak się okazuje, zawdzięczamy to między innymi zakazowi z 1548 roku. Otóż, wówczas w życie weszła uchwała sejmowa, zabraniająca ingerowania w nurt rzeki pod karą 200 marek srebra. Rzeka wykorzystywana było gospodarczo, więc chodziło o zachowanie jej spławności. Bug to czwarta najdłuższa rzeka w Polsce. Jest to także rzeka graniczna, która przepływa nie tylko przez obszar Polski, ale także przez Białoruś oraz Ukrainę. Musimy się nią zatem dzielić z naszymi sąsiadami. Na odcinku Gołębie – Niemirów jej koryto stanowi granicę z wymienionymi krajami. Długość tego odcinka wynosi aż 363 km, natomiast cała rzeka liczy sobie 772 km, w tym 587 km na terytorium Polski. Bug swoje źródło ma w Werchobużu na północnej Wyżynie Podolskiej na Ukrainie, zaś uchodzi do jeziora Zegrzyńskiego, stanowiąc jednocześnie lewy dopływ Narwi. Kolejną ciekawostką jest fakt, iż w 1821 roku Bug zmienił swój bieg samoistnie. Doszło wówczas do ogromnej powodzi, w wyniku której koryto rzeki się przesunęło. Niegdyś Bug był potężną rzeką, bardzo szeroką, po której pływały promy. Pewien szlachcic w 1821 roku popłynął do Warszawy starym korytem, a wrócił już nowym. Wskutek owej zmiany niektóre wsie, które kiedyś leżały za Bugiem, znalazły się nagle po drugiej stronie i tak zostało do dziś. w tej chwili na pewnych odcinkach zachowało się starorzecze Bugu, które pięknie wkomponowuje się w dziewiczy krajobraz tych terenów. Rejon nadbużański to tereny zalewowe. Co ciekawe, mieszkańcy na przestrzeni dziejów przywykli do tego zjawiska i w ogóle z nim nie walczyli. Jak zatem funkcjonowali? Każdy mieszkaniec nadbużańskich wsi posiadał na wyposażeniu łódkę, którą uruchamiał wiosną, gdy zaczynały się roztopy. Do sąsiada czy do sklepu po zakupy trzeba było dostać się drogą wodną. I nie są to wcale tak odległe czasy, a zdarzyć się może i w obecnych. Gdzie Bug pokazuje swoje najpiękniejsze oblicze? Myślę, iż w każdym miejscu wpadniecie w zachwyt. Szczególnie polecam Wam punkt widokowy w Gnojnie, skąd można podziwiać malownicze zakole rzeki. Na wprost rozpościera się tu podlaski krajobraz, po lewej zaś stronie mamy już województwo mazowieckie, więc jest to de facto także trójstyk granic, z tym iż wojewódzkich. Rzeka Bug także zjawiskowo prezentuje się w okolicach Nepli na terenie Rezerwatu Szwajcaria Podlaska. Tutaj nie tylko zobaczcie piękne meandry, ale na rzekę spojrzycie z wysokich skarp. Tak naprawdę rzeka Bug będzie Wam towarzyszyła podczas całego szlaku, więc będzie okazja by poznać ją lepiej. Męczennicy z Pratulina, czyli historia obrońców unickiej wiary Odkrywanie nadbużańskich terenów w województwie lubelskim warto zacząć od Pratulina, malutkiej wsi, której początki datuje się na XV wiek. Parafia unicka powstała zaś w kolejnym stuleciu. Mieszkała tutaj ludność, która ze względu na swoją religię nazywana była unitami bądź grekokatolikami. Takie wyznanie zrodziło się wraz z Unią Brzeską w 1596 roku, kiedy to kościół rzymskokatolicki połączył się z prawosławnym. Unici uznali wówczas zwierzchnictwo papieża oraz katolickie dogmaty. Pozostała jednak liturgia obrządku wschodniego oraz język staro-cerkiewno-słowiański. Dodatkowo duchowni nie byli zobowiązani do przestrzegania celibatu. Niespokojne czasy nastały tu wraz z zaborami, kiedy to większość grekokatolików znalazła się pod władzami rosyjskimi. Te bowiem, za wszelką cenę, starały się wymusić zmianę wyznania na prawosławie. A metody stosowano naprawdę różne łącznie z użyciem siły. Do takiego aktu agresji doszło właśnie tu w Pratulinie, kiedy to do kościoła przysłano prawosławnego księdza. Mieszkańcy wsi stawili opór i trwali w swej decyzji choćby wtedy, gdy ściągnięto tu wojsko. Nie opuścili oni terenu świątyni, klęcząc dalej wznosili gorące modły. W obronie wiary rannych zostało aż 180 osób, a śmierć poniosło 13 mieszkańców. Ci, którzy przeżyli, zostali zesłani na Syberię, gdzie niedługo zmarli. Historia tychże ludzi nie została zapomniana. Jan Paweł II 6. października 1996 roku beatyfikował 13 wytrwałych mieszkańców. Ich relikwie przechowywane są w kościele parafialnym w Pratulinie, gdzie powstało Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich. Dawna cerkiew, o którą tak zaciekle walczyli mieszkańcy Pratulina niestety została rozebrana pod koniec XIX wieku. w tej chwili w jej miejscu stoi drewniany kościół ze Stanina, pełniący funkcję ośrodka dokumentacji i muzeum Męczenników Podlaskich. Wewnątrz świątyni znajdują się fundamenty cerkwi unickiej, przy której odważni pratulinianie oddali swoje życie. Utworzono tu także piękną Drogę Krzyżową oraz od niedawna funkcjonuje Dom Pielgrzyma. Pratulin nie zakończył jednak historii Unitów na tychże ziemiach. W pobliskich Kostomłotach znajduje się jedyna na świecie neounicka parafia obrządku wschodniego, ale o tym opowiem Wam za chwilę. Mizary w Zastawku oraz Studziance, czyli śladami społeczności tatarskiej Pewnie większość z Was słyszała o Kruszynianach i tatarskiej społeczności tam zamieszkującej. A czy wiecie, iż Tatarzy mieszkali także na Lubelszczyźnie, a do dziś żyją tutaj ich potomkowie? Gdy podczas mojej podróży zaczynam opowiadać w towarzystwie o wielokulturowości nadbużańskich terenów i pada słowo Tatarzy, wszyscy robią zdziwione miny… bo przecież to nie tu, to nie to województwo. Nic bardziej mylnego. Zajrzyjcie koniecznie do Zastawka czy Studzianki, by się o tym przekonać. Znajdziecie tu dwa tatarskie mizary. Zastawek znajduje się blisko głównej nadbużańskiej trasy, około 20 km od Krzyczewa. W miejscowości Lebiedziew należy odbić w lewo. Studzianka zaś leży 30 km dalej. Na tych terenach Tatarzy pojawili się w II połowie XVII wieku za sprawą króla Jana III Sobieskiego (podobnie jak w Kruszynianach) . Studzianka stanowiła wówczas centrum życia muzułmańskiego okolicznej tatarskiej społeczności. Zamieszkiwały tu wielkie rody tatarskie, takie jak Azulewicze, Czymbajewicze czy Bogdanowicze. Wielu Tatarów z tych rejonów walczyło u boku Jana Sobieskiego, a także w armii samego Napoleona. Słynęli oni z niezwykłej odwagi oraz kunsztu wojennego. Z czasem coraz bardziej zaczęli poznawać naszą kulturę oraz tradycje, aż w końcu stali się Polakami, obywatelami I Rzeczpospolitej. Do 1915 roku w Studziance znajdował się i funkcjonował meczet, który niestety został spalony. Na jego miejscu stoi w tej chwili budynek szkoły, zwany potocznie meczeciskiem. Plac pod jej budowę został przekazany przez ostatniego imama parafii muzułmańskiej w tej miejscowości. Do czasów obecnych przetrwały dwa mizary. Przez wiele lat dewastowane, niszczały w zapomnieniu. Na szczęście jakiś czas temu na terenie obu cmentarzy zostały przeprowadzone prace konserwatorskie, w wyniku czego udało uratować się to niezwykłe dziedzictwo naszej kultury. W Studziance mizar ukryty jest w lesie, przetrwało tu aż 300 nagrobków. Cmentarz w Zastawku jest mniejszy. Zachowało się na nim około 50 nagrobków. Reszta została została wywieziona przez Niemców i wykorzystana na utwardzenie polnych dróg. jeżeli przyjrzycie się nagrobkom, zauważycie muzułmański półksiężyc z gwiazdą oraz wyryte wersety Koranu. Niektóre napisy umieszczono w języku rosyjskim, a pochodzą one z czasów, kiedy Tatarom nie wolno było używać języka polskiego. Co ciekawe, znajduje się tu jeden z najstarszych tatarskich nagrobków w Polsce. Pochodzi z 1704 roku i skrywa prochy pułkownika Samuela Murzy Koryckiego. Był to słynny Tatar, który brał udział w wojnach z Rosją, Turcją oraz Szwecją. Za swoje zasługi został sowicie wynagrodzony, otrzymał od króla ziemię. Od ponad 10 lat prężnie działa tu Stowarzyszenie Rozwoju Miejscowości Studzianka, które kultywuje dawne tradycje tatarskie i realizuje różne inicjatyw z tym związane. W ofercie znajdziecie zwiedzanie mizaru z przewodnikiem, warsztaty gotowania tatarskich potraw, czy naukę strzelania z łuku krymsko-tatarskiego, mongolskiego i wschodniego, prowadzoną w oryginalnych strojach tatarskich łuczników. Warto zajrzeć na profil FB stowarzyszenia, by dowiedzieć się więcej. Kostomłoty – jedyna na świecie parafia neounicka obrządku bizantyjsko-słowiańskiego Podążając dalej na południe, koniecznie trzeba zatrzymać się w Kostomłotach. Na pierwszy rzut oka, ot nadbużańska wieś, gdzieś na przysłowiowym końcu świata. A jednak znajdziecie tutaj coś naprawdę unikatowego w skali światowej. Na terenie nadbużańskim ulokowała się jedyna na świecie parafia neounicka z drewnianą cerkwią pw. św. Nikity. Historia świątyni sięga aż pierwszej połowy XVII wieku i co ciekawe, dalej pełni ona swoją rolę. Tutaj ciągle realizowane są nabożeństwa. w tej chwili parafia liczy około 120 wiernych. To, co tu zobaczcie to w zasadzie drewniany kompleks sakralny ze starą cerkwią oraz przepiękną dzwonnicą. Drewniana cerkiew stanowi zabytek i jest z reguły otwarta dla zwiedzających. jeżeli podczas Waszej wizyty drzwi będą zamknięte, wystarczy zapukać na plebanię i poprosić księdza o możliwość zajrzenia do środka. A wnętrze robi ogromne wrażenie! Wzrok od razu przyciąga ozdobny ikonostas. Zobaczycie tu ikonę patrona cerkwi św. Nicetasa, zwanego Nikitą. Pochodzi ona również z tego samego stulecia, co cerkiew. Ikona przedstawia świętego wraz z czternastoma scenami z jego życia. A kimże był ów Nikita? Był rzymskim legionistą, który oddał swe życie za Chrystusa. Przestrzeń nie jest duża, co wprowadza bardzo kameralny nastrój. Parafia w Kostomłotach powstała w 1627 roku. Dzieje świątyni były bardzo burzliwe. Po rozbiorach Polski przez jakiś czas znajdowała się pod zaborem autriackim, by następnie znaleźć się w obszarze Królestwa Polskiego. Przez pewien okres pełniła także rolę świątyni prawosławnej, a następnie w czasach bieżeństwa została porzucona. W 1927 roku ponownie wróciła do swoich korzeni. Po I pierwszej wojnie światowej powstało aż 47 parafii neounickich obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, niestety do czasów obecnych przetrwała tylko jedna. Mimo pewnych roszczeń prawosławnej społeczności, do dnia dzisiejszego pozostaje parafią neounicką. W 1998 roku świątynia otrzymała status Sanktuarium Unitów Podlaskich. Do Kostomłotów ściągają liczni pielgrzymi oraz coraz częściej turyści. Swoją działalność prowadzi tutaj także Centrum Ekumeniczne, gdzie realizowane są rekolekcje dla wiernych różnych odłamów chrześcijaństwa. Więcej o historii tego miejsca przeczytacie na stronie parafii w Kostomłotach. Przy wejściu na teren kościoła znajduje się plebania z połowy XIX wieku, zaś obok cerkwi mała drewniana kapliczka z pięcioma kopułami. Przed kaplicą umieszczono kamień ze świętej góry Tabor, miejsca Przemienienia Pańskiego. Waszą uwagę z pewnością zwróci wysoka drewniana dzwonnica ze złotymi elementami. Kostomłoty odwiedziłam dwukrotnie. Za drugim razem miałam okazję przez chwilę uczestniczyć w nabożeństwie i zobaczyć, jak odprawiana jest tutaj liturgia oraz jak greckokatolickie śpiewane modlitwy wprawiają w swego rodzaju trans. Dodam tylko, iż mistyczna aura udziela się wszystkim obecnym, a woń kadzideł czuć już na zewnątrz. Kodeń, czyli historia pewnego Sapiehy i cudownego obrazu Kodeń to niewątpliwie bardzo...

Idź do oryginalnego materiału