Większość z nas zrobiła to 1. dnia szkoły. I naraziliśmy dzieci na ogromne zagrożenie

mamadu.pl 2 miesięcy temu
Trudno się powstrzymać. Nic dziwnego – rozpoczęcie nowego roku szkolnego to dzień prawdziwie odświętny. euforia miesza się z niepokojem, duma z niedowierzaniem, jak to możliwe, iż ten czas tak gwałtownie mija. Mamy potrzebę dzielenia się tymi odczuciami z innymi. I tu popełniamy ogromny błąd.


Taka dzielna, taki dorosły – córka i syn w swoich galowych strojach ruszają na rozpoczęcie roku szkolnego. Wracają z nowymi planami lekcji i opowieściami o tym, kto się zmienił przez te wakacje. Kto wyrósł, kto ściął włosy, kto gdzie spędził lato. Chłoniemy te opowieści, dokumentujemy te chwile. My, rodzice, i nasze aparaty fotograficzne w telefonach.

A potem szybciutko odpalamy media społecznościowe i chwalimy się dzieckiem. Takie już duże! Takie wspaniałe! Foteczka na dowód. Sypią się serduszka, obrastamy w piórkach. Wszystko w porządku, prawda?

Stop!


Otóż zdaniem eksperta ds. mediów społecznościowych – niekoniecznie. Wprost przeciwnie, to działanie naraża nasze dzieci na ogromne niebezpieczeństwo. Trochę lepiej, jeżeli to zdjęcie zrobione w domu, niezdradzające lokalizacji. Gorzej, jeżeli widać na nim budynek szkoły, do której dziecko uczęszcza. A już zupełnie niedopuszczalne jest, jeżeli w przypływie potrzeby dzielenia się swoim życiem z innymi, oznaczamy lokalizację tej placówki.

Szczegóły, po których można rozpoznać szkołę, do której chodzi nasze dziecko, są zdaniem Wayne'a Dennera, doradcy ds. bezpieczeństwa w sieci z Irlandii Północnej, proszeniem się o kłopoty. W rozmowie z "Belfast Telegraph" Denner zauważa, iż rodzice najczęściej nie są świadomi zagrożeń, które niesie za sobą zamieszczanie w mediach społecznościowych zdjęć z powrotu dziecka do szkoły.

– (...) takie zdjęcia zdradzają dużo prywatnych informacji, począwszy od szkoły dziecka przez jego imię i nazwisko aż po informację, gdzie mieszka – wyjaśnia specjalista.

Proszenie się o kłopoty


Ekspert przestrzega, iż w dobie rozwoju sztucznej inteligencji, a co za tym idzie – możliwości cyfrowego manipulowania obrazem, takie zdjęcia są łakomym kąskiem dla przestępców. Mają oni kraść takie zdjęcia, a potem umieszczać je na nielegalnych stronach internetowych. Jakich, łatwo się domyślić. – (...) używają oni sztucznej inteligencji do tworzenia z tych zdjęć obrazów przedstawiających wykorzystywanie seksualne dzieci – przestrzega Denner.

Organizacja Internet Watch Foundation, której celem jest zminimalizowanie dostępności treści związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci w internecie, oznaczyła niedawno to zjawisko jako rosnące zagrożenie. – Pozornie niewinne zdjęcie twojego małego dziecka może zostać przerobione przy użyciu technologii – tłumaczy ekspert.

Fejkowe zdjęcia o treści pornograficznej to nie jedyny problem, który może wyniknąć z nieodpowiedzialnego dzielenia się na Facebooku czy Instagramie tego rodzaju fotografiami dziecka. Dużym zagrożeniem jest również kradzież tożsamości. – Podajesz imię i nazwisko swojego dziecka, jego wiek, lokalizację szkoły – to wszystko są poufne informacje, które można wykorzystać do oszukiwania ludzi – wyjaśnia Denner.

Proszę, oto moje hasło


"Niby jak?", pomyślisz. To proste: tego rodzaju informacje często używane są w hasłach dostępu w internecie. W social mediach zamieszczamy zdjęcia swoich dzieci, zdradzamy ich imiona, na fotografiach często widnieją też nasze zwierzątka domowe, a wszystko to opatrzone komentarzem w stylu "Antek nigdzie nie rusza się bez Reksia" czy "Filemon to najlepszy przyjaciel naszej Zosi".

I co z tego? Nie jest wiedzą tajemną, iż imiona dzieci i domowych pupilów są często używane do tworzenia haseł do kont w mediach społecznościowych. Hakerowi wystarczy kilka prób, by trafić na to adekwatne, a stąd już prosta droga do kradzieży konta i dokonywania oszustw i wyłudzeń w naszym imieniu. Prośba o blika rozesłana do znajomych z naszej listy na Facebooku to naprawdę najmniejsze zmartwienie w tym przypadku.

Emocjonalne piętno


Wayne Denner zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt zamieszczania zdjęć dziecka w social mediach, o którym rzadko który rodzic myśli. Chodzi o "emocjonalne piętno", jakie odciska to na samych dzieciach. – Co się stanie, gdy te zdjęcia zostaną przechwycone przez prześladowców? jeżeli zostaną zamienione w memy lub wyśmiane? Mogą zostać opublikowane na czacie grupowym, na Snapchacie lub w grupie WhatsApp. Takie rzeczy mogą się zdarzyć. I to nie tylko teraz, te zdjęcia zostają w internecie na zawsze – mówi ekspert.

Publikowanie zdjęć bez zgody dziecka jest niedopuszczalne. Jednak choćby jeżeli mamy jego zgodę na upublicznienie wizerunku, Denner podkreśla, iż powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, iż małe dziecko nie rozumie w pełni tego, na co się zgadza w tym przypadku: z czym to się wiąże i jakie mogą być długoterminowe konsekwencje udostępniania jego zdjęć w internecie. Ślad cyfrowy jest nie do zatarcia. I uwierzmy – nastolatek nie będzie nam wdzięczny za to, iż zostawiliśmy go w internecie w jego imieniu.

Pomyśl, zanim to zrobisz


Bzdura? Przesada? Nie. I nie chodzi o to, by całkowicie zaprzestać zamieszczania zdjęć dziecka w mediach społecznościowych (chociaż, szczerze mówiąc, wszystkim wyszłoby to na dobre!). Warto jednak pomyśleć o naszych ustawieniach bezpieczeństwa i prywatności. – Po prostu zatrzymaj się i pomyśl, zanim coś zrobisz – mówi Denner. – jeżeli nie masz odpowiednich ustawień prywatności w mediach społecznościowych, te zdjęcia mogą trafić na niepożądane strony internetowe. Przyczynia się to też do ogólnego śladu cyfrowego dziecka.

Od siebie dodam, iż choćby ustawienie prywatności "znajomi" zamiast "publiczne" jest średnim pomysłem. Przejrzyj swoją listę znajomych na Facebooku. Ile z tych osób to twoi bliscy przyjaciele lub rodzina? Wciąż oglądam zdjęcia dzieci, a choćby wnucząt (!) ludzi, z którymi kiedyś miałam przelotny kontakt – byłych współpracowników, dawnych sąsiadów, tej_kobiety_z_którą_byłam_przez_tydzień_na_turnusie_dla_mam_z_dziećmi (14 lat temu) i tego_faceta_który_remontował_mojej_mamie_kuchnię (6 lat temu).

OK, nieszczególnie mnie to interesuje, ale też nie wykorzystam tych zdjęć do niecnych czynów. Ja nie, ale czy możesz mieć pewność, iż ktoś inny tego nie zrobi? Gorąco polecam ustawienie na Facebooku spersonalizowanych (niestandardowych) list odbiorców naszych postów. O tym, jak to zrobić, przeczytasz tutaj. Z perspektywy matki nastolatków wiem jedno – im dziecko starsze, tym bardziej rodzic rozumie, iż dzielenie się jego zdjęciami jest nie na miejscu. Ale kiedyś byłam mamą małych dzieci i robiłam to chętnie i często. Niby niepublicznie, ale i tak żałuję.

Idź do oryginalnego materiału