Wieczór, który wszystko zmienił
Wczorajszy wieczór zaczął się jak zwykła rodzinna kolacja, ale skończył się w sposób, od którego wciąż nie mogę ochłonąć. Mój mąż, Marek, przyprowadził do domu swoją matkę, Halinę Janową, a ja, jak zwykle, starałam się stworzyć przytulną atmosferę: nakryłam stół, przygotowałam jej ulubioną sałatkę z kurczakiem i choćby wyciągnęłam piękną serwetę. Myślałam, iż spokojnie porozmawiamy, może omówimy plany na weekend. Zamiast tego znalazłam się w centrum dziwnej i przykrej rozmowy, w której dosłownie zepchnięto mnie do muru. Halina Janowa, patrząc mi prosto w oczy, oświadczyła: „Ewa, jeżeli nie zrobisz tego, o co prosimy, Marek wniesie pozew o rozwód”. Zastygłam z widelcem w dłoni, nie wierząc własnym uszom.
Z Markiem jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Nasz związek nie jest idealny, jak u wszystkich – zdarzają się kłótnie i nieporozumienia – ale zawsze myślałam, iż jesteśmy zespołem. Jest dobry, troskliwy, i choćby w najtrudniejszych momentach znajdowaliśmy kompromis. Halina Janowa, jego matka, zawsze była częścią naszego życia. Często nas odwiedzała, dzwoniła, by zapytać, co u nas słychać, i choć czasem jej rady brzmiały jak rozkazy, starałam się traktować je z szacunkiem. Ale wczoraj przekroczyła wszelkie granice, a co gorsza, Marek nie tylko jej nie powstrzymał, ale ją poparł.
Wszystko zaczęło się, gdy usiedliśmy do stołu. Najpierw rozmowa była swobodna: Halina opowiadała o swojej przyjaciółce, która niedawno przeszła na emeryturę, Marek żartował z pracy. Potem jednak atmosfera się zmieniła. Teściowa nagle spojrzała na mnie i powiedziała: „Ewa, musimy z tobą poważnie porozmawiać”. Zaniepokoiłam się, ale skinęłam głową, myśląc, iż chodzi o coś przyziemnego – może o remont albo pomoc przy działce. Zamiast tego zaczęła mówić, iż musimy się przeprowadzić do jej domu.
Okazało się, iż Halina Janowa uznała, iż jej dwupiętrowy dom na przedmieściach jest dla niej za duży, i chce, żebyśmy zamieszkali tam razem z nią. „Miejsce wystarczy dla wszystkich – oznajmiła. – Sprzedacie swoje mieszkanie, a pieniądze przeznaczycie na remont albo coś pożytecznego. Będzie wygodnie: ja się wami zaopiekuję, a wy mną”. Oniemiałam. Dopiero co skończyliśmy remont w naszym niewielkim, ale przytulnym mieszkaniu w centrum miasta. To nasz dom, nasza przestrzeń, gdzie budujemy wspólne życie. Przeprowadzka do teściowej oznaczałaby utratę niezależności, nie mówiąc już o tym, iż życie pod jednym dachem z nią to próba, na którą nie jestem gotowa.
Spróbowałam delikatnie wytłumaczyć, iż doceniamy jej propozycję, ale nie planujemy na razie zmiany miejsca zamieszkania. Powiedziałam, iż dobrze nam się mieszka we własnym mieszkaniu, a jeżeli będzie potrzebować pomocy, zawsze jesteśmy blisko. Halina Janowa jednak nie zamierzała słuchać. Przerwała mi, mówiąc, iż „nie szanuję rodziny”, iż „młodzi myślą tylko o sobie” i iż Marek zasługuje na żonę, która będzie słuchać jego matki. A potem padły te słowa o rozwodzie. Marek, który do tej pory milczał, dodał: „Ewka, wiesz, jak ważna jest dla mnie mama. Musimy ją wesprzeć”. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
W tamtej chwili nie wiedziałam, co powiedzieć. Patrzyłam na Marka, mając nadzieję, iż się uśmiechnie i powie, iż to żart, ale on odwrócił wzrok. Halina Janowa ciągnęła dalej, iż to „dla naszego dobra”, iż wspólne mieszkanie to tradycja w ich rodzinie i iż powinnam być wdzięczna za tę możliwość. Milczałam, bo bałam się, iż jeżeli zacznę mówić, to albo się rozpłaczę, albo powiem coś, czego pożałuję. Kolacja dobiegła końca w grobowej ciszy, a niedługo teściowa wyszła, a Marek odprowadził ją do taksówki.
Gdy wrócił, zapytałam: „Marek, naprawdę uważasz, iż powinniśmy się przeprowadzić? I co to za rozmowy o rozwodzie?”. Westchnął i odparł, iż nie chce się kłócić, ale mama „naprawdę nas potrzebuje” i iż mogłabym być bardziej ustępliwa. Byłam w szoku. Czy naprawdę jest gotów postawić nasze małżeństwo na szali przez to? Przypomniałam mu, jak razem wybieraliśmy nasze mieszkanie, jak marzyliśmy o własnym kącie. On tylko wzruszył ramionami i rzekł: „Pomyśl, Ewka. To nie jest aż tak straszne, jak sobie wyobrażasz”.
Nie spałam całą noc, przewracając w głowie tamtą rozmowę. Kocham Marka, a myśl, iż może wybrać zdanie matki zamiast naszej wspólnej przyszłości, łamie mi serce. Ale rozumiem też, iż nie jestem gotowa poświęcić swojej niezależności, by zadowolić teściową. Halina Janowa nie jest złą osobą, ale jej presja i ultimatum to za dużo. Nie chcę mieszkać w domu, w którym każdy mój krok będzie pod jej kontrolą. I nie chcę, by nasze małżeństwo zależało od tego, czy spełnię jej prośbę.
Dziś postanowiłam, iż porozmawiam z Markiem jeszcze raz, ale już spokojnie. Chcę zrozumieć, jak bardzo jest zdeterminowany i czy jest gotów szukać kompromisu. Może moglibyśmy częściej odwiedzać Halinę Janową albo pomóc jej w inny sposób, nie rezygnując z własnego domu? Ale jeżeli będzie naciskał… nie wiem, co zrobić. Nie chcę stracić naszej rodziny, ale nie chcę też stracić siebie. Tamten wieczór pokazał, iż w naszym związku są problemy, o których wcześniej nie myślałam. Teraz muszę zdecydować, jak chronić nasze szczęście, nie niszcząc relacji z człowiekiem, którego kocham.