Wiata Rabe

astronomiafinansowa.blogspot.com 4 tygodni temu

Oddalam się niespiesznie od Jeziorka Bobrowego. Słońce, które świeciło od dwóch godzin, właśnie zaszło. Spoglądam z niepokojem w niebo, ponieważ wilgoć i zimna noc dobrze utkwiła mi w pamięci (i w kościach). Planowałem odwiedzić pewne miejsce blisko Chryszczatej, ale jak wiemy, pogoda w Bieszczadach skutecznie weryfikuje plany.

Poza tym kto nie zmienia planów? No.

Decyduję dojść do wiaty Rabe.



Nie ma nikogo, wiata pusta. Zapalam szczapki, frunie dymek z komina. Na powstałym żarze ustawiam kubek stalowy. W nim woda i pół kostki rosołku. Ugrzało się i następuje pierwszy od wielu godzin łyk gorącego – ciepło z żołądka w błogi sposób roznosi się po ciele. Takie niby nic, a jakie to miłe nic!






Jak to mawiała Wanda Rutkiewicz?

„Po wielogodzinnej wspinaczce w ekstremalnych warunkach, choćby zwykła herbata smakuje jak boski nektar”.

Wypiłem więc ci ja ten boski nektar, a jako że słońce jednak zwycięża, wykładam wilgotne mameroły na dosuszenie. Zwłaszcza ważna jest sucha karimata, bo zostanę tu na noc. Karimata ma co prawda tylko pięć milimetrów grubości, ale to już wystarcza za materac – sprawdzone po wielokroć.







Mijają wiatę nieliczni wczasowicze z hoteli w Bystrem, a poza tym sielskie warunki. Pojadłem co nieco, rzeczy tymczasem wyschły. Od kilku godzin musiałem się ciągle poruszać, bo gdy tylko przysiadłem, zaraz dopadała mnie senność – przecież poprzedniej nocy praktycznie nie spałem. Dochodzi godzina 17.00 kiedy decyduję się zarządzić nocleg. Wtryniam się do śpiwora, materac a jakże działa i natychmiast przysypiam. Jak się okazuje, na kilkanaście minut tylko, bo zaraz budzi mnie jakieś poruszenie.

Wychylam głowę ponad ławę – widzę, iż zajechał samochód dostawczy, a do wiaty wchodzą ludzie i wnoszą pojemniki z jedzeniem.

- Obudziłam pana? – pyta sympatyczna kobitka.

- No tak – potwierdzam – właśnie zszedłem z gór po tej ulewie nocnej. A tu będzie impreza jak widzę?

- Tak, ale tylko do dwudziestej, potem będzie pan miał spokój.

Masz ci los! Chcąc nie chcąc wstaję, plecak na siebie i idę z musu posnuć się po okolicy.

Idź do oryginalnego materiału