Weekendownik - mżawy snuj

tabazella.blogspot.com 3 dni temu

Sobota iż niech to dunder świśnie! Pochlipywa, dżdżuje niemilnie, mżawo snuje. Ani do ogroda, ani do lasu, ani z doma na ekskursję wyjść. Pogoda taka iż tylko z kotami się uwalić i udać iż nie widzi się "kotów" z kociej sierści smętnie a złośliwie wyglądających z kątów, które to "koty" domagają się pilnie kontaktu z zakazanym ( ze względu na kocie nerwy ) odkurzaczem albo cicho ale bezwzględnie zmiatającą je szczotką. Świadomość istnienia siorstnych "kotów" nie pozwala cieszyć się beztrosko lekturą a do sprzątania coś entuzjazmu z się nie mogę wykrzesać. Ogólnie tak jakoś dodupnie i rozlaźle, wiem iż powinnam i nie chce mła się. Hym... chyba każdy ma od czasu do czasu taki nastrój, wie co powinien zrobić i za cholerę tego robić nie chce. Leń klasyczny, w fazie wczesno zalęgłej. Szczęśliwie Mamelonu wpadło do głowy wydać proszony obiadek, taki bezokazyjny.

Ten obiadek był z tych rozgrzewających, nie tylko ze względu na potrawy i napoje ( bitki wołowe, samorobotne kluski śląskie i modro kapusta z popitką procentową a na deser własnoręcznie wykonany przez Mamelona sernik baskijski), ale i ze względu na to iż było nas więcej, nie tylko przylazła mła, przyszli też Gosia z Piotrusiem i Natalą i rozmówki były. W miarę trwania obiadu coraz bardziej potoczyste i różnotematyczne. W dobrym towarzystwie choćby mżawy snuj za oknem tak człowieka nie męczy. Tak gdzieś między owockami a sernikiem zaczęłyśmy snuć gryplany babskiej wyprawy, Sławencjusz z Piotrusiem mieli własną zabawę w planowanie wędkowania "na rekina". Gosia stwierdziła iż śladem króla Jana III trza nam jechać do Wiednia, mła uznała iż jest za a Mamelon kazała nam przysięgać iż pagórki wiedeńskie są mikre i metro wjeżdża "do dużego pokoju przed telewizor". Termin naszej wyprawy bardzo odległy, bo to niemal za rok, ustaliłyśmy iż pierwsza połowa września byłaby dla nas w sam raz. Na Gosię jako prowodyra imprezy zwaliłyśmy nie tylko wynajem chałupy, ale też robotę KOwca i przewoźnika. Nach Wien zamierzamy udać się autkiem, z miasta Odzi jedzie się do stolicy Austrii cóś kole sześciu godzin, z przerwą na kawę. Za tydzień impreza piwniczna u Gosi i Piotrusia, ymieninowa, Gosia odgrażała się iż wówczas chałupa już będzie wynajęta. No i dobrze, mła gryplanowanie podróży dobrze robi na mżawego snuja. Zresztą to chyba u nas rodzinne, Dżizaas mła nadawała przez telefoon iż najwyższy czas zaplanować przyszłoroczne wakacje, he, he, he.

Fotki to Mruciu obrażony na mła za to iż mła wychodzi do Mamelona i Sławencjusza zamiast z Mrutkiem zalegać i iluminacja, jaką sobie mła zrobiła w to szare popołudnie, coby tę szarzyznę mokrą uczynić nieco milszą. Teraz oprócz świeczuszek palę w kominku zapachowym olejki z bergamotki, pomarańczy i olejek neroli, coby sobie nastrój jeszcze lepszy zrobić. Trzeba sobie radzić w taki paskudny mokro - zziębły czas. W Muzyczniku przez cały czas SZA i któś kogo niedawno usłyszałam w necie, Sienna Spiro się nazywa. A teraz pójdę przeprosić Mrutka, może zrobi mła miejsce w wyrku.


Na dokładkę Mark Ronson i RAYE i któś kto śpiewa jako Jesye Blues. Mruciu bardzo zły, chyba wystąpię jeszcze z małym mięskiem do zezjodku. Będzie Mrutku wtedy madce łatwiej wybaczyć.


Idź do oryginalnego materiału