Sobota iż niech to dunder świśnie! Pochlipywa, dżdżuje niemilnie, mżawo snuje. Ani do ogroda, ani do lasu, ani z doma na ekskursję wyjść. Pogoda taka iż tylko z kotami się uwalić i udać iż nie widzi się "kotów" z kociej sierści smętnie a złośliwie wyglądających z kątów, które to "koty" domagają się pilnie kontaktu z zakazanym ( ze względu na kocie nerwy ) odkurzaczem albo cicho ale bezwzględnie zmiatającą je szczotką. Świadomość istnienia siorstnych "kotów" nie pozwala cieszyć się beztrosko lekturą a do sprzątania coś entuzjazmu z się nie mogę wykrzesać. Ogólnie tak jakoś dodupnie i rozlaźle, wiem iż powinnam i nie chce mła się. Hym... chyba każdy ma od czasu do czasu taki nastrój, wie co powinien zrobić i za cholerę tego robić nie chce. Leń klasyczny, w fazie wczesno zalęgłej. Szczęśliwie Mamelonu wpadło do głowy wydać proszony obiadek, taki bezokazyjny.
Fotki to Mruciu obrażony na mła za to iż mła wychodzi do Mamelona i Sławencjusza zamiast z Mrutkiem zalegać i iluminacja, jaką sobie mła zrobiła w to szare popołudnie, coby tę szarzyznę mokrą uczynić nieco milszą. Teraz oprócz świeczuszek palę w kominku zapachowym olejki z bergamotki, pomarańczy i olejek neroli, coby sobie nastrój jeszcze lepszy zrobić. Trzeba sobie radzić w taki paskudny mokro - zziębły czas. W Muzyczniku przez cały czas SZA i któś kogo niedawno usłyszałam w necie, Sienna Spiro się nazywa. A teraz pójdę przeprosić Mrutka, może zrobi mła miejsce w wyrku.
Na dokładkę Mark Ronson i RAYE i któś kto śpiewa jako Jesye Blues. Mruciu bardzo zły, chyba wystąpię jeszcze z małym mięskiem do zezjodku. Będzie Mrutku wtedy madce łatwiej wybaczyć.