Wczoraj zebrałam całą swoją odwagę, spojrzałam teściowej i mężowi prosto w oczy i powiedziałam:

twojacena.pl 1 dzień temu

Wczoraj zebrałam wszystkie siły, spojrzałam prosto w oczy mojej teściowej, Janinie Bogusławie, oraz mężowi, Wojtkowi, i powiedziałam wyraźnie: „Nie będzie już pani stopy w naszym domu. jeżeli chcecie kochać i widywać wnuczkę Zosię, trzeba było pomyśleć, zanim zaczęliście takie rzeczy”. Starałam się mówić grzecznie, ale stanowczo, by oboje zrozumieli – to nie są puste słowa. Po wszystkim, co zrobiła teściowa, nie zamierzam już tolerować jej w naszym życiu. I szczerze mówiąc, poczułam ulgę, gdy to powiedziałam. Dość już było milczenia i połykania uraz dla „świętego spokoju”.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, choć gdy sięgniemy głębiej, problemy z Janiną Bogusławą ciągnęły się latami. Gdy wychodziłam za Wojtka, wydawała mi się po prostu kobietą z charakterem. Lubiła rozkazywać, zrzędzić, ale która teściowa taka nie jest? Starałam się być cierpliwa, szanowałam ją jako matkę męża, choćby słuchałam jej rad. Z czasem jednak zaczęła ingerować w wszystko: jak gotuję, jak wychowuję Zosię, jak wydajemy pieniądze z Wojtkiem. Każda jej wizyta zamieniała się w inspekcję. „Małgosiu, dlaczego masz kurz na półkach? Czemu Zosia chodzi bez czapki? A to co za zupa, tak męża karmisz?” – i tak bez końca.

Milczałam, bo nie chciałam kłótni. Wojtek też prosił: „Małgoś, wytrzymaj, to przecież mama, chce dobrze”. ale „dobrze” u Janiny Bogusławy oznaczało krytykować mnie przy każdej okazji. Aż w końcu przekroczyła wszelkie granice. Miesiąc temu dowiedziałam się, iż złożyła skargę do opieki społecznej, twierdząc, iż „źle wychowuję” Zosię. Że dziecko jest „zaniedbane”, w domu bałagan, a ja „nie radzę sobie jako matka”. I to po tym, jak siedem lat żyłam dla córki, nie spałam nocami, gdy chorowała, woziłam ją na zajęcia, czytałam bajki! A ta kobieta, która odwiedza nas raz na miesiąc, uznała, iż może coś takiego powiedzieć?

Gdy odkryłam tę skargę, byłam w szoku. Zadzwoniłam do opieki, wyjaśniłam sytuację i, dzięki Bogu, gwałtownie zrozumieli, iż to bzdury. Sam fakt jednak! Chciała przedstawić mnie jako złą matkę, by – jak później powiedziała – „zabrać Zosię na wychowanie”. Czyżby zamierzała odebrać mi córkę? Próbowałam z nią rozmawiać, ale Janina Bogusława tylko prychnęła: „Dla wnuczki robię, a ty, Małgosiu, niewdzięczna jesteś”. Wojtek, zamiast ją powstrzymać, tylko bąknął: „Mamo, no nie tak, ale przecież Zosi chcemy dobrze”. Dobro? Czy to dobro – wtrącać się w naszą rodzinę i niszczyć moje życie?

Długo myślałam, co zrobić. Chciałam przestać ją wpuszczać, ale wiedziałam, iż bez rozmowy się nie obejdzie. Zosia kocha babcię i nie chciałam jej tego odbierać, ale też nie mogłam już tego znosić. Wczoraj, gdy teściowa znowu przyszła „odwiedzić wnuczkę”, postanowiłam działać. Zaprosiłam ją i Wojtka do kuchni i powiedziałam, co leżało mi na sercu. „Janino Bogusławo – zaczęłam – przekroczyła pani wszelkie granice. Pani skargi, pani pouczanie – to już koniec. Nie będzie pani u nas, dopóki nie przeprosi i nie zacznie szanować naszej rodziny. A ty, Wojtku, jeżeli nie umiesz nas obronić, pomyśl, po której jesteś stronie”.

Teściowa poczerwieniała. „Jak śmiesz?! – krzyknęła. – Dla Zosi wszystko robię, a ty mi zabraniasz ją widywać?” Odpowiedziałam spokojnie: „Sama pani to zrobiła, składając skargę. jeżeli chce pani widywać Zosię, niech pani szanuje mnie jako matkę”. Wojtek siedział cicho, tylko kiwał głową. Wreszcie wydukał: „Małgoś, może nie od razu tak ostro?” ale ja już nie umiałam się powstrzymać. „Ostro? – powtórzyłam. – A wtrącanie się w nasze życie, pisanie donosów – to nie jest ostre?” Janina Bogusława wstała i wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Wojtek patrzył na mnie jak na obcą, ale wiedziałam, iż mam rację.

Teraz nie wiem, co będzie dalej. Zosia jeszcze nie rozumie, dlaczego babcia nie przychodzi, i łamie mi to serce. Wytłumaczyłam jej, iż babcia się trochę „pokłóciła”, ale wciąż ją kochamy. Ale nie ustąpię. Nie chcę, by moja córka rosła w atmosferze, gdzie jej matkę się poniża. Wojtek chyba zaczyna coś pojmować. Wieczorem rzekł: „Małgoś, pogadam z mamą, przesadziła”. Ale nie wierzę, by ją przekonał. Janina Bogusława nie należy do tych, którzy przyznają się do błędów.

Szykuję się na długą wojnę. Może znów zacznie intrygować, naciskać na Wojtka albo manipulować Zosią. Ale już nie jestem tęAle teraz, gdy patrzę w oczy Zosi, widzę, iż warto było postawić na swoim, choćby jeżeli droga przed nami jeszcze długa.

Idź do oryginalnego materiału