O tym, jak zachowuje się kochający mężczyzna, najlepiej może opowiedzieć tylko kobieta. Tak się składa, iż sami mężczyźni między sobą rzadko rozmawiają o swoich czynach. To nie leży w ich naturze, a wieczorem, w barze, w towarzystwie przyjaciół są gotowi gadać o wszystkim, tylko nie o sprawach osobistych. Co więcej, takie tematy zupełnie ich nie interesują choćby w domu. Być może dlatego w kobiecych kręgach utarło się przekonanie o ich oschłości i małomówności.
Najczęściej mężczyźni-gaduły nie wyróżniają się praktycznym zachowaniem. Tak, są tacy, którzy gotowi są dyskutować o wszystkim bez przerwy. Ale jak pokazuje praktyka, sami nie są w stanie pochwalić się jakimiś szczególnymi dokonaniami. Za to pokłócić się czy obrzucić kogoś błotem za plecami — zawsze chętnie. To najbardziej nielubiany typ temperamentu zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet.
Nigdy w życiu nie uważałam się za grzeczną dziewczynkę. Wręcz przeciwnie, od dzieciństwa zawsze byłam szalona, lubiłam głośne towarzystwa, przygody. Kilka razy choćby się biłam. A kiedy dorosłam, mój charakter się nie zmienił, więc rytm życia też pozostał dość dynamiczny. Miałam chłopaków, mężczyzn. Ale z każdym z nich byłam szczera i nie obiecywałam żadnych poważnych związków, jeżeli sama tego nie chciałam.
Ale teraz, w wieku 32 lat, musiałam się uspokoić z kilku powodów. Po pierwsze, to oczywiście wiek. A raczej: w moim życiu nadszedł moment, gdy spojrzałam na swoją obecną sytuację z boku i zrozumiałam, iż tak dalej żyć po prostu nie można. Wraz z tym pojawia się druga przyczyna moich zmian, Bartek. Mój mężczyzna, mój partner życiowy, moja silna połowa, którą bardzo cenię i nigdy nie zdradzę. To wiem na pewno.
Jak poznałam się z Bartkiem? Tak naprawdę znaliśmy się już bardzo długo. Ale związek nawiązaliśmy dopiero około roku temu. I nie w najbardziej sprzyjających okolicznościach. Tak się złożyło, iż mój mężczyzna wcześniej był mężem jednej z moich najlepszych przyjaciółek. I w ogóle nie rozważałam go w jakimkolwiek romantycznym kontekście. choćby go nie zauważałam, ponieważ Weronika, moja przyjaciółka, była mi bardzo bliska, prawie jak siostra. Więc na jej męża w ogóle nie zwracałam uwagi, i po co?
Ale stopniowo wszystko zaczęło się zmieniać, a przyczyną tych zmian była sama Weronika. Choć byłam w luźnym związku z jednym chłopakiem i mogłam sobie pozwolić na wiele, Weronika w niczym mi nie ustępowała i choćby będąc mężatką, łatwo mogła pójść na imprezę w środku tygodnia. Nazywała to “odpoczynkiem od rodzinnej rutyny” i święcie wierzyła, iż takie wybryki tylko wzmacniają jej małżeństwo. I jeszcze jeden istotny szczegół, w tym czasie mieli już z Bartkiem trzyletniego syna. Co powiecie na taki obrót spraw?
Nie, Weronika nie zdradzała, nie spotykała się z innymi mężczyznami. Ale moim zdaniem za wszelką cenę nie chciała pożegnać się z młodością. Nie chciała dorosnąć i żyła jak wcześniej, tylko dla siebie. Ogólnie rzecz biorąc, mało mnie interesowała sytuacja w jej domu, mąż nieźle zarabiał i nie miał nic przeciwko temu, by dodatkowo zająć się dzieckiem. Więc wszystko wydawało się w porządku? Ale moje poglądy zmieniły się po jednym znaczącym przypadku.
Pewnego razu Weronika zaprosiła mnie do siebie w gości. Zamówiła mnóstwo rzeczy z dostawą, o alkoholu też nie zapomniała. Bartek miał wrócić z delegacji dopiero następnego ranka. A ich syn przebywał u dziadków. Spędziłyśmy więc całkiem niezły wieczór, urządziłyśmy coś w rodzaju wieczoru panieńskiego. A kiedy miałam wychodzić, Weronika nalegała, żebym u niej została. Rano się obudzimy, ja pojadę, a ona przywita męża. Wszystko jak należy, przynajmniej tak myślałam. Choć w rzeczywistości wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.
Bartek przyjechał nie tyle rano, co prawie w nocy, tuż przed szóstą. I jak się potem okazało, Weronika doskonale o tym wiedziała. Nie przywitała go, nie nakarmiła po podróży. Zamiast tego, być może jeszcze na kacu, zaczęła mieć do niego pretensje. Oskarżyła go, iż jej, widzicie, trudno być samej bez męża, więc musiała “błagać” mnie, bym z nią trochę pobyła. Jedzenia w lodówce oczywiście nie było. Tylko jakieś nasze resztki. W sumie, Bartek został wysłany do sklepu po jedzenie dla siebie samego. Prosto z drogi, zmęczony i głodny. Chyba choćby nie zdążył wtedy zdjąć butów.
I ten przypadek tak mnie poruszył, iż przestałam odnosić się do swojej przyjaciółki z dawnym szacunkiem. Widziałam, jak jej mąż nie mógł powiedzieć jej ani słowa wyrzutu i tylko smutno stał, słuchając tych wszystkich bzdur, które tak zaciekle na niego wylewała Weronika. Po jakimś czasie przypadkiem spotkaliśmy się z nim na ulicy, zaproponowałam rozmowę, dałam mu kilka rad, jak zachowywać się w takich sytuacjach, i zbliżyliśmy się jako ludzie. A po jakimś czasie i kilku randkach zbliżyliśmy się już naprawdę. I niczego nie żałuję. Co więcej, w ogóle nie czuję się winna ich rozwodu.
Nawet nie powiedziałam Bartkowi o jednym z głównych sekretów w biografii jego byłej żony: chodzi o to, iż wzięła od niego 2000 dolarów na poród, a sama rodziła w bezpłatnym oddziale szpitala. Myślałam, iż zachowam tę informację na wypadek, gdyby Weronika go przekonała i Bartek chciał się wycofać. Ale nie było potrzeby. Jedyną rzeczą, która mnie trochę drażni, jest to, iż jest bardzo przywiązany do swojego dziecka i płaci niemałe alimenty na jego dostatnie dzieciństwo. Część z których, jestem pewna, Weronika wydaje na własne potrzeby.
Na razie z Bartkiem nie zalegalizowaliśmy naszego związku. Mieszkamy razem i nie znamy trosk. Widzę w nim kochającego mężczyznę, interesującego człowieka, żywiciela i czułego, wrażliwego partnera. Kiedy moja mama miała atak, to właśnie on pomógł jej finansowo i zapewnił odpowiednie warunki do powrotu do zdrowia. On mnie kocha, a ja bardzo kocham jego. I jestem w nim całkowicie pewna. Wiecie, u nas choćby jeszcze nie było żadnych kłótni. Choć jestem pewna, iż nie jestem ideałem i szczytem marzeń każdego mężczyzny.
Okazuje się, iż droga do serca twojego kawalera nie wiedzie przez żołądek czy łóżko. Trzeba po prostu być choć trochę wrażliwą i wyrozumiałą. A on z kolei zrobi wszystko, co w jego mocy, byście byli razem. Swoje zachowanie już dawno przemyślałam. Moje apetyty zmalały i już nie mam nadziei zostać żoną oligarchy i żyć na gotowym. W pełni odpowiada mi rola kobiety, która wita męża z pracy, pytając, jak mu minął dzień. To wspaniałe i nie zamienię takiego życia na żadne wątpliwe imprezy i kluby. Szkoda tylko, iż zrozumiałam to tak późno.