Warszawski bezdomny ratuje miliardera — nie wiedząc, iż to jego dawno zagubiony brat bliźniak

newsempire24.com 3 tygodni temu

Pamiętam, jak mężczyzna w eleganckim garniturze stał nieruchomo, a jego oczy przyklejone były do listu, który trzymałem w dłoni, jakby to był jedyny przedmiot w świecie, który miał znaczenie. Michał leżał w moich ramionach, ledwo oddychając. Jego skóra była blada, wargi zimne, a serce zwalniało. Nie miałem czasu w zastanowienie palce ruszyły natychmiast. Rozdarłem kopertę.

W środku nie było długiego tekstu, a jedynie stare zdjęcie, na odwrocie zapisany adres i imię napisane grubą czarną czcionką: Aleksander Wróbel.

Gdy zobaczyłem to nazwisko, uśmiech mężczyzny zniknął, oczy zwęziły się, a szczęka zaciśnęła.
Nie powinieneś tego czytać rzucił niskim, ostry głos.

Spojrzałem na niego.
Kim jest Aleksander Wróbel?

Zbliżył się.
To imię spali miasto do popiołu. jeżeli jesteś mądry, wyrzucisz to z pamięci i zapomnisz, iż je widziałeś.

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, rozległ się donośny ryk dzwonu kolejowego. Ciężki pociąg przemknął przez bocznicę, potrząsając ścianami przydrożnego schronienia. Ziemia zadrżała, ale mężczyzna w garniturze nie odwrócił wzroku od listu.

Michał jęknął w moich ramionach, otworzył na chwilę oczy.
Znajdź go Mateju zanim oni go znajdą wyszeptał, po czym znowu zgasł.

Paniką ścisnęła mi się pierś.
Michał! Trzymaj się!

Głos mężczyzny w garniturze stał się lodowaty.
jeżeli pójdziesz po Aleksandra Wróbla, wydałeś wyrok na własne życie i na życie brata, jeżeli przetrwa noc.

Stałem, chroniąc Michała przed nieznajomym.
Dlaczego więc boisz się go tak bardzo?

Uśmiechnął się słabo.
Bo Aleksander Wróbel jedyny żyjący wie, co stało się z twoją matką i dlaczego zostaliście porwani.

Słowa uderzyły mnie niczym cios. Mocno ścisnąłem list, aż zmiękł w dłoni.

Wtem Bogna wkroczyła między nas, trzymając pistolet.
Cofnij się nakazała nieznajomemu.

Jego uśmiech powrócił.
Znowu grasz bohaterkę, Bogno? Byłaś kiedyś jedną z nas. Wiesz, jak to się kończy.

Nie pozwolę ci odejść z tym listem odparła.

Patrzyli na siebie długo, w ciszy przerywanej jedynie kapanie wody z nieszczelnego dachu i szelmowskim oddechem Michała. W końcu nieznajomy cofnął się krok.
To nie koniec, Mateju. Ten list cię zgubi. A kiedy tak się stanie będę przyglądał się twojej zgubie.

Wyszedł z przydrożnego schronienia, znikając w cieniu bocznicy. Na chwilę zapanowała cisza, ale moje ręce drżały nie ze strachu, ale z gniewu.

Odwróciłem się do Bogny.
Idziemy pod ten adres, dziś wieczorem.

Jej oczy rozszerzyły się.
Mateju, nie rozumiesz

Rozumiem wystarczająco przerwałem. Aleksander Wróbel wie, gdzie jest moja matka. jeżeli muszę spalić miasto, by ją odnaleźć, zrobię to.

Jagoda, trzymająca ranne ramię, podniosła się z trudem.
Nie masz pojęcia, jak niebezpieczny jest Wróbel. Pracował dla twojego ojca przed pożarem. Był jedynym, któremu ojciec ufał w sprawach wszystkiego.

Zapytałem ją ostro.
Gdzie on teraz?

Zastanowiła się, spoglądając na Bognę.
Ten adres to nie jego dom, ale kryjówka. jeżeli tam jest, ukrywa się przed tymi samymi ludźmi, którzy ścigają ciebie.

Bogna pokręciła głową.
Mateju, nie wchodzisz tam bez wsparcia. Wróbel nie ufa nikomu. jeżeli pomyśli, iż jesteś po jego stronie, wystrzeli ci w głowę, zanim zdążysz odezwać się.

Spojrzałem na Michała. Jego oddech wciąż był nierówny, ale ręka lekko drgnęła w mojej dłoni. Trzymał się jeszcze.

Idę powiedziałem. A wy albo ze mną, albo w mojej drodze.

Bogna nie odpowiedziała, ale nie powstrzymała mnie.

Wyszliśmy z przydrożnego schronienia, przeciskając się przez mrok bocznicy. Każdy dźwięk podnosił serce luźny łańcuch szeleszczący na wietrze, skrzypienie zardzewiałego metalu, odległe echo kroków. Trzymałem Jagodę przy sobie, by nie upadła.

Adres kryjówki znajdował się zaledwie dwie ulice dalej, ukryty za starym magazynem. Z zewnątrz wyglądał na opuszczony deski przybite na oknach, drzwi lekko uchylone, jedynie na jednej zawiasie.

Gdy podeszliśmy bliżej, zobaczyłem małe czerwone światło na ścianie. Kamera.

Śledzą nas mruknąłem.

Bogna zapukała trzykrotnie, zatrzymała się, potem dwukrotnie.
To ja zawołała.

Po długiej chwili drzwi powoli się otworzyły. Wewnątrz stał mężczyzna wysokiej postury, z siwą brodą i oczami jak stal. W lewą rękę trzymał pistolet wymierzony w moje serce.

Mateusz Nowak odezwał się.

Zamarłem.
Znasz mnie?

Znam wszystko o tobie odpowiedział. I o twoim bracie.

Więc wiesz, iż potrzebuję odpowiedzi dodałem.

Zadzwonił do nas do środka. Wnętrze kryjówki było przyciemnione, pachniało delikatnie tytoniem. Na ścianach wisiały mapy połączone czerwonym sznurkiem i zdjęcia.

W samym centrum stało zdjęcie mojej matki nie to stare, co w liście, ale aktualne, z targu w Krakowie, w prostym szalu, a jej oczy te same oczy, które co rano widzę w lustrze.

Gardło ścisnęło się mi.
Gdzie ona jest?

Aleksander Wróbel podszedł bliżej.
Żyje. I jest w większym niebezpieczeństwie, niż możesz sobie wyobrazić.

Zabierz mnie do niej.

Odwrócił głowę.
jeżeli pójdziesz teraz, doprowadzisz ich prosto do niej. Zabiją ją, zanim zdążysz wypowiedzieć imię.

Zaciśnięte pięści wyczuwały drżenie.
Całe życie mnie przed nią chroniono. Nie czekam kolejnych dwudziestu lat.

Wróbel spojrzał na mnie z lekką nostalgią.
Mateju, ludzie, którzy cię ścigają, nie szukają jedynie pieniędzy czy władzy. Chcą tego, co twoja matka ma. Coś, co twój ojciec zostawił jej przed śmiercią. jeżeli to zdobędą miasto legnie w gruzach.

Bogna odezwała się po raz pierwszy od wejścia.
Co to jest?

Wróbel zawahał się, po czym zerknął na wciąż w mojej dłoni trzymany list.
Masz już część. Reszta jest z nią.

Jagoda przerwała napiętą ciszę.
A co się stanie, gdy zdobędą obie części?

Wróbel odpowiedział krótko.
Nie tylko cię zabiją. Wymażą was wszystkich. Jakbyście nigdy nie istnieli.

Pokój zamilkł. Spojrzałem ponownie na zdjęcie matki. Jej uśmiech był słaby, ale prawdziwy. Była żywa. Po raz pierwszy od lat poczułem nadzieję. Wiedziałem jednak, iż nadzieja nie ochroni jej.

Obróciłem się do Wróbla.
Powiedz mi, co mam zrobić.

Jego oczy spotkały moje.
Najpierw musisz być gotów zabić człowieka, który wywołał pożar.

Kogo masz na myśli? zapytałem.

Jego szczęka zaciśnięta była mocno.
Tego samego, który od lat poluje na ciebie po tym, jak wciągnąłeś brata do szpitala. Człowieka w garniturze.

Krew w żyłach przyspieszyła. W pamięci widziałem jego szyderczy uśmiech, słyszałem jego głos w deszczu. Nie uciekam już. To moja kolej na polowanie.

Słowa Wróbla zawisły w powietrzu jak dym.

Bogna przycisnęła pistolet mocniej. Twarz Jagody zbielała.

A ja? Czułem w żyłach płomień. Przez lata biegłem, żyjąc z kawałkami prawdy i półodpowiedziami. Teraz miałem imię, twarz i cel.

Człowiek w garniturze.

Ten sam, który prawie odebrał życie Michałowi. Ten sam, który znał przyczynę zniknięcia matki. Ten sam, który spalił moją przeszłość do popiołu.

Zbliżyłem się do Wróbla, głos mój był niski, ale stanowczy.
Powiedz mi, gdzie go znajdę.

Wróbel przyglądał się mi nieprzerwanie.
Nie jesteś gotowy.

Uderzyłem pięścią w stół, rozrzucając zdjęcia.
Mój brat umiera! Moja matka ukrywa się! Nie mów mi, iż nie jestem gotowy!

Po raz pierwszy w masce Wróbla pojawiła się szczelina. Jego szczęka drgnęła. Powoli opuścił pistolet.
Przypominasz mi ojca mruknął. Ten sam ogień. Ta sama uparta natura. Dlatego się was boją.

Wyciągnął z płaszcza kolejny, pożółkły kopertę, zniszczoną przez lata. Przesunął ją po stole w moją stronę.
W środku jest pierwszy krok. Gdy go otworzysz, nie będzie odwrotu. Albo uratujesz rodzinę jego oczy stwardniały albo ją pogrzebiesz.

Patrzyłem na kopertę, serce waliło jak młot. Szmer słabego oddechu Michała odbijał się w mojej głowie. Oczy matki, zamrożone na zdjęciu, zdawały się prześwietlać mnie.

Powoli wyciągnąłem rękę i wziąłem kopertę. W tej chwili wiedziałem, iż polowanie już się rozpoczęło. Nie walczyłem już tylko o odpowiedzi. Walczyłem o krew. A kiedy w końcu znajdę człowieka w garniturze, nie będzie już myśliwym. Będzie ofiarą.

Idź do oryginalnego materiału