Karty, BLIK czy przelewy internetowe – to dziś nasza codzienność. Ale choćby w tej cyfrowej wygodzie czyha pułapka. Wystarczy drobny błąd w tytule przelewu do... własnego małżonka, by obudzić zainteresowanie urzędu skarbowego.
Nie da się ukryć – Polacy pokochali bankowość mobilną. Przelew jednym kliknięciem, zakładanie lokaty w aplikacji, a choćby inwestowanie z poziomu telefonu to już standard. Banki, takie jak PKO BP, ING czy Millennium, prześcigają się w udogodnieniach. Starsi klienci, wcześniej nieufni, coraz chętniej uczą się korzystania z aplikacji, a młodsze pokolenie... bywa zbyt beztroskie.
Bo choć technologia daje komfort, to brak rozwagi w używaniu jej może mieć konsekwencje – zwłaszcza wtedy, gdy płacimy bliskim.
„Na pizzę i Netflix”, „Zaliczka na ucieczkę”, „Dzięki za wszystko” – brzmi zabawnie? Niestety, urzędnik w skarbówce może nie mieć takiego poczucia humoru. Tytuł przelewu to nie miejsce na memy, ale istotny element dokumentacji finansowej.
Zwłaszcza gdy przelewamy pieniądze małżonkowi. Bo choć między małżonkami z zasady nie nalicza się podatku od darowizny (do 36 120 zł w ciągu pięciu lat), to błędnie opisana transakcja może zostać uznana za darowiznę wymagającą zgłoszenia.
Jak się zabezpieczyć? Prosto. W tytule przelewu wystarczy wpisać precyzyjny opis:
- „Darowizna – na prezent” zamiast „Na urodziny”
- „Darowizna – święta” zamiast „Na święta”
- „Wsparcie domowe” zamiast „Na zakupy”
Taki szczegół może zadecydować, czy urząd skarbowy uzna przekazanie środków za zgodne z prawem, czy będzie domagać się wyjaśnień i ewentualnego podatku.
Jeszcze trudniejsza sytuacja pojawia się przy przekazaniu pieniędzy w gotówce. Tu brak przelewu oznacza brak jednoznacznego dowodu. A urząd może uznać taką darowiznę za niezgłoszoną i nałożyć karę. jeżeli przekroczymy dozwolony limit, konieczne jest złożenie formularza SD-Z2 i udokumentowanie przekazania pieniędzy.
Zgodnie z prawem, małżonkowie mają obowiązek wspierania się wzajemnie. Dlatego przelewy między nimi – zwłaszcza te związane z bieżącymi wydatkami – zwykle nie wzbudzają wątpliwości fiskusa. Ale... tylko wtedy, gdy są adekwatnie opisane. Bo urzędnik nie wie, iż „na nowe zasłony” to nie inwestycja w luksusowy prezent, tylko wspólny zakup do salonu.
Precyzyjny opis przelewu to nawyk, który naprawdę się opłaca. Pozwala uniknąć niepotrzebnych tłumaczeń, nerwów i – co najważniejsze – nieprzyjemnych konsekwencji prawnych. To niewielki wysiłek, który może zaoszczędzić wiele kłopotów.
W cyfrowym świecie, gdzie wszystko jest rejestrowane, choćby „niewinny przelew do męża” może trafić na biurko urzędnika. Warto więc zadbać o szczegóły – dla własnego bezpieczeństwa.