Uszkodzony laptop i teściowa obwinia nas

newsempire24.com 1 dzień temu

Dawid i Wioletta postanowili uczcić rocznicę poznania w przytajnej kawiarni w centrum Wrocławia. Wrócili do domu po północy.

— Nareszcie się zjawiliście! — powitała ich w drzwiach matka Dawida, Halina Nowak, ze skrzyżowanymi ramionami. — Gdzie się włóczyliście? Ja tu sama z wnukami haruję!

— Mamo, co się stało? — zdziwił się Dawid. — Przecież uwielbiasz dzieci Kasi.

— Tak ciężko było z nimi posiedzieć? — dodała Wioletta, zdejmując płaszcz.

— Wy sobie spacerujecie, a ja tu się męczę! — odcięła się teściowa. — A gdzie jest matka tych wnuków?

— Jest zajęta, a wy, oczywiście, odpoczywacie! — Halina wskazała na kuchnię. — Zmywajcie naczynia! Wyszliście się zabawić, teraz do roboty!

Dawid, marszcząc brwi, otworzył laptop. Nagle jego wzrok zastygł, a dłonie zacisnęły się na klapie. Zobaczył coś, co sprawiło, iż krew ścięła mu się w żyłach.

Po ślubie Dawid i Wioletta wynajmowali mieszkanie. Wówczas musieli przeprowadzić się do teściowej — brakowało im pieniędzy. Rodzice Wioletty mieszkali w jednopokojowym mieszkaniu z jej młodszym bratem, więc nie było tam miejsca dla młodej pary. Dawid zmienił pracę: pensja była niższa, ale obiecywano mu awans.

— Wiolett, to tylko tymczasowe — przekonywał. — U mamy będziemy oszczędzać. Mieszka sama, siostra tylko czasem przyjeżdża z dziećmi. Dajemy radę.

— Mogłabym dorobić, ty też — zaproponowała Wioletta.

— Co, harować dzień i noc? — warknął Dawid. — Cały dzień w biurze, potem jeszcze gdzieś biegać? Do domu tylko spać? A kiedy żyć?

— A życie z twoją matką to będzie życie? — westchnęła.

— Słuchaj, nie mamy pieniędzy! jeżeli u mamy będzie dobrze, szybciej uzbieramy na swoje mieszkanie.

Wioletta zamilkła. Nie chciała mieszkać z teściową. Raz widziała bratanków Dawida, dzieci jego siostry Kasi, na weselu. Hałaśliwe, rozpieszczone — nie zrobiły na niej dobrego wrażenia. Ale wyboru nie miała.

— No i co w tym złego? — powitała ich Halina. — Lepiej niż płacić obcym za czynsz. Rachunki rozkładamy na troje: wy dwie części, ja jedną. Na jedzenie składamy się tak samo. Ja robię zakupy, gotuję. Wy sprzątacie.

— Dobrze, mamo — zgodził się Dawid. — Wiolett, zgoda?

— Taak… — wyszeszczała.

Na początku wszystko szło gładko. Młodzi wracali do gotowej kolacji, rano czekało na nich śniadanie. Wioletta po pracy dorabiała w internecie, ale weekendy psuły wizyty bratanków. Kasia prawie się nie pojawiała, zostawiając dzieci od piątu do niedzieli.

Sprzątanie przy nich było niemożliwe: dzieci robiły bałagan, wchodziły wszędzie, potrafiły wturkować do sypialni, gdy Wioletta z Dawidem spali.

— Dawid, niech mama zabierze dzieci — prosiła Wioletta. — Śpimy!

— To tylko dzieci — machnął ręką. — Moi bratankowie, czyli twoi. Wytrzymaj.

— Pracowałam pół nocy!

— Nikt ci nie kazał. W porządku, wstaję. Mam spotkanie ze znajomymi, jedziemy na ryby. Wrócę wieczorem.

— A ja? Znowu sama z nimi?

— Mama jest w domu. Chcesz spokoju? Daj dzieciakom swój laptop, niech grają.

— Świetny pomysł! Daj swój — warknęła.

— Mam tam ważne dokumenty — odciął się. — Twoje rzeczy są ważniejsze?

— Mam projekt, dzisiaj deadline! — wybuchnęła. — Idź, sama sobie poradzę.

Tak było nie raz. Dawid wychodził ze znajomymi: raz na ryby, raz na grill, raz na miasto. Tego dnia znów wyjechał.

Halina karmiła dzieci.

— Wioletta, siadaj — rzuciła. — Naleśników mało, ale dla ciebie wystarczy. Dawid mówił, iż dzieci mogą pograć na twoim laptopie.

— To nieprawda! — oburzyła się. — Nie obiecywałam. Mam takze pracę, deadline dziś.

— Ależ z ciebie skąpiec — prychnęła teściowa. — Jesteśmy rodziną! Kasia nie daje swojego laptopa, bo drogi.

— Mam pracę na cały tydzień! — odcięła. — Zaraz siadam do projektu.

— Pozmywaj naczynia — rzuciła Halina, sięgając po telefon.

Wioletta myła naczynia, wściekła, iż nikt w domu nie posprząta choćby filiżanki. Teściowa już rozmawiała:

— Iza, oczywiście się spotkamy! Za godzinę w galerii. Kto hałasuje? Wnuki. Spokojna głowa, Wioletta z nimi zostanie. Niech się uczy, póki swoich nie ma.

Wioletta o mało nie upuściła talerza. Cicho wyszła z kuchni, spakowała się, wzięła laptopa i wyszła. Teściowa milczała — pewnie chciała oznajmić wyjście w ostatniej chwili.

Wioletta poszła do kawiarni internetowej, gdzie często pracowała. Usiadła w kącie, zamówiła kawę i pogrążyła się w projekcie. Po pół godziny zadzwonił Dawid:

— Wiolett, gdzie jesteś? Co się dzieje?

— Pracuję — spokojnie odpowiedziała. — Dziś oddaję projekt.

— Mama w panice! Gdzie jesteś?

— Nie mogę pracować w tym hałasie.

— Zrujnowałaś mamie spotkanie z koleżanką!

— Niech zaprosi ją do siebie.

— Z tymi urwisami?

— W takim razie sam z nimi zostań, a ją wypuść. One mają matkę!

— Fantazjujesz — warknął.

— A może to wy fantazjujecie? — odparowała. — Mama tak chętnie nas przyjęła, a my za to płacimy. W tym miesiącu zabrała od nas dodatkowe sto złotych na jedzenie. Tego nie widzisz?

— Jesteś małostkowa!

— A ty na co wydajesz? — wybuchnęła. — Na mamę ani grosza, wszystko ja. A na znajomych zawsze masz! Przez pół miesiąca twoi bratankowie jedzą na nasz koszt. Mama kupuje im słodycze, lody, a dla nas nic. Najlepsze kąski dla nich. Kasia zabiera je z pełnymi torbami. Gdy wynajmowaliśmy mieszkanie, wydawaliśmy trzy razy mniej! Ty nazywasz to oszczędzaniem? Chcesz tak żyć? Dostanę pieniądze za projekt i się wyprowadzam. Jesteś ze mną, czy rozwód?

— Wiolett, gdzie jesteś? — głos Dawida zadrżał.

— Po co ci to?

— Ryby odwołane. Nie chcę zostać w domu. Spędźmy dzień razem.

— Mam pracę — odcięła.

— Będę siedział cIch wątpliwości, wziął głęboki oddech i powiedział: “Masz rację, trzeba to skończyć. Dzisiaj rozmawiam z mamą”.

Idź do oryginalnego materiału