USA szuka ich po całym świecie. W Polsce też może zabraknąć

warszawawpigulce.pl 10 godzin temu

Światowy kryzys na rynku jaj nabiera tempa. Stany Zjednoczone, zmagające się z rekordowymi cenami i pustymi półkami sklepowymi, zwróciły się z oficjalną prośbą o pomoc do europejskich producentów. Duńczycy natychmiast odrzucili amerykańskie zapytanie, powołując się na własne niedobory, a podobne prośby trafiły również do Szwecji, Holandii i innych państw europejskich. Polska, w tej chwili jeden z czołowych producentów jaj w Europie, sama stoi przed poważnym wyzwaniem – nadchodzące regulacje unijne mogą doprowadzić do załamania krajowej produkcji właśnie w momencie, gdy światowy popyt osiąga szczyt.

Fot. Obraz zaprojektowany przez Warszawa w Pigułce wygenerowany w DALL·E 3.

Amerykański Departament Rolnictwa pod koniec lutego wysłał formalne zapytania do europejskich producentów jaj, w tym Danii, badając ich możliwości i chęć eksportu jaj na amerykański rynek. W liście przeanalizowanym przez agencję Reuters, przedstawiciel USA pytał wprost: „Czy macie szacunkową liczbę jaj, które mogłyby zostać dostarczone do Stanów Zjednoczonych, zakładając, iż spełniają wszystkie wymagania importowe?” Prośba ta nadeszła w niezwykle delikatnym momencie politycznym, gdyż zbiegła się z nowymi amerykańskimi cłami na kraje europejskie oraz groźbą wprowadzenia kolejnych restrykcji handlowych.

Szczególnie kuriozalny kontekst nadaje tej sytuacji trwający spór między USA a Danią o Grenlandię. Prezydent Trump ponownie zagroził sankcjami gospodarczymi, jeżeli Dania nie przekaże kontroli nad tym terytorium Stanom Zjednoczonym, wyrażając przekonanie, iż jego kraj „ostatecznie przejmie Grenlandię”. Fakt, iż administracja USA zwraca się do Duńczyków o pomoc w kryzysie jajecznym w tym samym czasie, wywołał falę ironicznych komentarzy w mediach społecznościowych. „To jest powód do śmiechu” oraz „niech Trump usiądzie i spróbuje wysiedzieć jajka” – to tylko niektóre z reakcji Amerykanów na tę dyplomatyczną niezręczność.

Duńskie stowarzyszenie producentów jaj odniosło się do amerykańskiej prośby z dyplomatyczną powściągliwością, deklarując iż „przyjrzy się sprawie”, jednocześnie gwałtownie studziło oczekiwania administracji USA. „Na całym świecie brakuje jajek, ponieważ konsumpcja rośnie, a wiele państw jest dotkniętych ptasią grypą” – wyjaśnił rzecznik duńskiego stowarzyszenia, dodając, iż w Europie w tej chwili nie ma nadwyżek jaj. Duńczycy zaznaczyli również, iż eksport jaj do USA jest szczególnie trudny ze względu na rygorystyczne amerykańskie regulacje dotyczące higieny oraz inne wymogi formalne.

Sytuacja na amerykańskim rynku jaj jest rzeczywiście dramatyczna. Ceny hurtowe biją kolejne rekordy, głównie z powodu epidemii ptasiej grypy, która dziesiątkuje stada kur niosek. Paradoksalnie, Trump podczas kampanii wyborczej obiecywał obniżenie cen jaj „już pierwszego dnia prezydentury”, tymczasem w lutym, pierwszym pełnym miesiącu jego urzędowania, ceny wzrosły o zawrotne 59 procent w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego. W wielu amerykańskich supermarketach wprowadzono już limity sprzedaży jaj, a na niektórych półkach po prostu ich brakuje.

Administracja prezydenta Trumpa podjęła szeroko zakrojone działania, aby poradzić sobie z kryzysem. Sekretarz rolnictwa, Brooke Rollins, ogłosiła warty miliard dolarów program walki z ptasią grypą, którego elementem jest poszukiwanie nowych źródeł importu jaj. W lutym Turcja rozpoczęła eksport około 15 tysięcy ton jaj do USA, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb największej gospodarki świata.

Amerykańskie zapytania o możliwość eksportu jaj zostały skierowane, poza Danią, również do Szwecji i Holandii – państw znanych z wydajnej produkcji rolnej. Jednak sytuacja w całej Europie jest napięta, ponieważ kontynent walczy z własnymi wyzwaniami dotyczącymi produkcji jaj, w tym z przypadkami ptasiej grypy oraz rosnącymi kosztami paszy dla drobiu.

Polska, będąca w tej chwili jednym z największych producentów jaj w Unii Europejskiej, teoretycznie mogłaby skorzystać na tym globalnym kryzysie, jednak nowe regulacje planowane przez Komisję Europejską mogą drastycznie zmienić tę sytuację. UE zamierza wprowadzić obowiązek znakowania jaj bezpośrednio na fermach, w miejscu produkcji. To fundamentalna zmiana w stosunku do obecnej praktyki, gdzie większość polskich firm znakuje jaja dopiero w sortowniach.

Ta pozornie drobna zmiana regulacyjna wiąże się z kolosalnymi kosztami dla polskich producentów. Konieczne będzie zakupienie specjalistycznego sprzętu do znakowania jaj na każdej fermie, reorganizacja całego procesu produkcyjnego oraz przeszkolenie personelu. Dla wielu małych i średnich producentów koszty dostosowania się do nowych wymagań mogą okazać się nie do udźwignięcia, co może doprowadzić do ich bankructwa i dalszej konsolidacji rynku w rękach największych graczy.

Eksperci z branży drobiarskiej alarmują, iż nowe przepisy mogą spowodować spadek krajowej produkcji jaj choćby o 20-30 procent w ciągu pierwszego roku po ich wprowadzeniu. Taki scenariusz oznaczałby nie tylko utratę przez Polskę pozycji czołowego eksportera jaj w Europie, ale również poważne problemy z zaspokojeniem wewnętrznego popytu.

Skutki społeczne takiej zmiany mogą być dalekosiężne. Przede wszystkim, należy spodziewać się znaczącego wzrostu cen jaj na polskim rynku. Produkt, który stanowi podstawę wielu polskich dań i jest istotnym źródłem taniego białka dla mniej zamożnych gospodarstw domowych, może stać się dobrem mniej dostępnym. Wyższe ceny jaj przełożą się również na wzrost kosztów produkcji w branży piekarniczej i cukierniczej, co spowoduje łańcuchową reakcję podwyżek cen wielu artykułów spożywczych.

Na obszarach wiejskich, gdzie produkcja jaj stanowi istotne źródło dochodów dla wielu rodzin, zamknięcie mniejszych ferm może doprowadzić do wzrostu bezrobocia i pogłębienia problemów ekonomicznych. Szacuje się, iż choćby 15-20 tysięcy miejsc pracy może być zagrożonych w sektorze produkcji jaj i branżach powiązanych. Szczególnie dotkliwe może to być w regionach, gdzie alternatywne możliwości zatrudnienia są ograniczone.

Paradoksalnie, w momencie gdy świat pilnie poszukuje nowych źródeł dostaw jaj, Europa, a szczególnie Polska, wprowadza regulacje, które mogą znacząco ograniczyć produkcję. Krytycznie nastawieni do nowych przepisów przedstawiciele branży wskazują, iż wymóg znakowania jaj bezpośrednio na fermach nie przyniesie istotnych korzyści dla konsumentów ani nie poprawi bezpieczeństwa żywności, generując jednocześnie ogromne koszty dla producentów.

Komisja Europejska argumentuje jednak, iż nowe przepisy mają na celu zwiększenie transparentności w łańcuchu dostaw oraz lepszą identyfikowalność produktów w przypadku wystąpienia zagrożeń dla zdrowia publicznego. Zwolennicy regulacji podkreślają również, iż podobne wymogi z powodzeniem funkcjonują już w niektórych krajach UE, a ich wdrożenie jest kwestią czasu i odpowiednich inwestycji.

Dla globalnego rynku jaj najbliższe miesiące będą okresem intensywnych turbulencji. Amerykańska administracja kontynuuje poszukiwania nowych źródeł importu, rozważając nawiązanie współpracy z odległymi partnerami, takimi jak Australia czy Argentyna, mimo ogromnych kosztów logistycznych takiego rozwiązania. Jednocześnie rząd USA intensyfikuje wysiłki na rzecz zwalczania ptasiej grypy i odbudowy krajowego potencjału produkcyjnego.

W Europie, a szczególnie w Polsce, producenci jaj muszą równocześnie reagować na rosnący popyt eksportowy oraz przygotowywać się do kosztownych zmian regulacyjnych. Ta sytuacja przypomina chodzenie po linie – z jednej strony kuszący jest potencjalny zysk z eksportu do USA po wyższych cenach, z drugiej istnieje ryzyko, iż za kilka miesięcy całkowita produkcja znacząco spadnie.

Dla zwykłych konsumentów zarówno w Ameryce, jak i w Europie, kryzys jajeczny oznacza nie tylko wyższe ceny, ale również potencjalne zmiany w nawykach żywieniowych. W USA już teraz obserwuje się zwiększone zainteresowanie roślinnymi zamiennikami jaj, a restauracje i producenci żywności szukają alternatywnych składników dla swoich produktów.

Analitycy rynkowi przewidują, iż globalna sytuacja na rynku jaj może ustabilizować się dopiero w drugiej połowie 2026 roku, gdy amerykańscy producenci odbudują swój potencjał, a europejscy dostosują się do nowych wymagań regulacyjnych. Do tego czasu należy spodziewać się podwyższonej zmienności cen i okresowych niedoborów podaży.

Historia pokazuje, iż kryzysy na rynkach żywnościowych często prowadzą do innowacji i transformacji całych branż. Obecna sytuacja może przyspieszyć rozwój bardziej zrównoważonych metod produkcji jaj, zwiększyć inwestycje w technologie monitorowania zdrowia stad czy choćby doprowadzić do przełomów w hodowli drobiu odpornego na ptasią grypę.

Paradoksalnie, sytuacja gdzie USA prosi o pomoc Danię – kraj, któremu jednocześnie grozi sankcjami – pokazuje, jak skomplikowane i współzależne są w tej chwili globalne łańcuchy dostaw żywności. Polityczne napięcia mogą wpływać na handel podstawowymi produktami spożywczymi, co w dłuższej perspektywie może skłonić kraje do zwiększenia samowystarczalności żywnościowej jako elementu bezpieczeństwa narodowego.

Dla Polski, która przez lata budowała swoją pozycję jako „jajeczna potęga” Europy, nadchodzące miesiące będą testem elastyczności i zdolności adaptacyjnych całego sektora. Od tego, jak branża poradzi sobie z podwójnym wyzwaniem – potencjalnie zwiększonym popytem eksportowym oraz kosztownymi zmianami regulacyjnymi – zależeć będzie nie tylko przyszłość krajowych producentów jaj, ale również ceny tego podstawowego produktu na polskich stołach.

Idź do oryginalnego materiału