Ucieczka z domu po bójce z mamą o opiekę nad chorym bratem

polregion.pl 3 dni temu

„Mama przeklina mnie za to, iż nie pomagam jej z chorym bratem”: Po maturze spakowałam walizkę i uciekłam z domu

Moja matka nie ma skrupułów – ochoczo zasypuje mnie wściekłymi wiadomościami. Zablokowałam już mnóstwo numerów, ale ona wciąż pisze z nowych. Słowa bywają różne, ale zawsze pełne są przekleństw i złych życzeń. Życzy mi chorób, śmierci, nieszczęść.

Jak można tak mówić do własnego dziecka? Dla niej to zupełnie normalne. Od dekady istnieje tylko mój brat Miłosz. Ja jestem jedynie służącą – do sprzątania i pilnowania go.

––––– REKLAMA –––––
Odtwórz wideo
––––––––––

Mój brat ma innego ojca. Mama wyszła za mąż ponownie, gdy miałam jedenaście lat. Ojca prawie nie pamiętam, ale mama nigdy o nim dobrze nie mówiła. Jako mała dziewczynka myślałam, iż to potwór, bo matka bez przerwy obrzucała go błotem. Teraz znalazłam się na jego miejscu.

Ojczym był spokojny. Nie kłóciliśmy się, trzymaliśmy dystans, ale gdy prosiłam o pomoc – na przykład z zadaniem domowym – nigdy nie odmawiał.

Gdy miałam czternaście lat, urodził się Miłosz. gwałtownie okazało się, iż jest chory. Mama z ojczymem biegali po lekarzach. Najpierw była nadzieja, potem diagnozy brzmiały coraz gorzej.

Stwierdzili upośledzenie, potem chorobę nieuleczalną. Ojczym nie wytrzymał. Dostał zawału, tydzień walczył na intensywnej terapii, aż w końcu umarł. Moje życie zamieniło się w koszmar.

––––––––––

Rozumiem matkę. Miała pod opieką dziecko, które krzyczało, biło się, raniło innych lub wpadało w dziwne, niespodziewane stany. Ale gdy proponowano jej ośrodek specjalny, odmawiała. Mówiła, iż to jej krzyż i będzie go dźwigać.

Tylko iż sama nie dała rady, więc połowa obowiązków spadła na mnie. Wracałam ze szkoły, mama szła do pracy, a ja zostawałam z Miłoszem. Było ciężko, czasem obrzydliwie – dzieci z takimi schorzeniami nie zawsze panują nad swoim ciałem.

Nie miałam normalnego dzieciństwa. Szkoła, potem brat, a gdy mama wracała z pracy, ja siadałam do lekcji wśród jego krzyków. Trzy razy proponowano jej oddanie go do ośrodka. Za każdym razem odmawiała. „Dam radę” – mówiła. Tylko iż ja nie dawałam rady.

Gdy skończyłam liceum, spakowałam się i uciekłam w dniu, gdy mama oznajmiła, iż nie pójdę na studia – muszę zostać i zajmować się bratem.

––––––––––

Mieszkałam u koleżanki, znalazłam pracę, potem wynajęłam pokój. Studia? Zapomnij. Nie było mnie na nie stać – ani dzienne, ani zaoczne.

Minęło już prawie dziesięć lat, odkąd nie mam z matką kontaktu. Gdy w końcu zaczęłam zarabiać lepiej, spróbowałam do niej napisać. Myślałam, iż wyślę jej trochę pieniędzy, pomogę. Ale spotkała mnie tylko fala nienawiści.

Wrzeszczała, iż ją zdradziłam, iż zostawiłam ją samą z chorym synem, iż teraz udaję dobrą. Żądała, bym wróciła i pomagała. Przypomniały mi się wszystkie koszmary z dzieciństwa – zrobiło mi się niedobrze.

Powiedziałam, iż mogę wspierać ją finansowo, ale nic więcej. W odpowiedzi usłyszałam tylko wyzwiska. Od tamtej pory nie rozmawiałyśmy. Teraz od czasu do czasu dostaję wściekłe SMS-y z nieznanych numerów. Już nie wierzę, iż kiedykolwiek się pogodzimy.

––––––––––

Po tym, co mi napisała, nie chcę jej widzieć. Każdy wybiera swoje drogi. Ona wybrała swoje, ja swoją. Ale zawsze, gdy dostaję taką wiadomość, czuję się, jakbym znowu była tym przerażonym dzieckiem. Jakbym znowu stała w kuchni, słuchając jego krzyków i jej przekleństw.

Idź do oryginalnego materiału