Twoja mama nie może u nas mieszkać – słyszę rozmowę syna z synową. – Przecież dobrze wiesz, w jakiej sytuacji się znalazła. Przez całe życie nam pomagała – próbował przekonać żonę syn. – Nic mnie to nie obchodzi. Mam swoją mamę. A twoja mama ma córkę, niech idzie do niej – stwierdziła Anna. Siedziałam u syna w kuchni, piłam herbatę i zupełnie nie wiedziałam, co mam teraz robić. Przecież przez te wszystkie lata wspierałam tylko syna, córce nie pomagałam wcale, a teraz on odmawia, bym u niego mieszkała

przytulnosc.pl 4 godzin temu

– Twoja mama nie może u nas mieszkać – słyszę rozmowę syna z synową.

– Przecież dobrze wiesz, w jakiej sytuacji się znalazła. Przez całe życie nam pomagała – próbował przekonać żonę syn.

– Nic nie wiem. Mam swoją mamę. A twoja mama ma córkę, niech idzie do niej – stwierdziła Anna.

Siedziałam u syna w kuchni, piłam herbatę i zupełnie nie wiedziałam, co mam teraz robić. Przecież przez te wszystkie lata wspierałam tylko syna, córce nie pomagałam wcale, a teraz on odmawia, bym u niego mieszkała.

Mam 57 lat. Niedawno straciłam męża, z którym przeżyłam ostatnie 15 lat, i znalazłam się na ulicy.

Z Michałem mieszkaliśmy w jego wspaniałym trzypokojowym mieszkaniu. Swoje mieszkanie zostawiłam córce i od razu przepisałam na nią, żeby ona i jej mąż już czuli, iż gospodarzą na swoim, a nie na cudzym.

Syn ożenił się i zamieszkał osobno. Na początku on i synowa wynajmowali mieszkanie. Później mama mojej synowej wyjechała do Norwegii i zaczęła mówić, iż dobrze by było, gdybyśmy kupili dzieciom mieszkanie.

Nie miałam nic przeciwko temu. Żyjąc u Michała na gotowym, nie wydawałam szczególnie pieniędzy, bo mąż miał pieniądze i mnie w pełni utrzymywał, a ja tymczasem odkładałam swoje oszczędności.

Kiedy syn kupował mieszkanie, oddałam mu wszystkie swoje oszczędności. Córka nie miała nic przeciwko, zrozumiała sytuację, która się wytworzyła.

Później stale pomagałam tylko synowi, bo uważałam, iż córka ma męża i to on powinien ją utrzymywać. W końcu zostawiłam jej swoje mieszkanie, a to też niemało.

Tak więc pomyślałam o dzieciach, a o sobie nie. Uważałam, iż jestem również zabezpieczona, ponieważ mój mąż rzeczywiście był bardzo dobry i niczego mi nie żałował.

Michał miał jedną córkę, która mieszkała w innym mieście i przyjeżdżała rzadko. Kiedy nagle zmarł, przyjechała na pogrzeb i dała mi dwa tygodnie na wyprowadzkę.

Chce wyremontować mieszkanie i później je sprzedać.

Nie byliśmy z Michałem oficjalnie małżeństwem, nie uważaliśmy, iż pieczątka w paszporcie coś zmienia, ale okazało się, iż jednak ma to znaczenie.

Ponieważ mąż nie zostawił testamentu, jedyną spadkobierczynią została jego córka.

Mogłabym walczyć o swoje prawa, ale tylko przez sąd, a na to nie mam pieniędzy.

Miałam nadzieję, iż mogę zamieszkać u syna, ale synowa jest kategorycznie przeciwna i mówi, żebym poszła do córki.

– Mamo, nie możesz u nas mieszkać, mamy mało miejsca. Mam dwoje nastolatków – mówi córka. – Nie obrażaj się, ale pomagałaś bratu, więc to on powinien cię do siebie zabrać.

Tak to moje dzieci mnie odsyłają jak piłkę. Synowa odsyła mnie do córki, a córka do syna i synowej.

– Skoro już taka sytuacja – mówi do mnie synowa – to jedź do mojej mamy do Norwegii i tam zarób sobie na mieszkanie.

Szwagierka już do mnie dzwoniła, zaprasza do siebie.

Łatwo im mówić, a ja nigdy za granicą nie byłam i się boję. A jeżeli mi się nie uda? Mam 57 lat.

Poza tym, czy każda imigrantka od razu zarabia na mieszkanie? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Nie jestem tego pewna.

Jaką decyzję mam podjąć? Wygląda na to, iż Norwegia jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem.

Ale czegoś takiego od dzieci się nie spodziewałam. Dlaczego synowa odsyła mnie do córki? Czy rzeczywiście tak jest sprawiedliwiej?

Idź do oryginalnego materiału