Trudny wybór

twojacena.pl 12 godzin temu

Trudna decyzja

„Babciu, nie chcę owsianki” – powiedział cicho Kacper, odsuwając powoli talerz, nie spuszczając wzroku z Wandy.

Tak samo robiła kiedyś jej córka. Gdy nie chciała zupy czy kaszy, delikatnie przesuwała talerz ku krawędzi stołu, aż ten spadał na podłogę. Skąd on to zna? Przecież nie mógł tego widzieć ani pamiętać. Dorosła Kinga nigdy się tak nie zachowywała. Czyżby to były geny?

Małą córeczkę Wanda zwykle beształa, ale na Kacpra nie potrafiła się gniewać.

„Stop!” – zawołała, zanim talerz znalazł się na skraju. – „Nie chcesz, nie jedz. Wypij herbatę.”

„A można cukierka?” – zapytał Kacper.

„Cukierka nie. Zjadłeś jednego przed śniadaniem i straciłeś apetyt. Do obiadu nic słodkiego.”

„Eee, babciuuu…” – jęknął chłopiec.

W jego oczach pojawiły się łzy, usta wykrzywiły się w grymasie – za chwilę miał wybuchnąć płaczem. Mały urwis doskonale wiedział, jak działają na nią jego łzy, i bezwstydnie to wykorzystywał.

„Płacze tak samo, jak Kinga w dzieciństwie” – pomyślała z goryczą Wanda, gotowa już ustąpić. Ale w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.

„Możesz wziąć ciastko” – rzuciła, wychodząc z kuchni.

„Nie chcę ciastka!” – kapryśnie krzyknął Kacper za jej plecami.

Wanda otworzyła drzwi. Na progu stał Marek, jej zięć i ojciec Kacpra.

„Dzień dobry, Wando Michałówno. Jak zawsze pięknie pani wygląda” – powiedział z uśmiechem.

Było jej miło, ale odpowiedziała chłodno:

„Daj Boże zdrowie. Proszę wejść.”

„Tato!” – do przedpokoju wpadł Kacper.

Marek schylił się i podniósł syna, przyciskając go mocno.

„Jaki ciężki już jesteś. Tak wyrósł!” – W oczach Marka pojawiła się czułość.

„A co mi przyniosłeś?” – spytał Kacper, lekko odsuwając się od ojca.

„A ty byłeś grzeczny? Słuchał babci? Nie psocił?” – Marek spojrzał na Wandę. Ta milczała, odwracając wzrok.

„No, przyznawaj się, co nabroiłeś?” – potarmosił syna Marek.

„Nie zjadłem owsianki. W przedszkolu mnie ukarali, bo pobiłem się z Jackiem. To nie moja wina, on pierwszy zaczął. Popchnął mnie i zabrał mi samochodzik. Oddałem mu, a ukarali tylko mnie.”

„To niesprawiedliwe” – pokiwał głową Marek.

„Kacper, idź do pokoju, muszę porozmawiać z tatą.”

Marek postawił syna na podłodze, sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął zabawkę – mały samochodzik. Zadowolony chłopiec pobiegł do swojego pokoju. Marek wszedł za Wandą do kuchni i usiadł przy stole. Wanda zabrała talerz z niedojedzoną owsianką i pozostała przy zlewie.

„Matka tego Jacka nasłuchałam się niestworzonych rzeczy. Żądała, żebym ukarała Kacpra. A Jacek sam bije inne dzieci, a potem informuje na nich. Dzieci się czasem biją, to normalne. Ale nie powinieneś zachęcać Kacpra do oddawania” – powiedziała z wyrzutem.

„Jestem pani tak wdzięczny, Wando Michałówno, iż zajęła się pani moim synem. Sam bym nie dał rady.”

„A jak inaczej? Jestem jego babcią” – odparła.

Wanda doskonale wiedziała, iż się droczy. Tak, Kacper był jej wnukiem, ale wyglądała raczej na jego matkę niż babcię.

„Wando Michałówno, może jednak zatrudnimy nianię?” – Marek zawsze zwracał się do niej per „pani”, podkreślając jej status. Skrzywiła się.

„Co pan wygaduje?” – Wanda rzuciła szybkie spojrzenie na Marka.

Ten przyglądał się jej uważnie. Kobieta zawsze wyczuwała zainteresowany wzrok mężczyzny. Było jej jednocześnie przyjemnie i niezręcznie.

Odwróciła się do zlewu, bez potrzeby odkręciła wodę i natychmiast zakręciła kran. „Boże, denerwuję się. Tylko tego brakowało, żeby to zauważył.” Znów spojrzała na niego i skrzyżowała ręce na piersi.

„Żadnej niani. Myśli pan, iż obca kobieta zajmie się pańskim synem lepiej niż ja? I nie chcę o tym słyszeć.”

„Ale on wymaga dużo uwagi. Mogłaby pani zająć się swoim życiem…” – Marek zająknął się i zakrztusił.

„Pan też mógłby zająć się swoim.”

Spojrzeli na siebie i odwrócili wzrok.

Nigdy nie rozumiała, co takiego mądry i stateczny Marek znalazł w jej lekkomyślnej i kapryśnej córce. Był od Kingi starszy o piętnaście lat i bardziej pasował wiekiem do Wandy niż do jej córki.

Ale kochał Kingę, tego była pewna. choćby trochę jej zazdrościła. Gdy Kinga oznajmiła, iż wychodzi za mąż, Wanda oczywiście próbowała odwieść ją od tego pomysłu.

„Jest od ciebie starszy, mądrzejszy, a ty jeszcze jesteś dzieckiem. Co może was łączyć?”

„Mamo, kochamy się. Nie jestem dzieckiem, mam dwadzieścia lat. jeżeli mi zabronisz, ucieknę z domu. I tak go poślubię. A ty po prostu mi zazdrościsz” – boleśnie dodała Kinga.

„Nie spiesz się, poznajcie się lepiej” – Wanda miała nadzieję, iż w tym czasie Marek się rozczaruje i zrezygnuje. – „Pasowałby ci rówieśnik.”

„Wszyscy oni są nudni. Powiedz, gdybyś poznała Marka wcześniej niż ja, czy nie wyszłabyś za niego?” – przebiegle spytała Kinga.

„Nawet nie wie, jak bardzo ma rację” – musiała przyznać przed sobą Wanda.

Próbowała także przemówić do rozsądku Marka, odwieść go od małżeństwa z córką. Jest dorosły, po co mu taka młoda żona, która nic nie potrafi.

„Nauczy się. Szaleńczo kocham pani córkę. Będzie szczęśliwa, proszę mi wierzyć” – mówił Marek, a Wanda nie wątpiła, iż mówi prawdę.

Kinga i Marek pobrali się. Oczywiście córka rzuciła studia, bo natychmiast zaszła w ciążę. Starała się być dobrą żoną. Dzwoniła do matki po rady: jak ugotować barszcz, jak zrobić kotlety, co dodać do naleśników, żeby były cienkie i się nie rwały. I matką też była dobrą.

Gdy Kacper podrósł, poszedł do przedszkA gdy wieczorem Kacper zasnął wtulony w poduszkę, a Marek delikatnie objął Wandę w pół, zrozumiała, iż czasem szczęście przychodzi nieoczekiwanie, wystarczy tylko mieć odwagę je przyjąć.

Idź do oryginalnego materiału