Trudności w Drodze do Szczęścia

twojacena.pl 1 tydzień temu

Trudne szczęście

W piątek główna księgowa przyszła do pracy odświętnie ubrana, z butelką drogiego wina, tortem i paczką wędlin.

— Dziewczyny, po pracy nie rozchodzimy się, posiedzimy chwilę, uczcimy moje urodziny — oznajmiła.

Wszyscy rzucili się, by ją uściskać i pogratulować. Gratulowała też Agnieszka. Trafiła do firmy zupełnie niedoświadczona, zbierała cięgi za błędy, ale szczerze uważała Mariannę za swoją mentorkę. Ta objęła Agnieszkę i szepnęła jej do ucha:

— Jeszcze trochę popracuję i przejdę na emeryturę. Ciebie, Agnieszko, planuję wysunąć na moje miejsce. Wierzę, iż dasz radę. Jesteś obowiązkowa, poważna…

Agnieszka nie zdążyła podziękować za zaufanie, bo już kolejna koleżanka podeszła z życzeniami.

Pracę skończyli wcześniej, oczyścili z papierów duży stół w gabinecie głównej księgowej, przykryli papierowym obrusem, wystawili wszystko, co znaleźli w lodówce. Na początku imprezy pojawił się dyrektor z szefami innych działów. Wręczył ogromny bukit róż i prezent. Zrobiło się znowu gwarno. Agnieszka wymknęła się cichaczem z gabinetu.

— I gdzie to się wybierasz? Dopiero usiedliśmy — dogoniła ją na korytarzu koleżanka i przyjaciółka Kasia.

— Muszę iść, ojciec jest sam w domu.

— Posiedziałabyś chwilę, pół godziny, nic się z nim nie stanie — przekonywała Kasia.

— Nie namawiaj. Nie lubi, gdy się spóźniam, zaczyna się denerwować, ciśnienie mu skacze. W jego wieku to niebezpieczne.

— W jakim to wieku? Ile ma?

— Siedemdziesiąt jeden — westchnęła Agnieszka.

— Czy to w ogóle wiek? W tym wieku niektórzy jeszcze się zakochują i żenią…

— Naprawdę, Kasiu, muszę iść. Wytłumacz za mnie. — Agnieszka odwróciła się, by odejść, ale Kasia zatrzymała ją za rękę.

— Zapędziłaś się w kozi róg. Jesteś młoda, a nie masz życia osobistego. Czy to normalne? Twój ojciec nie chce, żebyś założyła rodzinę? Nie marzy o wnukach?

— O jakich wnukach mówisz? Mam już czterdzieści dwa…

— No i co? Za wcześnie się poddałaś. W tym tempie przeżyjesz ojca… Ojej, przepraszam — urwała Kasia, widząc gniewne spojrzenie Agnieszki. — Ale kto ci powie prawdę, jeżeli nie ja? On jest chory?

— Nie, po prostu się starzeje, boi się umrzeć w samotności.

— Nie rozumiem cię, Agnieszko. Twoja matka tańczyła wokół niego całe życie. I gdzie jest teraz? A ty…

— Dosyć. To moje życie. — Agnieszka wyrwała rękę i gwałtownie poszła korytarzem do swojego gabinetu po rzeczy.
Kasia patrzyła za nią ze smutkiem i litością.

Na zewnątrz pachniało wiosną, śnieg prawie stopniał, niedługo pękną pąki na drzewach… W drodze do domu Agnieszka wstąpiła do sklepu. Przy kasie stała kolejka. Spojrzała na zegarek. Miała czas, wyszła z pracy wcześniej, do domu dziesięć minut, zdąży. I uspokoiła się.

W domu celowo hałaśliwie rozbierała się w przedpokoju, żeby ojciec usłyszał. ZanieAgnieszka weszła do kuchni, uśmiechając się na myśl o jutrzejszym spotkaniu z Jurkiem, pierwszym od lat, które naprawdę należało tylko do nich.

Idź do oryginalnego materiału