Trudne szczęście
W piątek główna księgowa przyszła do pracy odświętnie ubrana, z butelką droższego wina, tortem i paczką wędlin.
— Dziewczyny, po pracy się nie rozchodzimy, posiedzimy chwilkę, uczcimy moje urodziny — oznajmiła.
Wszystkie rzuciły się ją ściskać i gratulować. Gratulowała też Alicja. Trafiła do firmy zupełnie niedoświadczona, łapała po łapach za błędy, ale szczerze uważała Hannę Nowak za swoją mentorkę. Tamta przytuliła Alicję i szepnęła jej do ucha:
— Jeszcze trochę popracuję i na emeryturę. Ciebie, Alu, zamierzam zaproponować na moje miejsce. Dasz radę. Jesteś obowiązkowa, poważna…
Alicja nie zdążyła podziękować za zaufanie, gdy kolejna koleżanka podeszła z życzeniami.
Pracę skończyli wcześniej, oczyścili z papierów duży stół w gabinecie głównej księgowej, nakryli papierowym obrusem, wystawili wszystko, co znalazło się w firmowej lodówce. Na początku imprezy przyszedł dyrektor z przełożonymi innych działów. Wręczył duży buż róż i prezent. Znowu zrobiło się głośno. Alicja wymknęła się cicho z pokoju.
— Gdzie się wybierasz? Dopiero co usiedliśmy — dogoniła ją w korytarzu koleżanka i przyjaciółka Kasia.
— Muszę iść, ojciec jest sam w domu.
— Posiedziałabyś chociaż pół godziny, nic mu się nie stanie — powiedziała Kasia.
— Nie namawiaj. Nie lubi, gdy się spóźniam, zaczyna się denerwować, skacze mu ciśnienie. W jego wieku to niebezpieczne.
— W jakim wieku? Ile on ma?
— Siedemdziesiąt jeden — westchnęła Alicja.
— Toż to jeszcze młody wiek! W tym wieku niektórzy się jeszcze zakochują i żenią…
— Naprawdę, Kasiu, muszę iść. Przeproś za mnie. — Alicja odwróciła się, by odejść, ale Kasia chwyciła ją za rękę.
— Zapędziłaś się w kozi róg. Jesteś młoda, zero życia osobistego. To normalne? Twój ojciec nie chce, żebyś miała rodzinę? Wnuków nie pragnie?
— O jakich wnukach mówisz? Mam już czterdzieści dwa…
— No i co? Przedwcześnie się zakopałaś. W takim tempie przeżyjesz ojca… Ojej, przepraszam — urwała Kasia, widząc surowe spojrzenie Alicji. — Ale kto ci powie prawdę, jak nie ja? Jest chory?
— Nie, po prostu się starzeje, boi się umrzeć sam.
— Nie rozumiem cię, Alu. Twoja matka tańczyła wokół niego całe życie. I gdzie jest? Teraz ty…
— Dość. To moje życie. — Alicja wyrwała rękę i gwałtownie poszła korytarzem do swojego gabinetu po kurtkę.
Kasia spojrzała za nią ze smutkiem i współczuciem.
Na dworze pachniało wiosną. Śnieg już prawie stopniał, lada dzień pękną pąki na drzewach… W drodze do domu Alicja wstąpiła do sklepu. Przy kasie stała kolejka. Spojrzała na zegarek. Miała czas — wyszła wcześniej z pracy, do domu dziesięć minut, zdąży. I uspokoiła się.
W domu celowo hałaśliwie rozbierała się w przedpokoju, żeby ojciec słyszał. Zaniosła zakupy do kuchni i weszła do pokoju. Ojciec leżał na kanapie i oglądał telewizję.
— Tato, jestem. Co oglądasz?
Po tym, jak napięcie patrzył w ekran, zrozumiała, iż jest niezadowolony. A kiedy był z czegoś zadowolony?
— Tato, jak się czujesz? — cierpliwie zapytała.
— Do domu, widzę, nie spieszyłaś się. Tylko imprezy w głowie. A ja mam ciśnienie. Umrę tu sam, choćby nie zauważysz — burknął, rzucając córce pełne niezadowolenia spojrzenie.
— Jakie imprezy? Zatrzymałam się dosłownie na chwilę, wstąpiłam do sklepu. Już. — Podeszła do szafy, wyjęła ciśnieniomierz i wróciła do ojca.
— Daj rękę, zmierzę ciśnienie.
Ojciec ani drgnął.
— Tato, nie bądź dzieckiem. Nie upieraj się.
Niechętnie wyciągnął rękę. Alicja założyła mankiet, zaczęła pompować.
— Co ty wyfantazjowałeś? Masz idealne ciśnienie.
— Ty nie umiesz mierzyć. A ja czuję, iż mam wysokie — mruknął.
Alicja rozumiała, iż nie jest już młody, potrzebuje opieki. Całe życie przepracował na budowie. Ale to nie znaczy, iż może całymi dniami leżeć na kanapie.
— Może jutro wezwać lekarza? — zaproponowała.
— Co oni tam wiedzą, ci twoi lekarze? Wypiszą tabletki i tyle. Żadnego pożytku.
Alicja schowała ciśnieniomierz i poszła do swojego pokoju, by się przebrać. Potem przygotowywała kolację i w myślach toczyła niekończący się dialog z ojcem.
*Też bym chciała odpocząć. Cały dzień przed monitorem, oczy bolą. Mogłabym teraz siedzieć z koleżankami, jeść tort i pić wino. Oferują mi awans, a ja uciekłam. A jeżeli Hanna Nowak się obrazi?
Jestem dorosła, mam dość twojej kontroli, ciągłego czepiania się. Mógłbyś choć do sklepu obok wyjść. Kasia ma rację — sama niedługo zachoruję. Nie mam już siły…*
Alicja przerwała sobie — nieładnie tak mówić o ojcu, choćby jeżeli tego nie słyszy. Nie wie, jak sama będzie się czuła w jego wieku, może jeszcze gorzej będzie kaprysić. Tylko przed kim?
Odkąd pamiętała, mama robiła wszystko sama: sprzątała, gotowała, nosiła ciężkie torby ze sklepu. Ojciec uważał, iż nie męska rzecz zajmować się domem, zwłaszcza gdy w domu są dwie kobiety. Nieważne, iż druga kobieta była małą dziewczynką.
Nie pamiętała, by mama leżała bezczynnie na kanapie. Zawsze coś robiła: gotowała, szyła, dziergała… Gdy Alicja podrosła, pomagała.
— Alu, idź, pobaw się. Jak wyjdziesz za mąż, jeszcze się naharujesz — mówiła mama, żałując jej.
Kiedy Alicja przyprowadziła do domu przyszłego męża Marka, ojciec długo mu się przyglądał, po czym oświadczył, iż nie toleruje w swoim domu darmozjadów. Sam wszystko zapracował. Niech nie liczy na mieszkanie…
Alicja widziała, iż Marek ledwo się powstrzymuje, by nie wyjść. Potem powiedział, iż za nic nie będzie mieszkać z rodzicami. Po ślubie wynajęli mieszkanie. Często zaglądała do rodziców, starała sięA gdy pewnego dnia tata przyznał się, iż bał się samotności, ale teraz, widząc jej szczęście z Jurkiem, zrozumiał, iż prawdziwa miłość nie zatrzymuje, ale uwalnia.