Tort urodzinowy był punktem wyznacznym
Elżbieta Nowak ostrożnie poprawiła ręce, których drżawa nie dawała jej spokoju, na obrusie z podłożonym bukietem i znów spojrzała na zegar. Do przyjścia gości zostało mniej niż godzina, a serce biło jak u ptaka. Sześćdziesiąty urodziny to wydarzenie znaczące, a wszystko musiało przejść idealnie.
Małgo, dobra, twoja siła? zawołała w stronę kuchni, z której do gardła dobiegał brzęczenia sztućców.
Już, mamo, kończę sałatki! odpomknęła córka. Lepiej sprawdź, czy Przeć wziął Mineralną. Miał wyjść.
Elżbieta westchnęła i popukała do pokoju zięcia. Przez dziesięć lat pod jednym dachem nie zdołała przyzwyczaić się do jego powolności. Wszystko za chwilę i już idę. Teraz też Przemek siedział przy komputerze, zanurzony w ekranie.
Przeć, ty miałeś wychodzić Elżbieta starała się mówić delikatnie, ale przez szczelinę prześlizgnął się ton irytacji.
Jasne, cioci Uni, zaraz wychodzę choćby nie odwrócił głowy, przez cały czas klikając myszką.
Goście będą za chwilę.
Zaraz, nie przejmuj się.
Wychodząc z pokoju, Elżbieta zacisnęła pięści. To samo od zawsze. Dla Małgi i Zuzanki wybaczyła wszystko, ale dziś Przeć przeszedł już granice. Coś musi się z tym skończyć.
Babcia, a będzie tort? zdążyła Zuzanna, przekrzykując myśli babci.
będzie, słoneczko, będzie. Papi musi go zabrać z cukierni.
Zuzanna zaciągnęła brwi:
A nie zapomni? Wczoraj moją treningową lekcję znów nie przyprowadził. Obiecał.
Elżbieta delikatnie przytuliła ją do siebie:
Nic się nie martw, ciocią poczuję. A teraz idź za jabłeczny strój, który kupiłyśmy wczoraj.
Gdy Zuzanna poszła, Elżbieta wróciła do Przemka:
Przeć, nie przekręcisz z tortem. Zamówiłam go w Cukierni U Koziolka na Placu Nowy.
Jasne, pamiętam, cioci Uni machnął ręką. Najpierw wzięcie Mineralnej, potem tort. Wszystko będzie w porządku!
Po piętnastu minutach Przemek wreszcie oderwał się od ekranu, narzucił kurtkę i ruszył do drzwi.
Przymi, weź kasę na tort zawołała Elżbieta.
A nie zapłacone? zatrzymał się w progu.
Tylko założymy, resztę zapłacisz w cukierni.
Małgo wyjrzała z kuchni:
Uni, moja karta jest na stole facet z finansami nie ma teraz zaśmiała się lekko, ale oczy jej błyszczały.
Ciepła z Przemkiem zawsze była trudna, ale dziś nie warto było zaczynać skandalu. Elżbieta wyjęła z portmonetu odpowiednią kwotę i wręczyła mu:
Tylko nie opóźniaj się! I nie zapomnij Mineralnej!
Gdy za Prześcią zatrzasnęła się drzwi, Elżbieta wróciła do gotowania. Musiał wszystko być idealne. Przyjedzie nie tylko rodzina, ale i koleżanki z pracy, które swoją pracę poświęciła szkole publicznej. Trzydzieści pięć lat nauczania polskiego języka i literatury, a dzisiaj chciała być zakochana jeszcze na chwilę w swojej pracy.
Uni, nie przejmuj się Małgo objęła ją ramieniem. Wszystko będzie dobrze.
A ja się nie przejmuję skłamała Elżbieta. Chcę, żeby wszystko było… godne.
Córka skinęła głową:
Wszystko będzie, mamo. Ty to najlepsza gospodyni.
Do drzwi zapukał brat Elżbiety z żoną Józef i Irena.
Alu, szczerze gratulujemy! Irena objęła ją szeroko, zrywając z worek. Wyglądasz cudownie! Sześćdziesiąt? Nie są to nowe czterdzieści!
Dziękuję, biedro, Elżbieta uśmiechnęła się, choć widocznie było jej emocje. Проходите, rozdziełajcie się.
Przy dinner rozbudzili się goście. Przybyła dwie były koleżanki pracy, sąsiadanka Zofia z mężem i ciotka z Olsztyna. Dom zaillił się od radości, śmiechu, życzeń. Zuzanna jak zwykle była słońcem, świecącym najjaśniej. Pote wynosiły farcik, domowe sałatki i ciasta.
Z czasem Przemek przez cały czas nie wracał.
Małgo, zadzwignij papi zauczyła Elżbieta, gdy goście się siadali.
Córka poszła, wracając z napiętym uśmiechem.
W drodze, mama. Powiedział, iż była kolejka.
Elżbieta westchnęła. Wiedziała, co znaczy kolejka. Przeć dzień miał z kolegą, może i grał w mobilny planszówkę.
Nie czekajmy, może zacząć lunch! starała się Elżbieta być optymistką. Wszyscy już gолодne.
Goście z przyjemnością zabrali się do jedzenia. Farcik z półmiskiem róż w maślany krem, sałatka z czerwonymi cebulami, zielona sałatka, mięsna ze smażonymi grzybami wszystko było wyostrzone i smaczne.
Z upływem czasu Przemek przez cały czas nie pojawiał się na scenie. Małgo od czasu do czasu wychodziła, by zadzwonić, ale znowu wracała z złym miną. Elżbieta widziała jej troskę i starała się kierować rozmowami.
Jaki mamy wspomnienie, Alu! Irena zaczęła Narrację o tym, jak wracali w Sopot z nadmorskoj素养ie.
Jak nie zapamiętać! uśmiechnęła się Elżbieta. Tam jeszcze związaliśmy się z Instruktorem.
Oj, umilk! zaśmiała się Irena. Józio kuli się do dziś!
Wszyscy śmiało, ale Elżbieta znów poczuła niepokój. Aż wtedy zadzwonili do drzwi.
Wreszcie! krzyknęła Małgo i pobiegła.
Z korytarza dobiegły ciche głosy, a potem Małgo wróciła sama, oblejąca się.
Mamo, chwileczek?
Elżbieta uszło spokojnie. W korytarzu stał obcy mężczyzna z wielką paczką w ręku.
Dzień dobry, czy to ciastkarnia U Koziolka? Zamówiła Pani tort?
Tak Alu zaskoczona skinęła. A Przeć go nie zabrał?
Nie mężczyzna wzruszył ramionami. Wracaliśmyśmy juz, ale Pani go nie zabrała. Postanowiłem, iż zamiast będzie portier, w końcu to urodziny.
Elżbieta poczuła, jak jej serce spada. Gdzie jest Przemek? Co się stało?
Dziękuję Pan bardzo wyjęła portfel. Ile z Pana?
Po zapłacie i przyniesieniu tortu na kuchnię Elżbieta zwróciła się do Małgi:
Gdzie Przeć?
Nie wiem, mama oczy córki były mokre. Telefon nie odpowiada od pół godziny.
Elżbieta zebrała się, by pokazywać utrwaloną otuchę.
Jadę do tortu. Ty idź do gości.
Z kuchni wyszła Zuzanna:
Babcia, a papi?
Nie wiem, słoneczko uniła głowę. Ale już mamy tort!
Zuzanna nie spuszczała oczu z kremowej cieciwy z różkami i napisem Szczęśliwego urodziny!.
Można go przynieść do pokoju?
Oczywiście, ale ostrożnie.
Zuzanna delikatnie zabrała go na kuchnię, gdzie gospodarz i gosposz bez skrzywwienia zwołali względnie. Tort trafił na stół, a po chwili Macedończyk podniósł kieliszek:
I powiedzcie jeszcze raz, szanowna Elżbieta, proszę was złożyć życzenia…
Jego wypowiedź przerwała głośna nockocze.
A tu ja! do pokoju we szedł Przemek, szukający się.
Nastąpiła cisza. Elżbieta poczuła spazm w litek, widząc twarz Małgi w oczach miała tylko ból i wyrozumienie.
Przeć powiedziała Małgo cicho gdzie ty był?
Czego? wzruszył ramionami i szedł do stołu. Spotkałem kolegę, zrobiliśmy urodziny… A tutaj torty już są! Widać wszystko zrobiłem!
Tort przyniesiono sami Elżbieta mówiła lodowatym tonem. Bo ty go nie zabrałeś.
No cóż klapnął Przemek na stół. Wstawajcie.
Goście wymieniły spojrzenia. Atmosfera imprezy była ruinowana. Ktoś z koleżanek kasłać, Irena zaczęła składać aktówkę, by iść.
Dziekuje wszystkim za uwagę! Elżbieta podniosła się z krzesła. Cenię to, iż poświęcaliście dziś czas. Teraz chcę powiedzieć coś ważnego.
Wszyscy zamarli, choćby Przemek przestał sięgać po butelkę.
Od dziesięciu lat, kiedy moja córa i zięć mieszkali tutaj, nie interweniowałam w ich rodzinne sprawy Elżbieta mówiła z trudem, ale zdecydowanie. Tolerowałam niepowagę, lenistwo i bezmyślność. Wszystko dla Małgi i Zuzanki. Ale dzisiaj to mój dzień, i daję sobie prezent.
Obróciła się do Przemka:
Przemek, od jutra tu nie mieszkasz. Masz jedno dnie, aby zabrać rzeczy i znaleźć inne miejsce.
Co? zaklął Przemek, po czym spłynął powietrze. Nie masz prawa!
Mam powiedziała Elżbieta. To mój dom, a kto tu mieszka, decyduję ja.
Małgo zauczył się, patrząc na żonę. Powiedz jej!
Małgo milczała, zaciskając pięści.
Mamo szepnęła w końcu jesteś pewna?
Absolutnie stwierdziła Elżbieta. Wszystko już zadecydowałam.
Do dymu! Przemek walnął pięścią w stół, czym wywołał przystanki. Podłe, nie masz品位! Chaos!
Kiedy wyszedł, Zuzanna śmiała się:
A można już tort?
Wszyscy niespodzianie zaszczycili, a napięcie złagodnie. Elżbieta zaczęła kroić tort, starając się, by ukryć drżenie. Westchnęła, ale wiedziała, iż zrobiła dobrze. Ten tort urodzinowy był punktem zakończenia, punktem kreski pod rozdziałem z Przema.
Goście zaczęli się rozchodzić. W końcu Elżbieta, Małgo i Zuzanna zostali tu.
Mamo Małgo podchodziła, kiedy zostali tylko one dwie. Chciałam ci powiedzieć…
Nie musisz nic mówić, dzieciaczek Elżbieta uśmiechnęła się. Wszystko jest dla mnie.
Nie, ty nie widzisz przetoczyła czoło. Chciałam się już rozstawić z niego. Ale bałam się, iż ty powiesz: cierpiej, bo was выбрала.
Elżbieta objęła córótko:
Głośno mówisz. Ja widzę, jak tu długoś cię przygasała. I Zuzanna też wszystko wszystkie. adekwatnym dla siebie mam potrzebny.
A potem pojawili się Przemek, w ciężkim milczeniu. Zebrał rzeczy, rzadko patrząc na Małgo. Ona była obojętna do wszystkiego. Dziesięć lat pustym obietnic i rozczarowań wywarły swoje działanie. Serce było jak kamień.
Może choćby telewizor czegoś odebrać? sprzeciwił się Przemo. To ja kupiłem.
Z moich pieniędzy padła odpowiedź. Idź stąd, Przeć. Proszę.
W korytarzu zaszumiał szorty. Elżbieta objęła córę:
Wiesz, mamo, mam oszczędności. Trochę to jest, ale na pierwszy wpłatę waszego domu ma wystroić. Resztę weź w kredyt, no to są 35000 złotych. Bank ty masz duże prawdopodobnie.
Małgo patrzyła z uderzeniem:
Serio? Ale my jeszcze tutaj…
Będziemy, aż kupicie dom uśmiechnęła się Elżbieta. A potem przychodzę jako gosc, lub baby Zuzanny. I może nawet…
Mamo!
No bo w twoje 35 jeszcze nie jest późno dwoje dzieci Zuzanny. Tylko wtedy męża wybieraj z rozumem.
Małgo rozbawiła się:
To ty jesteś niewiarygodna!
Chcę, byście były szczęśliwe odpowiedziała Elżbieta. I ten dzień urodzin był lepszy, niż spodziewałam się. To był początek nowy życia.
Stali na kuchni, objęci. Spoczywały zakat, ostatni rzut był szybciej. A na stole, jak świadek zmian, spoczywał jeszcze kawałek tortu z różkami i napisem Szczęśliwego urodziny!. Tort, który rzeczywiście dał kres tej części życia.
Po pół roku Małgo z Zuzanna przenechła w nowy apartament. Elżbieta czesto bywa tam, pomagła z remontem, dawała porady. A po roku na jej drzwiach pojawił się Jan Kowalski nowy nauczyciel chemii w tej samej szkole, kasa bukietu tularów i bilecik.
Koleżanki mówią, iż lubi Pani Czesława Miłosza zażenowany przypomniał. A w Teatrze Dramatycznymary mamy Widmo Olsztyn.
Elżbieta uśmiechnęła się i zaprosiła do domu:
Proszę wejść, Jan Kowalski. Toczę herbatę z tortem. Nie spinach ?.