Teresa Kowalska starannie przesunęła drżącymi rękami saliwicko pod doniczką z kwiatami i ponownie spojrzała na zegarek. Do przyjścia gości pozostało mniej niż godzina, a jej serce bije jak bęben. Sześćdziesiąty urodziny wydarzenie istotne, a chciała, by wszystko przebiegło idealnie.
Kasiu, z jakimś speedem? zawołała w stronę kuchni, z której dobiegał brzęk naczyń.
Tak, mamo, kończę sałatki! odpowiedziała córka. A ty lepiej sprawdź, czy Konrad coś wcześniej wykonał. Powiedział, iż chce wziąć minerałkę.
Teresa Kowalska westchnęła i podążyła w stronę pokoju syna-lawnego. Przez dziesięć wspólnych lat pod jednym dachem nie mogła przywyknąć do jego leniwości. U niego wszystko było to chwilowo i już wychodzę. I teraz Konrad siedział przed komputerem, zatonięty w ekranie.
Koń, ty miałeś już iść do sklepu Teresa spróbowała, by głos brzmiał łagodnie, ale nie bez nieufności.
Tak-tak, teta, już ruszam odparł bez odwracania się, kontynuując klikanie myszki.
Goście będą za chwilę.
Zdążę, nie dręcz się.
Wyjdź z pokoju, Teresa wycisnęła zęby. Wciąż to samo. Gdyby nie Kasieńka, dawno by zmusiła go do wyjścia. Dwudziestopięcioletnia córka i córeczka Zuzia były jedynym pocieszeniem babki.
Babunio, a tort będzie? przerwała myśli dwunastoletnia Zuzia, która jakoś zasłyszana w korytarzu.
Będzie, słońce, będzie. Twój tata ma go przywieść od kondukera.
Zuzia zmarszczyła brwi:
A nie zapomni? Wczoraj minęła trening, mimo iż obiecał odwieźć.
Teresa delikatnie pogłaskała córeczkę po głowie:
Nie przejmuj się, ja mu przypomnę. A teraz idź, ubierz kaftanec, który kupiłyśmy z wami wczoraj.
Kiedy Zuzia odeszła, Teresa powróciła do Konrada:
Koń, nie zapomnij o torcie. Zamówiłam go u Cukierkówki na ulicy.
No wiem, wiem chmachnął ręką. Najpierw minerałkę, potem tort. Wszystko będzie jak należy!
Po piętnastu minutach Konrad w końcu oderwał się od komputera, narzucił kurtkę i ruszył w stronę drzwi.
Koń, wziąłeś pieniądze na tort? zapytała Teresa.
A czy nie zapłacone? zastanowił się, zatrzymując się w środku drzwi.
Nie, zrobiłam z góry z góry, resztę przy odbiorze trzeba.
Z Kasią wychynęła z kuchni, trzymając w ręku portfel:
Mam, tata ma problem z finansami od dawna powiedziała, uśmiechając się wstydliwie.
Tak, finanse Konrada były problemem od zawsze, ale Teresa milczała. Nie chciała zaczynać imprezy skandalu. Wyciągnęła odpowiednią sumę z portfela i wręczyła synowi-lawnemu.
Tylko nie biegaj odgadywała. I zapomnij o minerałce!
Kiedy za Konradem zamknęły się drzwi, Teresa powróciła do przygotowania stołu. Wszystko musi wyglądać fachowo. Dziś do niej przyjdą nie tylko rodzina, ale i byłej koleżanki z przedszkola. Trzydzieści pięć lat poświęciła dziecku, uczyła piosenek i rysowanie. Jego szanowały i cenili, a dziś, po sześciu latach emerytury, nie chciała zaprzepaścić tej chwili.
Mamo, nie dręcz się Kasia objęła ją na ramiona. Wszystko będzie fajowo.
Tak, nie dręczę skłamała Teresa. Tylko chcę, by wszystko było… jak należy.
Córka skinęła głową:
Będzie, babcia. Ty masz najlepszy lokator.
Pod szkołą zadzwoniono. Pierwszą parą byli brat Teresy z żoną Leszek i Zofia.
Tercia, cześć! Zofia porwie ją w uścisk i dała duży pakunek. Wyglądasz świetnie! Sześćdziesiąt to nowe pięćdziesiąt!
Dziękuję, drogie emocjonalnie odpowiedziała Teresa. Wejdźcie, ubierajcie się.
Po chwili zapożyczyli inni goście. Przybyły dwie byłej koleżanki, koleżanka z linii kolejowej, Aneta i Tomasz, oraz siostra z okoliczności. Dom wypełnił się hałasem, śmiechem, życzeniami. Tylko Konrad nie wracał.
Kasiu, zadzwoń do taty szepnęła Teresa córce, kiedy goście już usadowiali się przy stołach. Coś nie wraca.
Kasia odeszła do kącika z telefonem, a potem wróciła z napięciem na twarz:
Już jedzie, mamo. Swoi mówią, iż była kolejka w sklepie.
Teresa zgrzytnęła zębami. Wiedziała o tych kolejkach. Najprawdopodobniej gdzienieś siedzi z kolegami czy wpatruje się w telefon.
No cóż, nie czekajmy spróbowała brzmieć bior. Zaczynajmy świętocele!
Goście chętnie zaczęli kałas. Teresa gotowała od waty, a stoł leżał z wieloma daniami. Tu były sałatka Cezar, placki ziemniaczane, ongoing (świeżo z kurczaka),鲅鱾 (wędlowe) z jabłeciami, oraz mikadoki z solą na mielona wszystko nie da się odetchnąć.
Czas przet ongoing (upływ), a Konrad nie wracał. Kasia kilka razy wychodziła, by zadzwonić, wracając coraz bardziej zdenerwowaną. Teresa zauważyła, jak córka przeżywa, i próbowała odpiąć się rozmowami.
A pamiętasz, Teresio, jak w Sopocie byłyśmy na wakacje? śmiała się Zofia. Jeszcze wtedy kupiłyśmy te kurtki na wymianę?
Jak nie pamiętam! To było tydzień przed koncertem!
Oj, cichاش! zasłaniła usta. Leszek do dziś mnie rzuca!
Wszyscy roześmiali się, a Teresa na chwilę zapomniała o troskach. Ale wtedy w przedpokoji zadzwonił telefon.
Ostatecznie! krzyknęła Kasia i pociągnęła do drzwi.
Z korytarza dobiegło szeptane rozmowy, a potem Kasia wróciła z pobladłą twarzą.
Mamo, mogę Cię na chwilę?
Teresa przeprosiła gości i wyszła w przedpokój. Tam stał nieznany mężczyzna z dużą paczką w rękach.
Cześć, to jest Cukierkówka. Zamówiłaś tort?
Tak zdezorientowana odpowiedziała Teresa. Czy mój syn-lawny nie zabierał go?
Nie mężczyzna wzruszył ramionami. Udomy zamykamy, a tort nikogo nie przysłali. Postanowiłem go przestawić, bo znam adres. W końcu święto!
Teresa poczuła, jak do gardła wraca jej. Gdzie jest Koń? Co mu się stało?
Dziękuję bardzo wyjęła portfel. Ile mam?
Rozliczona z kierowcą i Tort przywieziony do kuchni, Teresa obróciła się do córki:
Kasiu, gdaj jest twój syn?
Nie wiem, mamo córka płakała. Telefon od półtorej godziny nie działa.
No to Teresa zebrała się. Idź do gości, a ja się doglądam tortu.
Gdy Kasia odchodziła, Teresa opadła ciężko na stolik. Dziesięć lat klinowej nieuwagi, obietnic, które się nie spełniały. Dziesięć lat milczenia dla Kasi i Zuzi. Ale dziś Koń przeszedł tylu granic.
Z trudem otrąbiała się, wyciągnęła tort obrazowy szpet z różami i napisem Z urodziny!, i przeniosła go na duże talerze. Wtedy do kuchni zajrzała Zuzia:
Babunio, a tata gdzie?
Nie wiem, słońce szczery odpowiedziała Teresa. Ale na stoł jest tort, popatrz jak piękny!
Zuzi oczu zwinioły się:
Można go zabrać do pokoju?
Oczywiście, tylko ostrożnie.
Zuzia ostrożnie wzięła talerze i, z wysiłku wyprostowawszy język, przyniosła tort do salonu. Teresa śledziła krok, gotowa go uchwycić w razie. Ale córeczka zdołała tort dostał się na stoł, gdzie wypowiedziane podchód stwór.
A teraz, droga Teresa Kowalska powiedziała dymajca uroczyście, podnosąc szklankę pozwól nas祝贺 you z tym wspaniałym urodziny i życzyć…
Jego mowa przerwała się gромkим uderzeniem w drzwi. W pokój, tacząc się, wlazł Konrad. Od niego wyciekał alkohol.
O, ja! radościem oświadczył. Wszyscy, cóżż z was!
Napadła cisza. Teresa zamarzła, widząc wyraz twarzy córki w jej oczach czyta się ból i rezygnacja.
Koń szepnęła Kasia, где был?
Co za problem wzruszył ramionami, podchodząc do stołu. Spotkałem kolegę, trochę z nimi odgrywaliśmy… A oto już tort! Widzisz, wszystko zrobione!
Tort przysłała dom chaszczym mówiła Teresa. Bo ty go nie odniósł.
No, no Konrad siadł na wolnym krześle. Czy naлейте?
Goście wymienili spojrzenia. Atmosfera uroczystości była skruszona. Ktoś z koleżanek delikatnie zaczynał zbierać walizkę, Zofia kopnęła coś, by wyszła.
Dziękuję wszystkim za uwagę! głośno szepnęła Teresa, wstając ze stołu. Bardzo szanuję, iż przybyliście na ten dzień. A teraz chcę zrobić ważne oświadczenie.
Wszyscy wytrącony, choćby Konrad przestał się zabierać.
Za dziesięć lat, jak moja córka i syn-lawny domy trzęśliśmy trudne jakąś szlifowane, ale zdecyzowanym mówiła. Ucierpiałam na nieposzanowanie, leniwość i bezczynność. Wszystko dla Kasi i Zuzi. Ale dziś moje urodziny, i dzisiaj zrobiłam sobie prezent.
Obrała się do syna-lawnego:
Konrad, od jutra nie mieszkasz tutaj. Masz 24 godziny, by zapakować i znaleźć sobie inne miejsce.
Co?! wychudzony. Nie masz prawa!
Mam spokojnie odpowiedziała Teresa. Ten dom jest mój, i tu bywo tylko ci, komu zezwalam.
Kasiu! przegarnił do żony. Powiedz coś mojej matce!
Ale Kasia milczała, spuszczając wzrok. Tylko paleczki, ściągały szmatkę, pobladły od napięcia.
Mamo szepnęła wreszcie, jesteś pewna?
Absolutnie przytakiwała Teresa. Wszystko rozstrzygnęłam.
Da, chcesz mnie samego? Konrad zaszczekotał pięścią po stół, z czego okazał się naczyń. Co za cuda! No, to sam pójdę, mojej tutaj nie będzie!
Z柜台 wstał, prawie przewrócił krzesło, i, tacząc się, poszedł w stronę wyjścia. W przedpokoji coś zgrzytnęło, potem szczęknęły drzwi.
Nadszła cisza, którą przerwała mała Zuzia:
А może teraz tort?
Wszyscy nerwowo roześmiali się, i napięcie trochę upękało. Teresa zaczęła podpinać tort, starając się wymazać drżenie w rękach. Nie wiedziała, czy dobrze postąpiła, ale czuła, iż inaczej było niemożliwe. Ten tort na urodziny naprawdę położył kres ich relacjom.
Goście zaczęli po kolei odchodzić. Wszyscy rozumiały, iż impreza się skończyła, i delikatnie nie wydłużali wizyty. niedługo w domu zostały tylko Teresa, Kasia i Zuzia.
Mamo Kasia podchodziła do matki, kiedy byli sami w kuchni chciałam coś ci powiedzieć…
Nie musisz, córeczko. Rozumiem wszystko.
Nie, mamo Kasia potrząsnęła głową. Już dawno tego chciałam. Ale boję się, iż jesteś przeciwna. Że powiesz, no to cierpij, sama wybrali, dla dziecka…
Teresa objęła córkę:
Głupiutka. O to i tak widzę, jak mierzy. Zuzia też wszystko widzi i rozumie. Jej potrzebuje szczęśliwsze mamę, a nie formalną rodzinę.
А что поможет? szepnęła Kasia, przyciskając się do matki, jak w dzieciństwie.
A teraz będzie fajowo zdecydowanie odpowiedziała Teresa. Naprawi się. Razem.
Wieczorem Konrad wrócił już trzeźwy i przycicho. Cicho zapakował swoje rzeczy, od czasu do czasu rzucając smutne przymrużienia na żonę. Ale Kasia była niewzruszona. Dziesięć lat pustych obietnic i rozczarowań zrobiły swoje jej serce było nienawistne do męża.
Może co najmniej telewizor mi oddacie? burknął, ściągając torbę. Ja go kupiłem.
Z moich pieniędzy spokojnie odpowiedziała Kasia. Idź, Koń. Prosto idź.
Gdy zamknęły się drzwi, Teresa objęła córkę:
Wiem, iż chciałam powiedzieć… Mam oszczędności. Mało, ale na pierwszy koszt za nowy dom, wystarczy. Resztę weźcie hipotekę, jesteś teraz szefową działu, bank udzieli.
Kasia patrzyła na matkę rozwidlonymi oczyma:
Ty serio? Ale myślałam, iż dalej będziemy…
Poki nie kupicie, będę w gościach uśmiechnęła się Teresa. I, może być, jeszcze raz.
Mamo!
Co? W twoje trzydzieści siedem jeszcze nie za późno, by mieć brata lub siostrę dla Zuzi. Tylko w tym razie męża wybierz dla siebie.
Kasia roześmiała się przez łzy:
Ty niesamowita!
Chcę, byście były szczęśliwe powiedziała Teresa. I, wiem, to urodziny się okazały lepiej, niż spodziewałam się. Ponieważ są początkiem nowego życia.
Stali się w kuchni, objęte, a za oknem do mniegał zapiek ostatni zapiek starego życia. A na stołu, jak niemy świadek zmian, piękne był nieprzećwany tort z różami i napisem Z urodziny! tort, który naprawdę kładzie kres.
Po sześciu miesiącach Kasia z Zuzią przenieśli się do(nowego, ale przyjaznego) domu w nowej budowie. Teresa często przechodziła do nich, pomagała z remonsem, doradzała w projektowaniu. A jeszcze przez dwa lata na progu jej domu pojawił się Andrzej Nowak nowy nauczyciel edukacji w przedszkolu, gdzie kiedyś pracowała. Przyniósł kwiaty i bilety do ciała.
Koleżanki mówią, iż faszynujesz Hańdę zasłonił twarz Andrzej. W teatrze muzycznym jak …
Teresa uśmiechnęła się i wpuszczyła go do domu:
Wchodź, Andrzej Nowak. Domy zaczynam programu. Przywołaj?