Zanzibar słynie z bajecznych plaż, które stanowią kwintesencję rajskości. I rzeczywiście tak jest. Znajdziecie tu jedne z najpiękniejszych plaż na świecie. Mięciutki biały piasek niczym mąka, szumiące palmy kokosowe oraz turkusowo-szmaragdowy ocean składają się na iście egzotyczny obrazek. Czego chcieć więcej? Zdawać by się mogło, iż skoro wyspa niewielka, to i plaże w zasadzie niczym się od siebie nie różnią. Jednak nie do końca tak jest. Którą wybrać? Gdzie warto się zatrzymać? Która miejscówka spełni nasze oczekiwania? Oto lista 9 najpiękniejszych plaż na Zanzibarze wraz z ich opisami. Wyspę Przypraw odwiedziłam już trzy razy, więc myślę, iż mogę pokusić się o taki ranking. Poniżej znajdziecie informację, jak wygląda dana plaża i komu się spodoba. Inaczej prezentuje się zachodnia oraz północna części wyspy, gdzie pływy nie są tak znaczące i można podziwiać zachody słońca. Inny klimat panuje na wschodnim wybrzeżu, które słynie ze zjawiska silnych odpływów oraz niesamowitych kolorów Oceanu Indyjskiego. jeżeli zastanawiacie się, którą plażę na Zanzibarze wybrać na Wasz urlop czy wakacje, koniecznie przeczytajcie mój wpis. No dobrze… a jak to jest z tymi odpływami? Jedni na nie narzekają, inni uwielbiają i do tej drugiej grupy zaliczam się także i ja. Według mnie ma to swój niepowtarzalny urok i jest to swego rodzaju wizytówką Zanzibaru. Niemniej odpływy nie zawsze są takie same. Woda również nie ucieka dokładnie o tej samej porze. Można trafić na moment, kiedy różnica między przypływem a odpływem jest niezauważalna i wówczas kąpiel w oceanie przez kilka dni nie stanowi problemu. Pływy zależą od fazy księżyca. Bywa, iż ocean cofa się aż o kilometr, odsłaniając słynne algowe poletka oraz tworząc malownicze sandbanki. W niektórych miejscach trzeba uważać na czarne jeżowce, które kryją się w kępkach zielonych wodorostów. Przeważnie w ciągu doby ocean ucieka dwa razy, mniej więcej co 6 godzin. Cały cykl przesuwa się codziennie o około 20 minut. Godziny przypływów oraz odpływów można sprawdzić w Internecie. Znajdziecie tu prognozę pływów na miesiąc, a choćby na kilka miesięcy do przodu. Kiwengwa – rajskość w czystym wydaniu Moim zdaniem plaża w Kiwengwa to najpiękniejsza plaża na Zanzibarze, do której dotarłam. Szeroka, długa, bielusieńki piasek jak mąka, palmy, wszystkie możliwe kolory oceanu… i ta przestrzeń. To, co tu zobaczyłam, powaliło mnie na kolana i na kolejny pobyt z pewnością wybiorę to miejsce. Kiwengwa leży na wschodnim wybrzeżu wyspy. Z lotniska trzeba kierować się na północ. Wzdłuż linii brzegowej ulokowały się tu przeważnie luksusowe hotele, resorty oraz wille, które często znajdziecie w ofercie biur podróży. Niemniej można tu także znaleźć skromniejsze bungalowy. Miłośnicy kitesurfingu również będą zadowoleni, działają tu bowiem przynajmniej dwie szkoły tego sportu. Dodatkowo znajdziecie tu także centrum nurkowe. Na Zanzibarze panują idealne warunki do uprawiania kitesurfingu. Tworzące się tu laguny oraz wietrzne wybrzeże to jest to, czego szukają miłośnicy tego sportu. Wyróżnić można dwa sezony “na latawiec“. Pierwszy trwa od czerwca do października, a więc jest to zanzibarska zima i jednocześnie pora sucha. Wówczas wieje tu dość równy monsun z południowego wschodu, zwany Kusini lub Kusi. Drugi dobry okres na kitesurfing to miesiące od grudnia do kwietnia, a więc tutejsze lato. Jest bardzo gorąco, wilgotno i pada sporadycznie. Wieje wtedy wiatr z północnego wschodu o nazwie Kaskazi, o zdecydowanie większej sile niż wspomniany Kusini. Największym ośrodkiem kitesurfungu na wyspie jest wioska Paje na wschodnich wybrzeżu. Kiwengwa to niewielka wioska. Można się tu zaopatrzyć w butelkowaną wodę, zrobić drobne zakupy oraz zjeść coś lokalnego. Niemniej wybór lokalnych jadłodajni jest ograniczony. Przy plaży znajdziecie oczywiście bary oraz restauracje. W wiosce zaś spróbujecie mishkaki, czyli małych szaszłyków z wołowiny, podawanych z pikantno-kwaskowym sosem z tamaryndowca. Kiwengwa określana jest często mianem „Małe Włochy” ze względu na swoje małe włoskie restauracje i kurorty na wybrzeżu. Na tyłach plaży ulokowało się tu kilka sklepów z pamiątkami. Na niektórych zobaczycie szyldy, imitujące nazwy zachodnich marek. Jedni się z tego śmieją, inni uważają to za kicz i zły wpływ turystyki na miejscowych. Ta plaża jest idealna na długie spacery, zbieranie muszelek (uwaga, nie wolno ich wywozić z Zanzibaru) lub relaks w jednym z barów lub restauracji, ulokowanych na piasku. Na plaży Kiwengwa spotkacie także sprzedawców wycieczek oraz Masajów. Nie są oni jednak tak nachalni, jak w Nungwi czy Kendwa. Podczas odpływu możecie wybrać się w kierunku rafy, gdzie po drodze zobaczycie różne żyjątka oceaniczne, w tym rozgwiazdy i jeżowce. Dla kogo plaża w Kiwengwa? Dla osób, szukających rajskich widoków oraz spokoju. Dla osób, którym nie przeszkadzają silne odpływy oraz brak zachodów słońca. Na to konto można podziwiać piękne wschody. Pingwe – rajskie laguny oraz sandbanki Pingwe to moje odkrycie podczas ostatniego wyjazdu. Nie spodziewałam się, iż znajdę tu wszystko to, czego szukałam. A czego szukałam? Przede wszystkim spokoju i rajskich warunków do pluskania się oraz dobrego jedzonka. Mimo, iż przy linii brzegowej ulokowały się wille oraz kilka hoteli, to tłumów w ogóle tu nie ma. Szczególnie w okolicach Shanuo Beach Bungalows, w którym się zatrzymałam, było bardzo spokojnie. Mogłam tu obserwować sobie poczynania mieszkańców na plaży. A to ktoś czyścił i naprawiał łódkę… a to obrabiał ryby czy ośmiornice, a to dzieciaki w przerwie między lekcjami wskakiwały do oceanu lub urządzały różne zabawy na brzegu. Nikt mnie tu też nie nagabywał, jeżeli chodzi o wycieczki czy sprzedaż pamiątek. Owszem, czasem ktoś zagadnął, ale bez ciśnienia. Troszkę więcej sprzedawców kręci się w drugim końcu plaży, gdzie ulokował się duży hotel Karafuu Beach Resort&Spa. Przy Shanuo Beach Bungalows znajdziecie punkt snorkelingu. Ot mała budka, gdzie miejscowi oferują takie usługi. Miejsce jest dobrze oznaczone odpowiednim napisem… oraz miśkiem zawieszonym na gałęzi. Przyznam, iż dość dziwnie to wygląda. Praktyki voodoo? Hm… Na Zanzibarze oraz okolicznych wyspach ciągle działają szamani. Przy plaży ulokowało się także kilka sklepików z pamiątkami oraz chatki, gdzie zafundujecie sobie masaż lub hennę. Pamiętajcie, iż naturalna henna ma zawsze kolor brązowy lub pomarańczowy. Jest zdrowa, chroni skórę przed słońcem, jej barwnik uwalnia się przez klika dni. Zdarzyć się może, iż zamiast tej naturalnej ktoś będzie chciał ozdobić nas czarnym tatuażem. Czarna maź to chemiczna substancja, która może uczulać, a czasami stanowić zagrożenie dla zdrowia. Dlatego zawsze pytajcie o to, czy henna jest naturalna i ma brązowy kolor. Kilka kroków od Shanuo Beach Bungalows można bardzo smacznie zjeść. Ulokowała się tu świetna lokalna knajpka Pandu Ngozi z owocami morza (średnio za grillowaną ośmiornicę, kalmary czy rybę zapłacicie 15 000 szylingów, czyli 6,5 USD) oraz z widokiem na słynną restaurację the Rock. Kolacja w tym miejscu co wieczór to był już po prostu rytuał. Gości obsługuje tu młody chłopak, który zapamięta Wasze imię i będzie Was miło witał już na wejściu. A sama plaża? Dla mnie obłęd! Kiedy tu przyjechałam wieczorem, wrażenie nie było najlepsze. Zapadał już zmrok, przypływ był dość silny, zrobiło się ponuro. Jakież było moje zdziwienie następnego dnia. Pamiętałam, iż w tych okolicach piasek jest chyba bielszy niż mąka, a w czasie odpływu kontrast wraz niebieskim oceanem zapiera dech w piersiach. I miałam rację. W momencie odpływu tworzą się tu rajskie sandbanki. Uciekająca woda powoli odsłania łachy piasku, można więc się tu pluskać w krystalicznych basenach, które z czasem zamieniają się we wspomniane piaskowe poletka. Co ciekawe, ocean wcale nie ucieka aż tak daleko, jak np. w Paje czy Jambiani. Za owymi kupkami piasku tworzą się bajeczne i bezkresne laguny, w których można pływać bez końca. Moje skojarzenie? Malediwy. Plaża w Pingwe to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych plaż na Zanzibarze. Plaża jest dość szeroka, jej brzeg obsadzony jest szumiącymi palmami, w których kryją się bungalowy, wille oraz hotele. Czasami w naszej porze zimowej ocean wypluje trochę glonów, jednak w niczym to nie przeszkadza. Ocean wyrzuca także przepiękne muszelki, które można podziwiać podczas spaceru. Od czasu do czasu zdarzają się także i większe okazy. Jednak pamiętajcie, iż muszli nie wolno wywozić z Zanzibaru. Grożą za to dość wysokie kary pieniężne. Buty ochronne do kąpieli w ogólne nie są tu potrzebne. jeżeli wchodzicie do oceanu w miejscach, gdzie znajduje się łacha piachu, spokojnie można pluskać się na bosaka. Uważać trzeba jednak na kępki wodorostów, gdyż tam kryją się czarne jeżowce. Nie ma ich jednak tak dużo, jak np. w Matemwe. Na białym piasku z pewnością od razu zobaczycie, czy teren jest bezpieczny. W Pingwe ulokowała się jedna z głównych atrakcji Zanzibaru, wspomniana już restauracja the Rock. To niezwykłe miejsce, które w czasie przypływu staje się niedostępne suchą nogą. Kursuje tu wówczas mała łódka. Wstęp bezpłatny. Można przypłynąć tu tylko na zobaczenie wnętrza lub też zostać na drinku czy jedzeniu. Restauracja słynie z pysznych owoców morza. Ceny nieco wyższe niż standardowo. Menu można sprawdzić na stronie obiektu. Dla kogo plaża w Pingwe? Dla osób, szukających rajskich lagun, sandbanków oraz spokoju, lokalnego klimatu. Dla osób, którym nie przeszkadzają odpływy, choć te nie są tu tak silne, jak w Paje czy Jambiani. Brak tu także zachodów słońca, można za to podziwiać piękne wschody. Jambiani – algowe poletka Jambiani słynie z rajskich plaż oraz idyllicznego zanzibarskiego klimatu. I to wszystko tu znajdziecie. Wioska ciągnie się aż przez 6 km, więc wybór zakwaterowania jest tu bardzo duży. Jakiś czas temu była to moja ulubiona miejscówka na Zanzibarze. Zatrzymywałam się tu za każdym razem. Wówczas była to nie niezwykle spokojna wioska, w której czas jakoby się zatrzymał. W przeciągu ostatnich dwóch lat nastąpiły zmiany i to za sprawą pewnego Polaka, który podobno wykupił całą linię brzegową w Jambiani. Czy to dobrze? To już temat na oddzielny wpis i dyskusję. w tej chwili w Jambiani trochę więcej się dzieje, a plaże dalej są piękne. To ciągle zakątek Wyspy Przypraw, gdzie można odpocząć i zrelaksować się bez nachalnych sprzedawców, jakich spotkacie w Nungwi czy Kendwa. Tu ciągle znajdziecie klimatyczne bungalowy czy wille w zanzibarskim stylu. Będąc w Jambiani, dwa razy zatrzymałam się w tym samym miejscu, a mianowicie w skromnych domkach na samej plaży. Sześć lat temu nosiły one jeszcze nazwę Shehe Bungalows, zaś później zostały przemianowane przez nową właścicielką z Anglii na Uhuru Beach Resort. w tej chwili należą zaś do sieci Pili Pili. W Jambiani możecie doświadczyć tego, co tak bardzo charakterystyczne jest dla wschodniego wybrzeża. Uciekający ocean tworzy tu swoisty obrazek, którego prawdopodobnie nie zobaczycie nigdzie indziej na świecie. Kolory oceanu mają tu wszystkiego odcienie niebieskiego oraz zieleni. Prawdziwy spektakl zaczyna się w momencie, kiedy woda wraca w kierunku plaży. I jak to podczas silnych przypływów bywa, woda może zabrać całą plażę. jeżeli nocujecie na samej plaży, szum fal nad ranem może Was choćby obudzić… wieczorem zaś ukołysać do snu. Plaża w większości jest szeroka i piaszczysta, po prostu marzenie. I jak to na Zanzibarze, piasek jest bielusieńki oraz miękki niczym mąka, a wysokie palmy kokosowe kołyszą się wraz z oceaniczną bryzą. W większości… gdyż zdarza się tu także kamieniste dno. Podczas odpływu tworzą się tu piaskowe poletka oraz małe baseny, w których można się pluskać. Podsumowując, w Jambiani znajdziecie jedną z najpiękniejszych plaż na Zanzibarze. W Jambiani z pewnością znajdziecie kilka lokalnych knajpek. Z ręką na sercu polecam jadłodajnię z pysznym jedzeniem o nazwie „Karibu Restaurant”, nazywaną przeze mnie „U Hassana”. Podobno zjecie tu najlepsze domowe jedzonko w Jambiani w bardzo dobrej cenie. Dania przyrządzane są na zamówienie przez żonę Hassana, jest smacznie i aromatyczne, a porcje ogromne. Restauracja znana jest wśród miejscowych oraz turystów. Hassan zawsze chwali się swoją księgą gości (stary zeszyt) i wszystkie wpisy pokazuje swoim nowym klientom. Oczywiście Was także poprosi o pozostawienie pamiątkowej adnotacji. Samo miejsce może nie zachęcać do wejścia do środka, niemniej to tylko takie wrażenie, bowiem kuchnia tutaj jest rewelacyjna. A czego goście nie zjedzą, Hassan pakuje na wynos. Stolik zarezerwujecie przez telefon (+255 777 865 247) lub po prostu możecie tu zajrzeć w dzień i ustalić godzinę przyjścia oraz menu. Restauracja znajduje się w centrum Jambiani, w pobliżu Fairytale Villa & Guesthouse. Można również zapytać o drogę w hotelu lub kogoś z miejscowych. W Jambiani znajdziecie także małe sklepiki, gdzie zakupicie drobne artykuły spożywcze, wodę oraz pamiątki, a także wymienicie pieniądze. Wioskę Jambiani, podobnie jak pozostałe na Zanzibarze, można zwiedzać. Najlepiej zrobić to z lokalnym przewodnikiem, który opowie Wam o życiu mieszkańców, zaprowadzi do szkoły oraz miejscowej kliniki. Koszt takiej wycieczki to około 10 USD. W szkole zostaniecie prawdopodobnie poproszeni o datek na jej rzecz oraz o wpis do księgi jej gości. Niektórzy turyści przywożą także...