To ty ponosisz winę, mamo

newsempire24.com 2 dni temu

**11 maja 2024**

Była słoneczna niedziela, gdy Katarzyna smażyła kotlety schabowe, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wyszła z kuchni, żeby otworzyć.

– Mamo, to do mnie – zatrzymał ją w pół kroku głos córki. – Ja otworzę.

– Dobrze, przecież nie wiedziałam…

– No i czego stoisz? Idź smażyć swoje kotlety – warknęła Kinga, odwracając się od drzwi wejściowych.

– Ależ jakie „swoje”? Kupiłam mięso w Biedronce…

– Mamo, zamknij drzwi – córka przewróciła oczami.

– Mogłaś od razu tak powiedzieć – Kasia wróciła do kuchni, zostawiając drzwi przymknięte.

Podeszła do kuchenki, zakręciła gaz pod patelnią. Stała chwilę w milczeniu, zdjęła fartuch i wyszła. W przedpokoju Kinga zakładała kurtkę. Obok stał Krzysztof, jej chłopak, patrząc na nią rozmarzonym wzrokiem.

– Dzień dobry, Krzysztof. Dokąd się wybieracie? Zostalibyście na obiad…

– Dzień dobry – uśmiechnął się chłopak, pytająco spoglądając na Kingę.

– Spieszymy się – odparła, nie patrząc na matkę.

– Może jednak zostaniecie? Wszystko gotowe – powtórzyła Kasia.
Krzysztof zawahał się.

– Nie! – ostro odcięła się Kinga. – Chodźmy. – Chwyciła chłopaka pod rękę i otworzyła drzwi. – Mamo, zamkniesz?

Kasia podeszła, ale nie zatrzasnęła drzwi do końca, zostawiając lekko uchylone. Usłyszała ich rozmowę na klatce.

– Czemu tak ostro do niej mówisz? Pachnie przepysznie, ja bym nie odmówił kotletów.

– Chodźmy, zjemy coś w kawiarni. Mam już dość tych jej kotletów – burknęła Kinga.

– Jak można mieć dość kotletów twojej mamy? Uwielbiam je, mógłbym jeść codziennie – powiedział Krzysztof.

Córka odpowiedziała coś niewyraźnie, ich głowy gwałtownie oddalały się w dół klatki.

Kasia zamknęła drzwi i weszła do pokoju. Mąż siedział przed telewizorem.

– Andrzej, chodźmy na obiad, póki gorące.

– Hm? Dobrze. – Wstał z kanapy i przeszedł obok niej do kuchni, siadając przy stole.

– Co dziś na obiad? – zapytał stanowczo.

– Ryż z kotletami i surówka – odparła, odkrywając patelnię.

– Ile razy mam powtarzać, iż nie jem smażonych kotletów? – mruknął.

– Dodałam wody, są prawie jak gotowane na parze… – Zastygła z pokrywką w dłoni.

– No dobrze, daj. Ale ostatni raz.

– W naszym wieku odchudzanie nie jest zdrowe – zauważyła, stawiając przed nim talerz.

– W jakim to „naszym wieku”? Mam ledwie pięćdziesiąt siedem lat! To wiek mądrości i rozkwitu – Andrzej nadział kotlet na widelec, odgryzając połowę.

– Co się dziś z wami dzieje? Kinga uciekła, odmówiła obiadu, a ty się wymądrzasz. Jak przestanę gotować, zobaczymy, jak wam będzie smakowało. Myślicie, iż w knajpach jedzą lepiej?

– To nie gotuj. Tobie też by się przydało zrzucić kilka kilo. Zaraz w drzwi nie będziesz się mieścić – mąż dopił herbatę i sięgnął po drugiego kotleta.

– Ach tak? Więc według ciebie jestem gruba? A ja się głowię, czemu nagle zacząłeś dbać o siebie. Nowe dżinsy, skórzana kurtka, czapka baseballówka. Ogoliłeś głowę, żeby ukryć łysinę. Dla kogo się tak stroisz? Na pewno nie dla mnie. Gruba jestem? Masz może z kim mnie porównywać? – zapytała z goryczą.

– Daj mi spokojnie zjeść – Andrzej nabrał ryżu, ale nie doniósł do ust, opuszczając widelec. – Podaj ketchup – zażądał.

Katarzyna wyjęła butelkę z lodówki, postawiła ją z impetem na stole i wyszła w milczeniu. Jej talerz został nietknięty.

Zamknęła się w pokoju córki, usiadła na łóżku. Łzy same napłynęły do oczu.

„Gotujesz, starasz się, a oni… Wszystko dla nich robię, a w zamian zero wdzięczności. Mąż się odmładza, szuka kogoś innego. Dla niego jestem już gruba. Córka patrzy na mnie jak na służącą.

Czy dlatego, iż jestem na emeryturze, mogę być traktowana jak powietrze? Pracowałabym dalej, gdyby nie zwolnienie. Doświadczonych pracowników już nie chcą, teraz ważna jest młodość. Ale co oni tam wiedzą, ci młodzi?

Wstaję wcześniej niż inni, mimo iż nie pracuję, żeby zrobić śniadanie. Cały dzień krzątam się bez chwili odpoczynku. Sama sobie jestem winna, rozpuściłam ich. Wsiadło mi całe gospodarstwo na kark i jedzie, wygodnie rozsiadłe.”

Łzy spłynęły po policzkach. Kasia przetarła je dłonią, ale zaraz znów poczuła ucisk w gardle.

Zawsze myślała, iż mają dobrą rodzinę. Nie idealną, ale nie gorszą niż u innych. Kinga dostała się na studia, uczy się dobrze. Andrzej nie pije, nie pali, zarabia pieniądze. W domu jest czysto i przytulnie, jedzenie smaczne. Czego mu jeszcze brakuje?

Podeszła do lusterka na drzwiach szafy, przyglądając się sobie uważnie. „No tak, przytyłam, ale przecież nie jestem gruba. Za to zmarszczki mniej widoczne na pełnych policzkach. Zawsze lubiłam dobrze zjeść. Gotuję smacznie. Ale okazuje się, iż to nie jest dla nich ważne. Kiedy pracowałam, układałam włosy, robiłam trwałą. A teraz spięte z tyłu, żeby nie przeszkadzały. Wygodniej tak. Mam się w szpilkach i uczesaniu zamiatać? Chociaż… może jednak schudnąć. I włosy by się przydało odświeżyć.”

Westchnęła i wróciła na łóżko, zamyślona.

Następnego ranka Kasia nie wstała pierwsza, jak zwykle. Udawała, iż śpi. „Jestem na emeryturze, mam prawo wylegiwać się dłużej. Niech sami sobie zrobią śniadanie.”

Zadzwonił budzik. Przewróciła się na bok, twarzą do ściany.

– Coś nie tak? Chora jesteś? – zapytał Andrzej. W głosie zero współczucia.

– Mhm – mruknęła, wtulając twarz w poduszkę.

– Mamo, źle się czujesz? – Kinga stała w drzwiach.

– Tak, zjedzcieNastępnego dnia Kasia postanowiła, iż od dzisiaj będzie żyć również dla siebie, nie tylko dla rodziny.

Idź do oryginalnego materiału