To twoja wina, mamo
Jadwiga smażyła kotlety, gdy zadzwoniono do drzwi. Wyszła z kuchni, by otworzyć.
“Mamo, to do mnie”, zatrzymał ją na pół kroku głos córki. “Ja otworzę.”
“Dobrze, nie wiedziałam…”
“No i co stoisz? Idź smażyć swoje kotlety”, warknęła córka, odwracając się od drzwi wejściowych.
“Jak to swoje? Kupiłam mięso w Delikatesach…”
“Mamo, zamknij drzwi.” Córka przewróciła oczami.
“Od razu tak mogłaś powiedzieć.” Jadwiga wróciła do kuchni, lekko przymykając za sobą drzwi. Podeszła do kuchenki, zgasiła gaz pod patelnią. Stała chwilę, zdjęła fartuch i wyszła.
W przedpokoju córka nakładała kurtkę. Obok stał Krzysztof, przyjaciel Elżbiety, patrząc na nią rozkochanym wzrokiem.
“Dzień dobry, Krzysztofie. Dokąd się wybieracie? Zostalibyście na kolację.”
“Dzień dobry”, uśmiechnął się chłopak i spojrzał pytająTak mijały dni, a rodzina znów nauczyła się cenić jej obecność, choć teraz już wiedzieli, iż Jadwiga ma swoje granice i czasem warto powiedzieć “dziękuje”.