To najgorsza wiadomość tej jesieni. Rosół wcale nie leczy przeziębienia

dadhero.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Rosół wcale nie leczy przeziębienia, ale zawsze można go ugotować i zjeść Fot. Henriqe Felix/Unsplash


Wiem, brzmi jak bluźnierstwo. A jednak to prawda. Prawa medycyny są nieubłagane i po prostu nie ma szans, aby zupa z warzyw i kurczaka zwalczyła jakiekolwiek wirusy. W dodatku badania, które miały udowodnić niezawodność rosołu, rzadko miały umocnienie w prawdziwym życiu.


Podobnego szoku, co analizując materiały do tego tekstu, doznałam, gdy mój teść, który jest lekarzem, powiedział mi, iż miód nie łagodzi bólu gardła, a wręcz przeciwnie - podrażnia i zaostrza stan zapalny. A anestezjolog wie co nieco o walce z bólem.

Niemniej, przejdźmy do dzisiejszego tematu - rosół nie leczy przeziębienia, a wszystkie badania, które miałyby to potwierdzić miały jedynie umocowanie kliniczne, a nie życiowe. I jakkolwiek twoja babka, matka i siostra mówiły, iż wywar z kurczaka stawia na nogi, to raczej było pobożne życzenie niż realna wiedza.

Czy rosół leczy?


"Rosół może zawierać wiele substancji o korzystnym działaniu leczniczym. Łagodny efekt przeciwzapalny może być jednym z mechanizmów, dzięki którym zupa może łagodzić objawy infekcji górnych dróg oddechowych" - pisali twórcy badania, którzy przyglądali się działaniu zupy na ruch białych krwinek (neutroflili).

Brzmi pięknie, ale jeżeli przypatrzymy się bliżej, badanie było wykonane w warunkach klinicznych, a nie na chorych, ani zdrowych osobach. Tak naprawdę nie wiadomo, co się wydarza w środku organizmu, gdy lejemy do niego rosołek.

Dr Kiumars Saketkhoo, pulmonolog z Kalifornii blisko 40 lat temu przyglądała się tradycji i wierze wyznawców judaizmu w zbawczą moc rosołu. Razem ze swoim zespołem wykonała choćby test polegający na wciskaniu ludziom do nosa substancji udającej katar i analizowała, jak na rozrzedzenie wydzieliny działa zimna woda i rosół.

Domyślacie się, która ciecz była skuteczniejsza? Oczywiście rosół. Wygrał także ze zwykłą gorącą wodą. Prawdopodobnie dlatego, iż tłusta cząstka rosołowej pary elegancko przenika pomiędzy rzęskami w nozdrzach i przedziera się poprzez zalegającą wydzielinę.



Tylko tyle, a może aż tyle, aby uwierzyć, iż wywar z kury może sprawić, iż poczujemy się lepiej? Czysty nos to pierwszy stopień do wyleczenia, ponieważ dochodzi do spowolnienia gromadzenia się wydzieliny, zmniejsza się obrzęk i bakterie przestają namnażać się jak szalone.

Witaminy idą w dym


Dodatkowym problemem rosołu jest sposób jego przygotowywania.

Aby warzywa zachowały jak najwięcej wartości odżywczych, nie wolno ich długo gotować. A ile na gazie stoi tradycyjny rosół? Niektórzy są w stanie przygotować go w godzinę, ale każdy szef kuchni powie, iż dobry rosół to co najmniej 5 godzin stania wywaru na gazie.

Im dłuższy czas gotowania, tym mniejsza ilość zachowanych witamin i minerałów. W dodatku każdorazowe zaglądanie do garnka powoduje, iż cenne witaminy odlatują w siną dal.

Najlepiej byłoby gotować warzywa w całości oraz ich nie obierać, ale w naszym kraju to nie przejdzie. Marcheweczka musi przecież w rosołku mieć wielkość idealnie na jeden kęs, a pietruszka mikrowielkość, żeby co wrażliwsi zjadacze nie pluli nią z powrotem do miski.

Zła wiadomość dla wegan - najcenniejszym składnikiem rosołu mógłby okazać się kolagen zawarty w kościach zwierząt, które zostały porządnie wygotowane w wywarze. Idealnie byłoby, gdyby bulion gotowany był zarówno na drobionych, jak i wołowych kościach i tłustych kawałkach mięsa.

Wegetariańskie i wegańskie wersje bulionu, jeżeli mają okazać się bombą witaminową, trzeba podkręcić przyprawami.

Sekretny składnik


I właśnie dochodzimy do sedna - tym, co może podkręcić wartości odżywcze i prozdrowotne rosołu, są przyprawy oraz świeże zioła dodane do wywaru tuż przed podaniem. Natka pietruszki, czosnek (tak!), kilka goździków czy nuta pieprzu, która zakręci w nosie i spowoduje wypchnięcie, wiecie czego, na zewnątrz.

Dzięki zapachowi, skojarzeniom z dzieciństwem i poczuciem bezpieczeństwa, a także bogatemu smakowi umami wywar z rosołu urósł do rangi wybawiciela. Nie ma dowodów medycznych, iż faktycznie leczy przeziębienie, ale istnieje wiele wyznań świadków, iż podświadomie czują się lepiej, gdy zjedzą miseczkę rosołu.

Okazuje się zatem, iż tajemniczym składnikiem, który stał się powodem do stworzenia mitu o prozdrowotnej wartości bulionu z kury, jest... miłość mamy i babci, które go dla nas gotowały.

Jeśli nie lubicie rosołu - każda inna ciepła zupa przyprawi was o ten sam efekt rozgrzania i przyjemnego fałszywie prozdrowotnego ciepełka w brzuszku. A oszczędzacie życie przynajmniej jednego kurczaka. To też jest wyraz miłości.

Idź do oryginalnego materiału