To, iż plany Andrzeja na odpoczynek po pracy nie dojdą do skutku, zrozumiał już w przedpokoju. Irena biegała po mieszkaniu jak pantera, siejąc panikę i nerwowo mówiąc, iż tak to na pewno wszędzie się spóźnią i nigdzie nie zdążą, kultury nie zobaczą jak własnych uszu. I rzeczywiście, przypomniał sobie Andrzej, dziś ich długo oczekiwane wyjście do teatru.

przytulnosc.pl 2 godzin temu

Irena biegała po pokoju jak pantera z jednego kąta do drugiego. Pokój był niewielki, ale i Irena nie była dużych gabarytów, więc udawało jej się właśnie biegać, a nie tylko przeskakiwać od ściany do ściany.

Andrzej, który uważnie obserwował zmagania żony przez ostatnie dziesięć minut, najpierw śledził jej sylwetkę oczami, a potem, obawiając się nabawić zeza, zaczął kręcić głową, za co bardzo gwałtownie zapłacił.

Szyja, nieprzyzwyczajona do tak intensywnej eksploatacji, coś chrupnęła i zablokowała się, głowa Andrzeja nie obracała się już w żadną stronę.

I od razu Andrzejowi jakoś nie było do obserwowania metan żony. Choć jej zachowanie wzbudzało w nim pewne obawy, to teraz nie miało to znaczenia. Teraz Andrzej, przygryzając wargę, próbował jakoś przestać ciągle patrzeć w prawo, tym bardziej iż po tej stronie była tylko ściana.

– Lepiej by zablokowało w drugą stronę, tam przynajmniej jest telewizor – mruczał do siebie Andrzej, próbując palcami rozmasować mięśnie, które jakby zdrętwiały i napięły się.

Z powodu tego skupionego zajęcia Andrzej przegapił początek monologu swojej żony. Dopiero wyraźne szturchnięcie w ramię zmusiło go do zaprzestania macania się po szyi.

– Ty w ogóle słyszysz, co do ciebie mówię?! – nachmurzona Irena pojawiła się w polu widzenia i wsparła ręce na biodrach.

Andrzej tylko pokornie westchnął, smutno patrząc na żonę z niewygodnej pozycji. Choć trudno powiedzieć, czy jakakolwiek pozycja byłaby dla niego wygodna.

– A więc tak! Dość wieczornego przesiadywania przed telewizorem, jutro idziemy do teatru – wydała werdykt Irena, uznawszy, iż nie ma sensu powtarzać mężowi przedhistorię swoich wniosków.

Andrzej odetchnął. Już nastawił się na jakieś egipskie męki, kolejną dietę czy przyjazd teściowej, a tu jakiś tam teatr. Wzruszył ramionami – trzeba, to pójdziemy.

– Jesteś najlepszy! – radośnie wykrzyknęła Irena, chwyciła męża za głowę i mocno szarpnęła, potem pocałowała go, gdy krzywił się z bólu, i pobiegła do telefonu.

Andrzejowi dzwoniło w uszach, a w oczach błyszczały łzy, ale nie z euforii z powodu kulturalnej rozrywki czy przypływu czułości żony. Po prostu od szarpnięcia Ireny zabolało go tak bardzo, iż przed oczami pojawiły się czarne kręgi. Jednak zdawało się, iż szyja zaczęła się trochę ruszać. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Następnego dnia Andrzej już zapomniał o wyjściu do teatru. Rano wciąż miał problemy z obracaniem głowy, przez cały czas patrzył nieco w bok, a w pracy zasypała go lawina ważnych i pilnych spraw, których termin wykonania minął już wczoraj.

Andrzej jechał do domu i marzył, jak to teraz zje kolację i usadowi się na przytulnej kanapie, a obok niego przysiądzie Irena, razem obejrzą jakąś komedię.

To, iż jego plany się nie spełnią, Andrzej zrozumiał już w przedpokoju. Irena biegała po mieszkaniu i siała panikę, nerwowo mówiąc, iż tak to na pewno wszędzie się spóźnią i nigdzie nie zdążą, kultury nie zobaczą jak własnych uszu.

Wtedy przypomniał sobie wczorajszy wieczór i obietnicę daną żonie, iż pójdzie z nią do teatru. Na to wspomnienie Andrzej jęknął i choćby myślał wymknąć się z domu, ale już został zauważony i wysłany do przymierzenia garnituru, o którego istnieniu zdążył sto razy zapomnieć.

Garnitur zajmował miejsce w szafie od czasów ich ślubu z Ireną, zakładany był niezwykle rzadko, zwykle na czyjeś wesele lub pogrzeb. Teraz oto miał zostać wyprowadzony do teatru.

Nie udało mu się go zapiąć, a ręce nie opuszczały się do końca. choćby spodnie były ciasne, wydawało się, iż jeszcze trochę, a podstępna tkanina nie utrzyma w sobie całej okazałości form Andrzeja.

Irena obrzuciła ponurego męża zamyślonym spojrzeniem, ale nie pozwoliła mu przebrać się w coś luźniejszego. Innego garnituru i tak nie miał, a pójście do teatru w dżinsach było niemożliwe.

– Usiądź – rozkazała Irena, uważnie obserwując integralność garnituru. Andrzejowi przemknęła szalona myśl, iż jeżeli teraz garnitur pęknie, to nigdzie nie pójdą, i miał nadzieję, iż wystarczająco przytył do tej dywersji.

Ale garnitur, żeby mu było pusto, z honorem wytrzymał to niełatwe wyzwanie. Tkanina się napięła, ale nigdzie nie pękła. Ten wynik w pełni zadowolił Irenę, a na skargi Andrzeja, iż nie ma czym oddychać, usłyszał odpowiedź, iż trzeba mniej jeść, życie ucieka, a czasu w czekanie, aż Andrzej schudnie, po prostu nie mają.

Sama Irena weszła na niecodzienne obcasy, natapirowała fryzurę i była gotowa przesiąknąć emanacją kultury, cokolwiek by ją to nie kosztowało.

Do teatru postanowili jechać taksówką, ponieważ skakanie po bruku na obcasach nie wchodziło w grę, a Andrzej wolał nie robić zbyt szerokich kroków, by nie prowokować spodni do samorozpadu.

W teatrze zebrało się już sporo ludzi, ktoś stał w kolejce do toalety, ktoś do bufetu, a ktoś próbował zdążyć wszędzie.

Andrzej rozejrzał się na tyle, na ile pozwalała mu źle działająca szyja. Wokół tylko kilka osób było w garniturach, a reszta całkiem swobodnie chodziła po świątyni kultury w dżinsach i koszulach.

Andrzej obrócił się całym ciałem do żony niczym żuraw wieżowy, która zmusiła go wcisnąć się w ten ciasny garnitur. Ona wolała nie zauważać jego palącego spojrzenia.

– Może zajrzymy do bufetu? – zaproponowała Irena, starannie unikając spojrzenia męża.

– Garnitur zaraz na mnie pęknie, gdzie tu jeszcze jeść? – mruknął i zdecydowanie ruszył w kierunku wejścia na salę.

Wyglądał dość osobliwie. Otyły mężczyzna, opięty garniturem jak rękawiczką, z lekko rozstawionymi rękami i głową nieco odwróconą w prawo, drobnymi krokami biegł w stronę wejścia na salę, jakby chciał ją wziąć szturmem. Andrzejowi wydawało się, iż wszyscy na niego patrzą, dlatego chciał, aby wszystko już się zaczęło i skończyło jak najszybciej.

Dotarłszy do swojego miejsca, Andrzej próbował jakoś wygodniej się usadowić, ale tu przeszkadzał mu w ramionach garnitur, tam pasek wpijał się w brzuch, a głowa nie obracała się jak trzeba. Na dodatek Irena syczała na niego, żeby przestał się już kręcić.

Przedstawienie się rozpoczęło i okazało się, iż mają oglądać balet, z którego Andrzej nic nie rozumiał, zresztą Irena też, ale ona dalej skupiała się na scenie, podczas gdy Andrzej spoglądał na nią ukradkiem.

Spektakl wydawał się Andrzejowi nudny, nie rozumiał, co się dzieje, a do tego zdrętwiało mu miejsce, gdzie tak ciasno opinały się spodnie. A choćby nie mógł wstać, obawiając się, iż tkanina może nie wytrzymać takiego nacisku, i choć majtki miał ładne, nie chciałby ich prezentować szanownej publiczności.

Andrzej liczył minuty do końca tej tortury, ale nagle przypomniał sobie, iż nie ma pojęcia, ile to wszystko trwa. Chciał zapytać Irenę, odwrócił się do żony i prawie nie krzyknął z oburzenia. Irena bezczelnie spała, całkowicie ignorując to, co działo się na scenie.

Andrzej złośliwie szturchnął żonę w bok, przez co ta się wzdrygnęła i rozejrzała wokół. Potem groźnie spojrzała na męża i przybrała zainteresowany wyraz twarzy.

Do końca przedstawienia Andrzej jeszcze dwa razy musiał szturchnąć żonę, bo zaczęła choćby pochrapywać i kiwać głową. Sam Andrzej też by pewnie zasnął, ale miał zbyt wiele problemów: wszystko go uciskało, wszędzie było niewygodnie.

Kiedy wszystko się skończyło, Irena i Andrzej starali się klaskać głośniej niż wszyscy. Andrzej był naprawdę szczęśliwy, aż łzy stanęły mu w oczach.

– Oho, jak on przejął się przedstawieniem – pomyślała Irena, spoglądając na męża zupełnie innymi oczami. I zrobiło jej się choćby trochę wstyd: ona to choćby zasnąć zdołała, niekulturalna!

Ale najwyższy szczyt błogości Andrzej poczuł dopiero w domu, kiedy mógł wreszcie zrzucić znienawidzony garnitur, wziąć głęboki oddech bez obaw o konsekwencje i rozłożyć się na kanapie w wygodnej pozycji.

Irena odczuwała podobne emocje. Od fryzury strasznie swędziała ją głowa, a buty jeszcze w drodze tam zamieniły się w torturę. Więc z przyjemnością je zrzuciła, wzięła prysznic i rozłożyła się obok błogiego męża. Jednak coś w tej kulturalnej rozrywce zdecydowanie jest, dawno nie czuła się tak dobrze.

Idź do oryginalnego materiału