To, co twoje, zawsze pozostanie twoje

twojacena.pl 3 dni temu

W małym miasteczku, otoczonym posępnymi górami i szarymi polami, gdzie jesień pachniała wilgocią i melancholią, życie płynęło powoli jak leniwa rzeka w dolinie. W domu na skraju miasta, tonącym w cieniu starych lip, mieszkała Kinga. Jej życie wydawało się bajką: bogaci rodzice, przestronna willa, troskliwa ciotka Halina, która zastąpiła jej drugą matkę. ale za tą sielanką czaił się cień, gotów w każdej chwili zburzyć ten spokój.

„Cóż to, Kinguś, od dwóch tygodni grzebiesz w talerzu? Zakochałaś się może?” – pytała Halina, wycierając ręce w fartuch.

„Jest jeden chłopak…” – przyznała Kinga, czerwieniąc się. „Studiuje na innym wydziale, przystojny, ale jakby mnie nie widział. Nie wiem, jak zagadać.”

„Tylko się nie waż pierwszą zaczepiać!” – zmarszczyła brwi ciotka. „Nie wypada dziewczynie latać za chłopakami. Za moich czasów…”

„Oj, ciociu Haniu, znów te opowieści!” – zaśmiała się Kinga, kończąc śniadanie. „Dobrze, lecę, dziś nie mogę się spóźnić. Wykładowca surowy, wyrzuci z sali.”

„Biegnij, biegnij.” – Halina przeżegnała ją i zamknęła drzwi, westchnąwszy z niepokojem.

Kinga dorastała w dostatku, nie znając odmowy. Rodzice, pochłonięci karierą, powierzyli jej wychowanie Halinie, starszej siostrze matki. Choć wszyscy mówili do niej „pani Halina”, dla Kingi zawsze była „ciocią Hanią”. Była dobrą, ale surową opiekunką, ucząc dziewczynę życia, jakby przeczuwając, iż los nie zawsze będzie łaskawy.

Halina miała swoje własne cierpienie. W młodości, na wsi, wyszła za mąż za leśniczego Jerzego. Ich miłość nie trwała długo – po roku zaginął bez wieści. Mówili, iż utonął w bagnie. Szukano go, ale nigdy nie odnaleziono. Halina została sama, bez męża i dzieci. Chciała wstąpić do zakonu, ale zrezygnowała: „Jaka ze mnie zakonnica? Jeszcze młoda, a i języka za zębami nie trzymam.” Została na wsi, dopóki siostra Jolanta nie sprowadziła jej do miasta.

„Haniu, przeprowadź się do nas.” – namawiała Jolanta. „Z mężem pracujemy, doglądnij Kingi, pomożesz w domu.”

„Och, Jolu, z wielką chęcią!” – odparła Halina. „Jurek był dobrym człowiekiem, opłakałam go już dawno. Boję się, iż na wsi uschnę z tęsknoty. Męża więcej nie chcę. Przyjadę, cały dom wezmę na siebie.”

Tak Halina stała się częścią ich rodziny, nazywając się gospodynią. Gotowała z pasją, dbała o ogród, sadziła kwiaty. Kinga była dla niej jak córka. Odprowadzała ją do szkoły, kupowała zabawki, szyła sukienki. Dom był pełen ciepła, ale Halina uczyła Kingę: „Przyzwyczajaj się do pracy, Kinguś. Dzisiaj wszystko jest, a jutro – któż wie? Naucz się gotować – to kobieta atut. Kiedy gotujesz z sercem, przyciągasz do siebie mężczyznę.”

„Ty masz swoje sekrety?” – dopytywała się Kinga.

„A jakże! Każda gospodyni swoje ma.” – uśmiechnęła się Halina.

Kinga zakochała się w Krzysztofie, wysokim chłopaku z sąsiedniego wydziału. Myślała, iż ją ignoruje, ale myliła się. Na uczelni wszyscy wiedzieli, iż Kinga pochodzi z zamożnej rodziny. Krzysztof, syn samotnej matki, był uroczym, ale prostym chłopakiem. Halina od razu poczuła niepokój, gdy Kinga wróciła do domu rozpromieniona.

„Ciociu Haniu, on mnie zauważył!” – wykrzyknęła. „Po wykładach poszliśmy na spacer, częstował mnie lodami.”

„Chytry, wie, iż dziewczęta lubią słodycze.” – zmarszczyła brwi Halina. „Przyprowadź go, zobaczę, co to za jeden.”

Miesiąc później Krzysztof przyszedł w gości. Halina nakarmiła ich, bacznie obserwując młodzieńca. Gdy wyszedł, Kinga podbiegła do niej: „No i jak? Podoba ci się?”

„Ładny chłopak.” – odparła sucho Halina. „Lecz nie dla ciebie. Oczy ma chciwe, ledwie wszedł, a już wszystko obmacał wzrokiem. Zazdrość w nim mieszka, Kinguś. Nie jest twój.”

„Oj, ciociu, co ty wygadujesz!” – oburzyła się Kinga. „To moja sprawa, z kim chcę być!”

Halina westchnęła, martwiąc się o dziewczynę. „Niech kocha – myślała. – Na własnych błędach się nauczy.”

Jej przeczucie spełniło się. Po czterech miesiącach zniknął złoty pierścionek Kingi. Oprócz Krzysztofa, nikt obcy w domu nie był. Kinga milczała, nie mówiąc rodzicom, ale przyznała się ciotce.

„Mówiłam, iż on go wziął.” – oznajmiła Halina. „Trzeba zgłosić na policję.”

„Nie!” – błagała Kinga. „Rodzicom nie mówmy, niech się nie martwią. To nasza tajemnica. Z Krzysztofem koniec.”

Zapytała go wprost: „Wiem, iż wziąłeś pierścionek. Nikt inny nie mógł.” Krzysztof wybuchnął: „Oszalałaś? Po co mi twój pierścionek!” Pokłócili się i rozstali. Halina pocieszała Kingę, ciesząc się, iż uniknęła większego nieszczęścia.

Na przedostatnim roku Kinga poznała Pawła na urodzinach przyjaciółki Asi. Od razu się polubili i zaczęli się spotykać. Asia radziła: „Nie zapraszaj go do domu, Kingu. Sprawdź, czy kocha cię, czy twoje pieniądze. Widujcie się u mnie.” Kinga posłuchała. Paweł, już pracujący, zabierał ją do teatru, dawał kwiaty, był czuły. Kinga topniała, a choćby Halina poprosiła, by go przyprowadziła.

Paweł przyszedł do ich domu z bukietami dla Kingi i jej matki. Rodzice przyjęli go ciepło, ale Halina wydała wyrok: „Nieszczery. Oczy mu biegają, nogami przebiera. Nerwowy, do kłótni skory.”

„Ciociu Haniu, no jak możesz!” – oburzyła się Kinga. „Nigdy się z Pawłem nie pokłóciliśmy, on jest miły!”

Lecz los zadał cios. Rodzice Kingi zginęli w wypadku, wracając z sąsiedniego miasta. Halina, pogrążona w żalu, ledwie to przeżyła. Kinga była w rozpaczy, jej świat runął. Pogrzeb zorganizowała firma, w której pracował ojciec. Po stypie siedziały z Haliną same, są”Nawet w najciemniejszą noc, prawdziwa miłość i uczciwość zawsze znajdą drogę do naszych serc.”

Idź do oryginalnego materiału