To było nad wodą

twojacena.pl 1 godzina temu

To było nad morzem

„Musisz odpocząć, ile można pracować, Władziu? Nie poznaję ciebie, gdzie ten twój płomienny wzrok, gdzie ta twoja radosna energia, którą zawsze wszystkich zarażała? Rozwiodłaś się i dobrze zrobiłaś z tym twoim” matka dodała nieprzyzwoite słowo „w końcu masz prawo do szczęścia, nie ma co się męczyć.”

„Mamo, ja wcale nie cierpię. Minął już rok od rozwodu, przywykłam. Córka nie daje mi się nudzić. A tak w ogóle, moja Zosia jest bardzo dojrzała jak na swój wiek. Często mnie zaskakuje, a przecież nie ma jeszcze dwunastu lat. To przez twoje czasopisma, które tak lubi czytać. Pochłania wszystko, co wpadnie jej w ręce” odparła córka.

Postanowiły z Zosią pojechać nad morze.

„Właśnie, Zosia też powinna odpocząć. Jest taka mądra, w szkole świetnie się uczy, niech i ona złapie oddech. Proponuję wam wyjazd nad morze. Na luksusowe sanatoria czy hotele nas nie stać, ale w prywatnym kwaterze się zmieścimy. Ja wam trochę dołożę” nalegała matka.

„Mamo, zgódź się!” usłyszała Władzia głos córki. „Tym bardziej iż babcia nam pomoże. A może, babciu, pojedziesz z nami?” dodała z uśmiechem. „Wiesz, mamo, woda i słońce dają życie roślinom, sprawiają, iż rosną silne. Tak samo i my nabierzemy sił.” Zosia wyraźnie kogoś cytowała.

„Boże, skąd ty to wiesz, Zosiu?”

„No przecież czytam, to z czasopism babci. I w ogóle, chodzę do szkoły, gdybyś nie zauważyła” zaśmiała się dziewczynka.

Urlop Władzi zbliżał się ku końcowi, ale postanowiła w ostatniej chwili wyskoczyć z córką nad morze. Ostatniego dnia przed wyjazdem, wychodząc z biura, rzuciła koleżankom:

„Pa, dziewczyny, cieszę się, iż wreszcie odpocznę!”

„Władziu, opalaj się, pływaj i znajdź sobie jakiegoś przystojniaka!” zażartowały koleżanki.

Zaczęły się przygotowania. Spakowały walizkę, pojechały do centrum handlowego po nowe stroje kąpielowe i spodenki. Zosia, podekscytowana, nuciła pod nosem:

„To było nad morzem, szła po piasku, on patrzył na nią”

„Córeczko, skąd ty to znów wzięłaś?” zdziwiła się Władzia.

„Mamo, przeczytałam w gazecie.”

„Za wcześnie na takie rzeczy, trzeba je wyrzucić” westchnęła.

„Zapomniałaś, mamo, pozostało internet.”

„To i go wyłączę.”

„No, mamusiu, to już zamach na wolność osobistą!” zaśmiała się Zosia.

„Dobrze, osobowości, pakuj swoje rzeczy” odparła matka.

„Mamo, a Małgosia mi zazdrości, iż jadę nad morze. Nigdy tam nie była i choćby nie wie, jak wygląda.”

„Rozumiem. W ich domu nie jest łatwo mama niepełnosprawna, ojca nie ma. Wiem, jak ciężko im żyć” powiedziała smutno Władzia. „Może kiedyś Małgosia dorośnie i los się do niej uśmiechnie. Wtedy i ona z mamą pojedzie nad morze.”

„Może, ale kiedy to będzie?” westchnęła córka.

Wieczorem przed wyjazdem siedziały na kanapie, rozmawiając głównie o morzu, gdy nagle Zosia znów rzuciła:

„Mamo, a może tam spotkasz miłość swojego życia?”

„Kogo?!” Władzia aż podskoczyła.

„No wiesz, jak w tej piosence: 'To było nad morzem, gdzie koronkowa piana’ Właśnie z tej piany wyłoni się twój wybranek!”

„Zosiu, co ty wygadujesz?! Ja choćby nie myślę, a ty” załamała ręce.

„Oj, dobra, mamo, idę spać!” gwałtownie zeskoczyła z kanapy i zniknęła w swoim pokoju.

Jechały pociągiem. Podróż trwała całą dobę. Władzia z Zosią były podekscytowane, wpatrywały się w mijane krajobrazy. Ostatni raz były nad morzem cztery lata temu, teraz euforia je przepełniała.

Na dworzec dotarły pod wieczór, dojechały do wynajętego domku. Gospodyni powiedziała:

„Dziewczynki, to wasza część, tu będziecie mieszkać. Druga połowa należy do młodego mężczyzny porządny człowiek, ma na imię Krzysztof.”

„Co nam do tego?” pomyślała Władzia i zaczęły się rozpakowywać.

„Mamo, chodźmy nad morze!” zawołała Zosia. „Walizki poczekają, może się wykąpiemy”

Władzi też się chciało, zwłaszcza iż morze było blisko wystarczyło wyjść za bramę.

„Chodźmy, o tej porze nie ma upału, słońce już nie takie ostre” zgodziła się.

„Mamusiu, jakie to piękne!” zachwycała się Zosia. „W końcu jesteśmy nad morzem!”

Zrzuciła klapki i wbiegła do wody, śmiejąc się z rozkoszy. Potem wróciła na brzeg, zdjęła spodenki i koszulkę i znów pobiegła do fal. Władzia zauważyła, iż morska piana przy brzegu faktycznie wyglądała jak koronka.

Gdy wracały, na werandzie stał przystojny mężczyzna, sącząc piwo z puszki. Gdy mijały go, Zosia nagle oznajmiła:

„Piwo zawiera toksyczne substancje, choćby metale ciężkie”

„O, dobry wieczór” uśmiechnął się. „Skąd u pani taka wiedza?”

„Dobry wieczór” przywitały się obie, a Zosia dodała: „Trzeba czytać i interesować się światem!” po czym weszła do domu.

Krzysztof pokiwał głową:

„Bałem się, iż będzie nudno, a tu taka sąsiadka Toksyczne substancje, no proszę!”

Następnego dnia Władzia zaproponowała:

„Może pójdziemy na wycieczkę, a nad morze wieczorem? Jeszcze zdążymy się opalić.”

„Dobrze, mamo! Powinniśmy poznać okolicę.”

Wieczorem na plaży było już mniej ludzi. Od razu zauważyły Krzysztofa siedział na leżaku w okularach przeciwsłonecznych i patrzył na horyzont.

„Mamo, nasz sąsiad!” szturchnęła Władzię Zosia.

Podeszły bliżej, on też je zauważył i powiedział:

„Dobry wieczór, jestem Krzysztof. A panie to?”

„Zosia, a to moja mama, Władzia!” odpowiedziała gwałtownie dziewczynka.

„Miło mi. Widzę, iż lubią panie wieczorne spacery.”

„Tak jakoś w

Idź do oryginalnego materiału