The Crow (2024)

aleksandra.jursza.net 6 dni temu

Obejrzałam The Gówno Masońskie (The Crow 2024), żebyście Wy nie musieli, dlatego spodziewajcie się spojlerów .

Poszłam na ten film, ponieważ miałam darmowy seans, ale o tym na końcu. Natomiast… po trailerze wiedziałam, iż szykuje się masoneria najczystszej wody (ha ha) oraz coś słabego. I aż mnie dziwi, iż na IMDB to coś ma 5. PIĘĆ!!! To o 4 za dużo. Jeden punkt zyskuje za muzykę, chociaż to oddzielny temat.

Ale po kolei. Na początku poznajemy bohaterów, czyli jakąś randomową laskę, Shelly (FKA twigs… iż co? XD), w której zakochuje się nasz bohater, Eric (Bill Skarskard). Między nimi jest taka chemia, iż narody zamiast klękać postanowiły się zdrzemnąć. Zresztą, podobnie jest z grą aktorską innych osób.

Mam wrażenie, iż na tym filmie NIKOMU nie zależało – może poza muzykiem, ale o tym w którymś z niższych akapitów. Po prostu… ja nie wierzę w ten wykreowany świat. Jest sztuczny, nudny, sztampowy, etc. Taki pusty. Nie ma w tym żadnej emocji. Fabuła? To coś, co widzieliśmy pierdyliard razy i w tym wydaniu – The Crow a.d. 2024 – nie jest w stanie pobudzić choćby najmniejszej iskierki emocji w widzu.

No bo tu się nic nie dzieje; znaczy dzieją się walki, które fatalnie wyglądają, bo mało ciekawie; sucharowe, papierowe dialogi, które słyszeliśmy pierdylion razy…. Seks uprawiany, który ma nas przekonać do tego, iż Eric i Shelly są w sobie zakochani, i iż on normalnie nie wytrzymie, jeżeli jej nie uratuje i… i eee, proszę pana, kiedy napisy końcowe?

Daję słowo – po jakiejś półgodzinie seansu pomyślałam: „o, nareszcie walka!”. A po pięciu kolejnych minutach zaczęłam patrzeć na zegar w telefonie i pisać notatki. Na sali były jeszcze trzy osoby, jedna przede mną, dwie na samej górze, więc wątpliwe, by moje nudzenie-marudzenie im przeszkadzało, no ale oni po wyjściu z seansu też nie mieli najmilszych, uśmiechniętych twarzy i zdecydowanie nikt nie chciał się dowiedzieć, czy na napisach końcowych coś było. WSZYSCY wyszliśmy razem. Jestem z nas dumna!

Jestem w stu procentach przekonana, iż nikt nie miał serca do tej historii. Ale, ja wymagam serca od MASONÓW? WTF, pogięło mnie?!

No, ejże – ale choćby „Biedne istoty” mają piękne stroje, które zachwycają, choćby jeżeli to obrzydliwy film, to przynajmniej wzbudza emocje.

Tu tego nie ma, więc jakbyście nagle stracili rozum i postanowili wydać te 20-30 złotych na seans „The Crow” to polecam iść do jakiegokolwiek kina studyjnego, które akurat puszcza filmy klasy C albo Z, bo przynajmniej będzie śmiesznie.

A tu czerstwo. No, cholera – a choćby gorzej, bo czerstwy chleb przynajmniej do czegoś wykorzystasz. A tego filmu… no nie wiem, choćby nie chce mi się analizować masońskiej symboliki, bo ona jest prosta, tandetna i widoczna choćby na trailerze. Nasz koffany bohaterzyna ma na sobie turbo-masońskie szlaczki. Klask, klask, klask. Geniusze ukrywania symboliki, normalnie. W którejś scenie pokazuje się lustro w kształcie dwóch trójkącików, a na końcu mamy turbo masoński taniec w niebieskiej kolorystyce w kompozycji yyy, jakiejś muzyczki.

Aaa, no tak, miało być o muzyce.

Więc kiedy nasi bohaterowie uciekają pierwszy raz złolom, to… zjawia się muzyka cała na przyzwoicie, która jest cholernie niedopasowana do tego, co się dzieje na ekranie. OK – chcieli wzbudzić emocje, dajmy żywą muzę do ucieczki, tylko że… yyy… problem w tym, iż te przeciętne, może choćby nudne i nawiązujące do innych hitów (Terminatora 2?) muzyczki mają WIĘCEJ ENERGII, NIŻ CAŁY FILM! Słowo k daję! Normalnie . Ot, dlatego to do siebie nie pasuje.

Ten film jest tak nudny, iż postanowiłam dać 1 na IMDB. Nie mam serca dawać wyższej oceny, choćby dwójeczki, bo twórcy nie mieli litości, ni serca dla widza.

A teraz najlepsze: śpieszcie się kochać Adimoovi: cooltura na moich zasadach, gdyż twórca ten rozdaje DARMOWE BILETY DO KIN W CAŁEJ POLSCE (na różne filmy, of course)! Polecam serdecznie, to jest takie koffane

Idź do oryginalnego materiału