Teściu zaskoczył wizytą z bagażem

newsempire24.com 6 godzin temu

Wiosenne słońce przejawiało się przez szybę, rzucając promienie na świeżo pomalowaną ścianę. Zofia stała przy kuchence, mieszając barszcz, a jej wzrok przechodził na zegar. Musiała wstać wcześnie – obiecała mężowi, iż zrobi jego ulubiony potrawę. Przemek przez cały wieczór był wyniosły, więc postanowiła go rozpieszczyć.

– Zosiunia, nie widzisz mojego granatowego krawata? Zosia popatrzyła na niego z resem z kuchni.
– Leży w szafie, po prawej stronie, wczoraj przelałam go.

Śniadanie przebiegało w przyzwyczajonej ciszy. Przemek przeglądał wiadomości na telefonie, czasem prychnął, a Zofia obserwowała, jak je. Chciała zapytać, co go zafrustrowało, ale zdecydowała się, iż jeżeli coś ważnego, powie sam.

– Smaczne, dzięki. Zosiunia, chciałem coś ci powiedzieć… No cóż, mój ojciec przyjechać. Dziś. Niby poczeka.
Zofia utkwiła w powietrzu, trzymając kubek. Andrzej? Ten mężczyzna, który za jej ślubem kłócili się, iż panienka „nie bywała wystarczająco wyjątkowa” dla syna? Który poty stracił z nimi kontakt i choćby nie powitał ich na święta?

– Kiedy? – tylko i mogła wywonić.
– Wieczorem. Spotkam go po pracy.
– I na ile? – Zofia postawiła kubek i wstała od stołu. – Przes, on… Pamiętasz, jak się do mnie zachowywał?
– Spojrzał, iż się zmienił – niepewnie powiedział Przemek. – Po infarkcie może w wielu sprawach. Nie mogłem mu odmówić, Zosiu. To mój ojciec.
– Miałbyś powiedzieć mi wcześniej – Zosia zaczęła zbierać naczynia. – Mam istotny projekt, miałam pracować z domu.
– Przykro mi – Przemek podszedł i objął ją od tyłu. – Wiem, iż powinienem był wcześniej. Bałem się reakcji.
– I dobrze się bałeś – Zofia uwolniła się z jego objęć. – Idź, opóźnisz się. Wieczór pogadać.

Cały dzień przeszedł jak w mgiełce. Zofia próbowała skupić się na pracy, ale myśli wciąż wracały do nadchodzącego wizyty. Andrzej był człowiekiem z przeszłości – bywał oficerem, zaznajamionym z poleceń. Po śmierci żony Przemeka poślubił kobietę znacznie młodszej w wieku, a teraz ich związek wydawał się sięgać krytycznych granic.

Wieczorem Zofia przeredzanie całej kwater, zmieniła pościel w pokoju gośkim i zrobiła kolację. „Co będzie, to będzie” – postanowiła, ustawiając talerze.

Drug kurt był dokładnie o siedem wieczorem. Zofia głęboką oddech i poszła otwierać.

Na progu stał Przemek, a za nim – wysoki siwy mężczyzna, o wojskowej postawie. W ręce trzymał zniszczony brązowy walizkę.

– Dobry wieczór, Pani Zofio – Zofia wywołała uśmiech, choć usta słabły.
– Witam, Andrzej – głos teścia brzmiał głębszy, niż mu się pamiętał. – Dziękuję, iż przyjęli starego.
– Proszę wejść. Kolacja prawie gotowa.

W czasie kolacji mówił głównie Przemek. Opowiedział pracę, nowy samochód, plany wypoczynek. Andrzej kiwał i zadawał pytania, a Zofia cicho nakładała jedzenie.

– Bardzo smacznie – niespodziewanie powiedział teścia, zwracając się Zosi. – Zawsze tak dobrze pieczesz?
– Postępowałam stopniowo – odpowiedziała, zaskoczona uznaniem.
– Moja Bożena, spoczyna ona w niebie, też piekła przepyszne – westchnął Andrzej. – A Ewa tylko gotuje z półproduktów. „To nie kobieta rzecz, stać przy kuchni”. Zrozum, czym jest współczesna kobieta.

Zofia spojrzała na Przemka. Ten ledwo widocznie zaczął ramionami.

– Andrzej, pokażę ci pokój – powiedziała Zosia po kolacji. – Wyzębny i telewizor.

Teścia poszedł za nią do pokoju gościnnego, obejrzał się i postawił walizkę przy łóżku.

– Wspaniale u was – powiedział, przesuwając ręką po oparciu krzesła. – Ujazdany. Domowe.
– Dziękuję – Zofia poczuła, jak napięcie trochę opuszcza. – jeżeli czegoś potrzebujesz, daj wiadomość.

Rano Zofia obudziła się od dźwięków na kuchni. Godzina wskazywała sześć. Przemek jeszcze śpi. Nałożyła szlafrok i wyszła sprawdzić.

Na kuchni kazał Andrzej. Na piecyku kipiał czajnik, a teścia, w sportowym kombinezonie, kroił chleb.

– Dobrej rano – powiedział, widząc Zosiu. – Przepraszam, jeżeli obudził. Zysk z wcześni z armii zostawia się.
– Nic strasznego – Zofia podeszła do lodówki. – Teraz przygotuję śniadanie.
– Nie, już zrobiłem sobie kanapkę. Wy spokojnie śpi, jeszcze wcześnie.

Zofia patrzyła, jak teścia metodycznie czyszczy krwawราะeve npod stołu, =myje nóż i kubek.

– Idę na bieg – powiedział, ruszając do drzwi. – W park wasz, obok. Wrócę za godzinę.

Kiedy Andrzej uciekła, Zofia zadzwoniła do przyjaciółki Anny.

– Tatuś, nie uwierzysz! K nas teścia przyszedł. No, ten. Ale coś się zmienił. Grzeczny, spokojny. choćby naczynia po sobie myje!
– Nie wierzę – roześmiała się Ania. – Może to jego podwójnik? Pamiętaj, jak rzucił na was.Transfer?! A jak urządził, gdy powiedzieliście, iż pożyczyli dom bez jego wsparcia?
– Pamiętam – westchnęła Zosia. – Ale zmieniają ludzie.
– Lub przytacają się. Bądź ostrożna, córo.

Wieczorem Przemek zapóźnił się w pracy, i Zofia została z teścim na sprowadzie. Grzała kolację, czując na sobie jego spojrzenie.

– Czy mogę ci pomóc? – zapytał Andrzej niespodziewanie.
– Tak, możesz pociąć warzywa do salatu – Zofia wylała mu planszę.

Chwile pracowali w ciszy. Potem przeszedł kaszel.

– Zofio, chcę się zasięgnąć przeze mnie.
– Za co?
– Za wszystko. Za ślub, za grób, za to, iż mnie nie wspieraliście. Byłem nieprawidłowy.

Zofia nieznacznie odłożyła łyżkę i obróciła się do niego.

– Co się stało, Andrzej? Dlaczego nagle…
– Infarkt – złapał z trudności. – Kiedy leżysz pod skroplinką i nie wiesz, czy przeżyjesz… To zrozumienie, co jeszcze ważne. Wiele osobista straciłam. Syn nie wspiera, żona… Machnął ręką. – A chciałabym się babrzonić, gdyby nie był taki uparty.

Zofia nie wiedziała, co odpowiedzieć. Ten nowy Andrzej, otwarty, był całkowicie niepodobny do tego, kogo pamiętała.

– Wszyscy robimy błędy – powiedziała w końcu. – Ważne, żeby je kịp na czas.
– Może nie, ale zrozumiałem – Andrzej odłożył nóż. – A co najbardziej gorzkie? Ewa. Myślałem, iż ona mnie lubi, starego. A okazało się – tylko moją pensję i dom. Kiedy byłem chory, od razu zaczęła jakichś dokumentów podkłócać, dary. Potem przypadkowo usłyszałem, jak mówi po telefonu, iż „się nie przeżyje”. Zobacz?

Zofia wiedziała, co kieruje Ewy – mądry blondyna w pięćdziesiąt, zawsze wydawała się chciwie.

– A teraz z twoim domem?
– A nic – uśmiechnął się Andrzej. – Ja nie całkiem oszeleszczyłem. Dokumenty nie dotarłam. Powiedziałem Ewie, iż wyjedę do syna na chwilę, a sam spotkał, jak się zachowuje. jeżeli się odwali – powrócę. Nie, to rozwód w stadzkim wieku.

Drzwi z trzaskiem – przybył Przemek. Widząc żonę i ojca, spokojnie rozmawiających w kuchni, zamarznięł w progu.

– Wszystko w porządku? – delikatnie zapytał.
– Już wszystko dobrze, synu – Andrzej poklepał go po ręku. – Z trzema swoim żoną mówimy . Gdzieś ciekwa.

W czasie kolacji Andrzej opowiedział Przemekowi to samo, co Zosi. Obserwował, jak miernie zaciska, ale nic nie powiedział. Po kolacji odwołał Zosię do sypialni.

– Czy mu wierzysz? – szepnął.
– Nie wiem – szczero odpowiedziała Zofia. – Ale wydaje się szczerzy. I, wiesz, mogę sobie wyobrazić Evę jako wiktymie załyszką.
– Tak – Przemek potrząsnął głową. – Zawsze mówiłem, iż ona nie przypadkiem do niego przypiąła się. Młoda, efektowna – i nagle zamąż?
– Później puść się, byle nie rozwiązywać swoich spraw – postanowiła Zofia. – W końcu, on tata.

Dni przebiegały za dniami, i Andrzej stopniowo stawał się częścią ich domu. Wstawał wcześnie, robił gimnastykę, gotował własne śniadanie i wyszedł bieganie w park. Dzień pomagał w domu – coś naprawił, półki w łazience powiesił. Wieczorami często siedzieli w trójką, oglądali telewizję lub rozmawiali.

Raz przypadkowo usłyszała rozmowę Przemka z ojcem.

– Tata, nie rozumiem, dlaczego wcześniej tak się do Zosi zachowywałeś? – pytał Przemek. – W końcu ona zawsze była taka sama.
– Powiem ci, synu – głos Andrzeja brzmiał winnie. – Bałem się. Bałem się, iż ona zabierze cię do siebie. Że przestaniesz być moim synem. Egoizm, oczywiście. Tylko kiedy sam się znalazł w samotności, zrozumiałem, jak źle.

Zofia zapłakała, słysząc tę rozmowę. Pamiętała babcię, która kiedyś mówić: „Ludzie nie są złowi, córo. Oni są postrzężeni i przestraszeni”.

W niedzielę przyjechali na obiad Ania z mężem. Gdy zobaczyli, jak Andrzej pomaga Zosi nakrywać na stółw, osłupiała.

– Tak, też mi się atat – szepnęła Zofia. – Ale on faktycznie się zmienił.

Po obiedzie, kiedy moi chłopcy poszli oglądać piłkę, Ania przeprowadziła Zosię na bok.

– A nie myślisz, iż coś mu zatwierdził? Dom wasz lub pieniądze?
– Myślę, iż nie – Zofia pokręciła głową. – Ma własny trzypokojowy. I dobrą emeryturę.

– No, obserwuj – zniechęcona prota Ania. – Coś to podejrzane.

Po dwóch tygodniach po wejściu Andrzeja w drzwi zabrzmiało. Zofia otworzyła i zobaczyła kobietę około pięćdziesiątki, efektownie ubraną, z soczystym makijażem.

– Gdzie mój mąż? – zapytała bez przedmowy.
– Pani Ewa? – domyśliła się Zofia. – Zabierz się, Andrzej w domu.

Ewa weszła do mieszkania, brzęknął na kotkach.

– Kole! – zawołała, widząc Andrzeja wychodzącego z pokoju. – Wreszcie cię odnalazłam! Tyle obawiałam się!
– Czy rzeczywiście? – z cięto Andrzej. – Myślałem, iż byłaś szczęśliwa bez mnie.

Ewa zerwała rękami.
– Jak możesz tak mówić! Miałam popadać z paniki! Zwykłam do wszystkich! choćby policji chciałam się rozpowieść!

– Nie uczyń, Ewo. Wiem, iż sprawdziłaś, czy sierpiec jest cały, czy zmieniono klucze i czy dokumenty nie zniknęły.

Ewa milczała.

– Boje się, iż o własne sprawy – poprawiła ją Andrzej. – No cóż, zagadniemy od jasno. Sama wszystko słyszała, Ewo. I to, iż „się nie przeżyje”, i plany sprzedaży mojego domu.

Minus Ewy się odmienił.
– To nieprawda! Niewłaściwie zrozumiałaś!

– Dobra zrozumiałem. Na szczęście, na czas. I wiesz, co? – Andrzej uniósł się cały. – Żądam rozwodu. Możesz zabrać swoje rzeczy i klejnoty, które ci dostałam. Reszta moja.

– Jak śmiesz! – zawarczała Ewa. – Po wszystkim, co dla ciebie zrobiłam!
– A co zrobiłaś dla mnie, Ewo? – spytał zmęczony Andrzej. – Przygotowywałaś? Nie. Opiekuwałaś się, gdy byłam chory? Też nie. Kochałaś? Widać, nie.

Ewa zwróciła swój wzrok na Zosię, która w milczeniu stała w rogu.

– A, jasne! To wszystko ona! Nastrażyła cię na mnie! Uważała, iż dom naszej starzyny spiskować!

– Gadaj głupoty – przerwał ją Andrzej. – Zofia jest szczęśliwa z moim synem. I teraz dopiero rozumiem, dlaczego. Prawda, iż on ją w samego. Nie jego pieniądze, nie jego perspektywy, a jego. Czego nigdy nie czuła do mnie.

Ewa, zrozumiając, iż przenosiła, gwałtownie się odwróciła i wyszła z mieszkania, tak zaszeptywając, iż susz w podwórzu zadrżeła.

– Przepraszam za tę scenę – Andrzej zerknął żałosnie na Zosię. – Mam nadzieję, iż to nasza ostatnia łączone spotkanie z Evą.
– Nic złego – Zofia ucieszyła się. – Chcesz herbaty?

Wieczorem, kiedy wrócił Przemek, opowiedziała mu o wizycie Ewy.

– Więc wszystko sie rozwiązywa? – zapytał ojca. – Naprawdę się roz dzielisz?
– Tak – Andrzej skinął głową. – Wystarczyło mi głupstw w starości. Uspokoi się, sam z czarnym.

– Zawsze możesz z nami mieszkać – zaproponowała Zofia, zaskoczena własnymi słowami.
– Dzięki, córko – odparł teścia wzruszony. – Ale nie chcę wam przeszkadzać. Wasza własność. Wrócę do mojego mieszkania. Ale będę odwiedzał, jeżeli pozwolicie.
– Oczywiście, pozwolimy – Przemek objął ojca ramieniem. – Zawsze jesteś mile widziany u nas.

Kilka dni później Andrzej zebrał walizkę. Na progu objął syna, potem odwrócił się do Zosi.

– Dziękuję ci – szepnął cicho. – Za to, iż przyjęłaś mnie, mimo przeszłości. Za to, iż dajesz szansę wszystko naprawić. Nauczyłem się wielu rzeczy u was z Przemieską.
– Czego? – zdziwiła się Zofia.
– Jak powinna wyglądać prawdziwa rodzina. Bez farbowania, bez osiągania. Kiedy ludzie po prostu sie nawzajem kochają.

Kiedy drzwi za testem zamknęły się, Zofia uklękła męża.

– Kimby mógł myśleć, iż tak się skręci – powiedziała Zosia.
– Tak – Przemek pocałował ją w czoło. – Czasem ludziom po prostu potrzeba, by zrozumiali, co naprawdę ważne.

Wieczorem zadzwonił telefon. Przemek odebrał, wysłuchaw, i przekazał gorąc.

– To tata – powiedział.

– Zofio – głos Andrzeja zabrzmiał zasygnalizowany. – Przeglądał, chciałem powiedzieć… Ja jestem dumny, iż mój syn taką ma żonę. I… jeżeli w przyszłości wasim dzieci… byłbym szczęśliwy, iż mieć babciu.

Zofia spojrzała na Przemieską i się uśmiechnęła.

– Właśnie chodzimy, by wam было wiadomo… Na siedem miesięcy będziecie babcią.

Na linii cisza, a potem rozległy się z dumy jęk.

– Prawda? Chłopiec czy dziewczynka?
– Jeszcze nie wiemy – zachichotała Zofia. – Ale kiedy się dowiemy, to pierwsze, kim poinformujemy.

Lekie przedkładając telefon, po czym przybrała się męża.

– Wiem, iż jestem szczęśliwa, iż tata Przemieskiego przyszedł do nas. choćby z tym starym walizą.
– Ja również – Przemek delikatnie pogłaskał swój płaski brzuch Zosi. – Nasz synek będzie mieć szczęście mieć babciu, który zmienił swoją życie siedemdziesięciu lat.

Za oknem padał deszcz, ale w mieszkanie było ciepło i przytulnie. Czasem życie przygotuje niespodziewane zwroty, przynosi walizki z problemami. Ale częściej daje szansę wszystko naprawić. Najważniejsze, by nie stracić tej szansie.

Idź do oryginalnego materiału