Pokrywka garnka cicho zadźwięczała o blat. Wyłączyłam kuchenkę i zmęczonym uśmiechem spojrzałam na swoje odbicie w frontach mebli kuchennych.
Gorąca, esencjonalna zupa. Krzysztof wróci z pracy i wreszcie zjemy razem kolację.
Do kuchni, nie kryjąc się, weszła moja teściowa, Irena Pawłówna. Poruszała się po moim malutkim mieszkaniu jak właścicielka na inspekcji, a jej wzrok prześlizgnął się po mnie z tym znanym, ledwo zauważalnym lekceważeniem.
Co to u ciebie?
Zupa. Gorąca.
Bez pozwolenia wzięła chochlę, nabrała trochę, podniosła do u