"Teściowa poradziła mi, co kupić żonie. Teraz mam za swoje"

dadhero.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Zazwyczaj już miesiąc przed urodzinami żony rozpoczynałem poszukiwania prezentu. fot. profivideos/Pixabay


"Muszę przyznać, w tym roku niemalże zapomniałem o urodzinach żony. Trzy dni wcześniej coś zaświtało w mojej głowie. Spojrzałem w kalendarz i poczułem dreszcz emocji na plecach" – takimi słowami zaczyna się list, który całkiem niedawno otrzymaliśmy od jednego z naszych czytelników.


"Od kiedy jesteśmy razem, a będzie to już chyba ponad 10 lat, zawsze obchodzimy swoje urodziny. Mamy dwójkę dzieci, ale zawsze staramy się znaleźć czas dla siebie. Wyjątkowy prezent, wyjście do restauracji, kina lub teatru. Tak to zawsze mniej więcej wygląda.

Natłok obowiązków


Ten rok jest dla mnie wyjątkowo wymagający. Otrzymałem awans w pracy, który wiąże się nie tylko z podwyżką, ale i z mnóstwem nowych obowiązków. Szaf docenił moje zaangażowanie, nieustanną gotowość do pracy, nie mogę go zawieść. Planujemy kupno większego mieszkania, dlatego tym bardziej muszę dać z siebie wszystko. Zdarza się, iż wychodzę z domu przed 7 i wracam dopiero po 21.

Zacisnąłem zęby z nadzieją, iż z czasem wszystko się jakoś ułoży. Żona zajmuje się dziećmi, ja, póki co, koncentruję się bardziej na pracy. Nie ukrywam, iż mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Jednak nie mamy innego wyjścia.

Zawsze byłem przygotowany


Zazwyczaj już miesiąc przed urodzinami żony rozpoczynałem przygotowania. Rezerwowałem miejsce w restauracji, szukałem fajnej sztuki w teatrze, rozpoczynałem poszukiwania prezentu. Z tym ostatnim miałem zawsze największy problem.

Dokładałem wszelkich starań, by miło zaskoczyć żonę i podarować jej coś naprawdę wyjątkowego. Ostatnio zamówiłem u jubilera pierścionek – jedyny, niepowtarzalny wzór, taki specjalnie dla niej. Kiedyś były perfumy przywiezione z zagranicznej delegacji, portret, czy buty do tańca, o których zawsze marzyła.

Gorzej być nie może


W tym roku nie miałam czasu w wymyślanie wyjątkowego prezentu. Miałem dwa dni na przygotowania. W teatrze grali fajną sztukę, na którą już niestety nie było żadnych wolnych miejsc. Choć dołożyłem wszelkich starań, nie udało mi się kupić biletu. Zarezerwowałem stolik w pierwszej lepszej restauracji. Pozostał prezent.

Jejku, co ja mam kupić – myślałem. Najgorsze w tym wszystkim było to, iż najbliższe dni w pracy wymagały ode mnie pełnego zaangażowania, gotowości. Wpadłem na pewien pomysł – poproszę teściową o pomoc. Przecież nikt, tak jak ona, nie zna swojej córki. Jej marzeń, być może jeszcze z dzieciństwa.

Wpakowała mnie na minę


Moja ukochana teściowa podrzuciła mi pewien pomysł. Uparcie twierdziła, iż jej córka bardzo się z tego ucieszy. Nie miałem czasu w poszukiwania innego prezentu, uwierzyłem jej, iż to naprawdę fajna rzecz. Bez głębszego namysłu, po jedynie krótkiej chwili zastanowienia, zamówiłem przez internet zestaw garnków.

Kiedy teraz to piszę, sam nie mogę w to uwierzyć. Jednak stało się. Następnego dnia kurier doręczył wielkie pudło z garnkami, pokrywkami i patelnią. Całość zapakowałem w piękny papier i przyozdobiłem czerwoną kokardą. Z zewnątrz wyglądało imponująco.

Mam za swoje


Z samego rana, tuż po przebudzeniu, przyniosłem mojej ukochanej żonie śniadanie do łóżka i wręczyłem prezent. W jej oczach pojawiły się takie piękne iskierki. Teraz już wiem, iż spodziewała się czegoś innego. Kiedy otworzyła pudło, zaniemówiła. Myślałem, iż z wrażenia. Jak się okazało po chwili, z rozczarowania.

Widziałem, jak zaczyna jej drżeć broda, a do oczu powoli napływały łzy. Zapytała, czy stała się dla mnie kurą domową? Nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie przyjęła choćby zaproszenia do restauracji. Co mnie podkusiło, by posłuchać teściowej i kupić te nieszczęsne garnki.

To miał być wyjątkowy dzień, a okazał się jednym z najgorszych. Od kilku dni moja żona nie zamieniła ze mną ani słowa. Powiedziała, iż traktuje ją jak służbę i nie będzie się do mnie odzywała".

Idź do oryginalnego materiału