Teściowa czy kataklizm? Skandale doprowadziły ją do granic wytrzymałości

twojacena.pl 1 tydzień temu

Dzisiaj znów było ciężko. Stałem w kuchni, patrząc, jak Kasia smaży pierogi, gdy nagle weszła zła jak osa.

— Kasia, dzwoniła moja matka — zacząłem niepewnie. — Mówi, iż nie pozwalasz jej widywać się z wnukiem.

— Skarżyła się? — zdziwiła się Kasia, odstawiając chochlę.

— No tak. Twierdzi, iż ciągle wymyślasz wymówki. Już miesiąc nie widziała Franka.

Kasia nerwowo otarła dłonie o fartuch.

— Piotr… trudno mi to powiedzieć — zawahała się. — Twoja matka… powiedziała coś, co musisz usłyszeć.

I wtedy wyjawiła wszystko. Zrobiło mi się słabo, opadłem na krzesło. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw.

Zaczęło się miesiąc temu. Mama, Danuta, jak zwykle wpadła bez zapowiedzi. Już od progu oceniła sytuację:

— Znowu bałagan! Zabawki porozrzucane! Jak można wychowywać dziecko w takim brudzie!

Kasia wymusiła uśmiech, ale widziałem, jak jej dłonie drżą. Franek właśnie zasnął, a zabawki leżały tam, gdzie się bawił. Dla mamy jednak to był pretekst do wyładowania złości.

— Piotr! — wrzasnęła Danuta. — Jesteś mężczyzną czy co? Powinieneś żonie wskazywać, jak prowadzić dom!

— Mamo, wszystko w porządku — burknąłem, nie odrywając wzroku od telefonu.

— W porządku?! Dom jak po huraganie, a ty siedzisz jak na wczasach!

— Franek jest po prostu żywiołowy — wtrąciła spokojnie Kasia, choć głos jej drżał.

— Żywiołowy?! Powinnaś go pilnować, a nie pozwalać mu łazić po całym mieszkaniu!

I znów zaczęło się o tym, jak ja byłem idealnym dzieckiem, wychowanym pod kloszem. Kasia tylko kiwała głową, ale widziałem, jak w środku gotuje się z wściekłości.

— Danuto — powiedziała w końcu. — Wychowuję syna po swojemu. Ma dwa lata. Poznaje świat.

— Poznaje?! A potem siniaki, zadrapania, a ty tylko „poznaje” i tyle!

— To dzieciństwo. Uczą się przez doświadczenie.

— Nie! To twoje lenistwo. A jeżeli zrobi sobie coś poważnego?

— Mamo… — próbowałem wtrącić, ale matka tylko się zagotowała.

— jeżeli nie nauczysz się być porządną matką, pomyślę, gdzie zgłosić ten problem!

Następnego dnia znów przyszła bez zapowiedzi, waląc pięścią w drzwi.

— Dlaczego tak długo otwierasz? Już myślałam, iż cię nie ma! — syknęła.

— Byłam zajęta — odparła spokojnie Kasia.

— Znowu zabawki! Sprzątasz w ogóle?

— Oczywiście. Ale Franek się bawi. To normalne.

— Normalne? A Piotr w dzieciństwie… — zaczęła mama.

— Tak, wiem. Był ideałem. Ani pyłku, ani zadrapania. Tylko iż do dziś nie umie jajecznicy usmażyć!

— Co ty sobie wyobrażasz?!

— To, iż wychowałaś mężczyznę, który sam sobie rady nie da.

— On pracuje, zarabia! A ty w domu siedzisz!

— Zajmuję się dzieckiem. Chcę, żeby był samodzielny. Nie jak jego ojciec — dorosły, ale bezradny.

W tym momencie w pokoju rozległ się dźwięk tłuczonego szkła i płacz Franka. Kasia pobiegła — na podłodze stał chłopiec, z rozciętą dłonią.

— Jezu… — Kasia porwała go na ręce. — Wszystko w porządku, kochanie!

— Widzisz?! — warknęła Danuta. — Mówiłam! Ty nie jesteś matką, ty jesteś katastrofą! Pójdę do opieki społecznej!

Kasia zesztywniała. To już nie było tylko obrażanie — to była groźba.

— Dobrze. Niech przyjdzie z inspektorem. A teraz — proszę wyjść — powiedziała cicho.

Od tamtego dnia Kasia się zmieniła. Drzwi już nie zatrzaskiwała — po prostu przestała je otwierać matce bez powodu. Zawsze znajdował się pretekst: kwarantanna, wizyta u lekarza, remont, dziecko chore…

Pewnego dnia Danuta przyjechała bez zapowiedzi. Kasia wyjrzała przez szparę w drzwiach:

— Och, nie widziała pani mojej wiadomości? Przepraszam! Lekarz mówił, iż Franek ma słabą odporność, lepiej nikogo nie wpuszczać.

— Ja nie jestem obca!

— Tak, ale… rozumie pani — zalecenie lekarza. Poczekajmy trochę, potem się zobaczymy!

Siekiera wyszła wściekła, choćby nie żegnając się.

Wieczorem podszedłem do Kasi.

— Mama mówi, iż nie pozwalasz jej widywać się z Frankiem. Dlaczego?

— Bo się boję. Groziła opieką społeczną.

— Przesadzasz.

— Jesteś pewny, iż nie doniesie, jeżeli znów wpadnie w szał?

Zamilkłem. Kasia wzięła mnie za rękę.

— To nasz syn. Jego bezpieczeństwo jest najważniejsze.

— Myślisz, iż mogłaby mu zaszkodzić?

— Nie widzi granic. Jej „troska” staje się niebezpieczna.

— Dobrze — poddałem się. — Nie będę już naciskać.

Kasia uśmiechnęła się z ulgą. Matka sama przekroczyła granicę — teraz gramy według nowych zasad.

Lekcja na dziś? Czasem trzeba postawić ścianę, choćby przed rodziną. Dla dobra swojego dziecka.

Idź do oryginalnego materiału