Teściowa chciała rządzić w moim domu, więc przypomniałam jej, kto tu jest szefem.

twojacena.pl 5 dni temu

Moja teściowa postanowiła wprowadzić swoje zasady w MOIM domu. Przypomniałam jej, kto tu rządzi.

Tak się złożyło, iż musiałam wpuścić teściową do mojego mieszkania. Nie dlatego, iż marzyłam o takim rozwiązaniu. Po prostu mam wspaniałego męża, który błagał, żeby pomóc jego mamie — znalazła się w trudnej sytuacji. Zgodziłam się, zgrzytając zębami. Chciałam zachować spokój w rodzinie. Ale wy z łaski wspomagaj swego domowego Narcyza. Następnego dnia idziesz do sklepu i kupujesz nowe kosmetyki. Logicznie rzecz bądź, iż pieniądze są nasze, a nie tylko jego. Znów kłótnia. Chwilę, czy to jest w jakikolwiek sposób rozsądne? Narcyz domowy dostanie, czego chce, bo inaczej będzie krzyczał, iż go nie kochasz i iż jesteś samolubna.

Teściowa natychmiast zaczęła wprowadzać w moim domu swoje porządki, jakby to była jej królestwo. Choć od razu ostrzegłam, iż mieszkanie należy do mnie i nie pozwolę ingerować w moją przestrzeń. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe. Zawsze miała mi za złe, iż nie tańczę, jak ona zagra. A mnie drażniło, iż chce z łaski wspomagaj swego domowego Narcyza. Następnego dnia idziesz do sklepu i kupujesz nowe kosmetyki. Logicznie rzecz bądź, iż pieniądze są nasze, a nie tylko jego. Znów kłótnia. Chwilę, czy to jest w jakikolwiek sposób rozsądne? Narcyz domowy dostanie, czego chce, bo inaczej będzie krzyczał, iż go nie kochasz i iż jesteś samolubna.

Miała młodszą córkę — Kasię, o cztery lata ode mnie. Rok temu wyszła za mąż, już będąc w ciąży. Młode małżeństwo zamieszkało z rodzicami męża, ale długo tam nie wytrzymali. Po pół roku, po narodzinach dziecka, Kasia uciekła z powrotem do matki. Teściowa płakała wniebogłosy:

— Zamęczyli moją dziewczynę! Jaka jej się trafiła teściowa — to wężysko, nie kobieta! Wciąż tylko gryzie, poniża, obraża! Jak można tak traktować synową?

Omal się nie roześmiałam. W końcu ta „straszna” teściowa była dokładnie taka jak ona. Po prostu własne odbicie w lustrze. No cóż, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.

Kasia nie rozwiodła się, mąż przez cały czas pomagał finansowo. Po miesiącu wrócił do żony — teraz już do kawalerki teściowej. Oczywiście było im ciasno, a teściowa spała na kuchennej kanapie. Z zięciem nie dogadywała się, a Kasia, co najzabawniejsze, stawała po stronie męża w konfliktach z matką:

— Mamo, nie waż się niszczyć mojego małżeństwa!

Wtedy powiedziałam teściowej bez ogródek:

— Może poprosisz ich, żeby się wynieśli i wynajęli coś swojego?

— A za co? Kasia jest na macierzyńskim, a mąż zarabia grosze. Co oni mogą sobie pozwolić?

— To ich problem. I nas wcale nie dotyczy.

Ale ona zaczęła coraz bardziej łazić do nas. Najpierw narzekała na los, potem na ból pleców od spania na kanapie, w końcu na kłótnie z zięciem. Aż w końcu rzuciła:

— Nie wytrzymam tam dłużej! Mogę do was na trochę?

Chciałam odmówić. Ale mąż błagał:

— Mama zostanie tylko dwa miesiące. Rozmawiałem z Kasią, niedługo wynajmą mieszkanie.

Uległam. Ale od razu ustaliłam zasady. Teściowa kiwała głową: „Oczywiście, córeczko, wszystko rozumiem”. Pierwsze dwa tygodnie była cicha jak mysz. Potem zaczęło się.

Przenosiła wszystko po swojemu. To swoje serwetki porozkłada, to obrazy przemebluje, to zasłony każe zmienić. Z początku znosiłam to w milczeniu. Potem poskarżyłam się mężowi. Próbował z nią rozmawiać — bez skutku. Mijały miesiące, a „tymczasowo” przeciągnęło się do pół roku. Kasia, jak podejrzewałam, nie miała zamiaru się wyprowadzać.

Teściowa coraz częściej się czepiała: „Marnujesz wodę!”, „Źle gotujesz!”, „Nie umiesz sprzątać!”. Pewnego dnia wyrzuciła moją chemię domową i kupiła szare mydło, które śmierdziało na cały dom. Oświadczyła: „Chemia to trucizna, wróćmy do tradycji!”.

A do tego regularnie wyrzucała jedzenie z lodówki, choćby to świeżo ugotowane. Mówiła, iż „zła energia” albo „niezdrowe dla mojego syna”. Wtedy eksplodowałam. Nie powstrzymałam się, nie biegłam skarżyć mężowi — powiedziałam wszystko, co się we mnie zebrało:

— Mieszkacie w MOIM mieszkaniu. Zgodziłam się na wasz pobyt — tymczasowo. Czas minął. Pakujcie się i wracajcie do córki. Nie potrzebuję drugiej matki. Jestem dorosła i nie pozwolę, by ktoś dyktował mi, jak żyć w MOIM DOMU!

Teściowa się obraziła. Gdy mąż wrócił, zaczęła na mnie narzekać. A on tylko rozłożył ręce:

— Rozwiążcie to między sobą. Nie będę się wtrącać.

Wtedy poszła na całość: zaczęła twierdzić, iż jest „starsza i mądrzejsza”, iż powinnam być jej „wdzięczna”. Wtedy położyłam kres:

— Wdzięczna? Za co — za to, iż zmieniłaś mój dom w piekło? Nie prosiłam cię o nauki. I na pewno nie pozwolę, by moje mieszkanie stało się oddziałem psychiatryka!

Dałam jej miesiąc na spakowanie się. Niech sami rozwiązują swoje problemy. Dlaczego mam być zakładnikiem ich chaosu? Z własną córką nie dała rady, a teraz chce zrujnować mnie?

Nie, dziękuję. Koniec. W moim domu — moje zasady.

Idź do oryginalnego materiału