Tato, ona wygląda jak mama!” – Kelnerka zaskoczyła zamożnego wdowca

newsempire24.com 1 dzień temu

Była deszczowa sobota, gdy Jakub Szymański wszedł z czteroletnią córką Zosią do małej kawiarenki na Mokotowskiej w Warszawie. Ulica lśniła od deszczu, a ciche stukanie kropel o szyby współgrało z pustką w jego myślach.

Kiedyś był człowiekiem pełnym śmiechu i radości. Jako innowator w branży IT, został milionerem przed trzydziestką. Miał wszystko – sukces, szacunek, a najważniejsza była miłość. Jego żona, Ania, była sercem jego świata. Jej śmiech wypełniał ich dom, a dobroć łagodziła najtrudniejsze dni. Ale dwa lata temu wypadek samochodowy zabrał ją na zawsze. W jednej chwili świat Jakuba stracił kolory.

Od tamtej pory stał się cichy. Nie był zimny – tylko zdystansowany. Jedyną rzeczą, która trzymała go przy życiu, była mała dziewczynka obok niego.

Zosia była żywym portretem matki – miękkie kasztanowe loki, jasne piwne oczy i ten sam sposób przechylania głowy, gdy była ciekawa. Nie rozumiała jeszcze w pełni, co straciła, ale na swój sposób pomagała Jakubowi przejść przez żałobę.

Gdy zajęli miejsce przy oknie, Jakub machinalnie sięgnął po menu. Naprzeciwko Zosia nuciła cichą melodię, bujając nogami nad podłogą. Nagle umilkła.

„Tato…” powiedziała cicho, ale stanowczo. „Ta kelnerka wygląda zupełnie jak mama.”

Jakub mrugnął, niepewny, czy dobrze usłyszał.

„Co powiedziałaś, skarbie?”

Wskazała palcem. „Ona. Tam.”

Jakub odwrócił głowę.

I jego serce prawie zamilkło.

Kilka stolików dalej stała kobieta, która wyglądała dokładnie jak Ania.

Wpatrywał się. Te same oczy – głębokie i ciepłe. Ten sam delikatny podbródek. Ten sam dołek w policzku, który pojawiał się tylko przy prawdziwym uśmiechu.

Przez chwilę kawiarnia zniknęła. Dźwięki ucichły. Słyszał tylko własne serce, łomoczące w uszach.

To nie było możliwe.

Ania nie żyła. On sam identyfikował jej ciało. Organizował pogrzeb. Pogrzebał ją.

Ale ta kobieta…

Odwróciła się, spotkała jego wzrok – i zastygła.

W tej jednej sekundzie ich oczy się złączyły. Jej uśmiech zgasł. Widział, jak wstrzymuje oddech. Potem, bez słowa, odwróciła się na pięcie i zniknęła w kuchni.

Jakub siedział jak skamieniały.

To musiał być przypadek. Sobowtór. Ale instynkt podpowiadał coś innego.

„Zostań tu, Zosiu” – powiedział cicho, wstając.

Dziewczynka skinęła głową, patrząc na niego pytająco.

Jakub szybkim krokiem przeszedł przez kawiarnię, nie odrywając wzroku od drzwi, za którymi zniknęła kobieta. Gdy sięgnął po klamkę, pracownik zastąpił mu drogę.

„Przepraszam, tam tylko personel.”

„Muszę porozmawiać z jedną z waszych kelnerek. Tą z czarnym kucykiem i beżową bluzką. To ważne.”

Mężczyzna zawahał się. „Proszę poczekać.”

Minuty ciągnęły się w nieskończoność.

Wreszcie drzwi się otworzyły.

Wyszła powoli, już nie uśmiechając się. Z bliska podobieństwo było jeszcze bardziej uderzające. To nie tylko twarz – sposób, w jaki stała, przechylenie głowy, blizna nad brwią.

„Mogę pomóc?” – spytała.

Głos miał nieco inny – głębszy – ale jej oczy… to były Ani oczy.

„Przepraszam” – wydukał Jakub. „Wyglądasz jak ktoś, kogo znałem.”

Skinęła głową z uprzejmym, zamkniętym uśmiechem. „Czasem mi to mówią.”

„Nie znałaś może Anny Szymańskiej?”

Przelotne drgnienie. Ledwo zauważalne. Ale było.

„Nie” – odpowiedziała szybko. „Przykro mi.”

Jakub wyciągnął wizytówkę. „Gdyby coś przyszło…

Idź do oryginalnego materiału