Tatiana przypadkowo odkrywa zdradę swojego męża

polregion.pl 4 tygodni temu

Jadwiga przypadkiem odkryła niewierność męża

Jak to często bywa, żona dowiaduje się ostatnia. Dopiero po czasie Jadzia zrozumiała znaczenie dziwnych spojrzeń koleżanek i szeptów za jej plecami. W pracy wszyscy wiedzieli, iż jej najlepsza przyjaciółka, Kinga, romansuje z jej mężem, Krzysztofem. Ale nic w zachowaniu Krzysia nie wzbudziło podejrzeń Jadzi.

Dowiedziała się tego wieczoru, wracając do domu znienacka. Przez lata pracowała jako lekarka w szpitalu w Warszawie. Tego dnia miała nocny dyżur, ale młodsza koleżanka, Ania, poprosiła o przysługę:
Jadziu, mogłybyśmy się zastąpić? Ja wezmę twój dyżur, a ty mój w sobotę, chyba iż masz plany. Moja siostra wychodzi za mąż.
Jadzia się zgodziła. Ania była miła i pomocna, a ślub to wystarczający powód.

Wieczorem wróciła do domu, podekscytowana niespodzianką dla męża. Ale to ona dostała niespodziankę. Ledwo przekroczyła próg, usłyszała głosy z sypialni. Jego i drugi, który też znała, ale którego akurat tam nie spodziewała się usłyszeć. To był głos Kingi. To, co usłyszała, nie pozostawiało wątpliwości.

Wyszła cicho, jak przyszła. Noc spędziła w szpitalu, bez snu. Jak miała spojrzeć kolegom w oczy? Wszyscy wiedzieli, a ona, zaślepiona miłością, dała Krzysiowi pełne zaufanie. Stała się dla niego wszystkim choćby zrezygnowała z marzenia o dziecku, gdy tylko mówił, iż jeszcze nie czas. Teraz rozumiała, iż nie widział z nią przyszłości.

Tej nocy podjęła decyzję. Napisała prośbę o urlop i wypowiedzenie, wróciła do domu, spakowała rzeczy, gdy Krzysio był w pracy, i pomknęła na dworzec. Odziedziczyła po babci domek na wsi w sam raz, by nikt jej tam nie szukał.

Na dworcu kupiła nową kartę SIM i wyrzuciła starą. Zerwała z przeszłością i zaczęła od nowa.

Dobę później wysiadła na znajomej stacji. Ostatni raz była tu na pogrzebie babci. Wszystko wyglądało tak samo cicho i pusto. Dokładnie, czego teraz potrzebuję pomyślała. Dotarła do domku po podwózce sąsiada i krótkim spacerze. Ogród zarósł tak, iż ledwo znalazła drzwi.

Przez tygodnie doprowadzała dom do porządku. Pomogliły sąsiedzi, którzy dobrze pamiętali jej babcię, Wandę, nauczycielkę z 40-letnim stażem. Jadzia była wzruszona ich życzliwością.

Wieść o lekarce w miasteczku rozeszła się szybko. Pewnego dnia sąsiadka, Małgosia, wpadła zdyszana:
Jadziu, przepraszam, ale dziś nie pomogę. Mój Staś coś zjadł i źle się czuje.
Chodźmy, wezmę apteczkę odparła Jadzia.

Chłopiec miał zatrucie. Jadzia go opatrzyła i wytłumaczyła Małgosi, co robić.
Dziękuję! załkała sąsiadka. Zostań naszą lekarzeczką. Do szpitala 60 km, a felczer wyjechał

I tak Jadzia zaczęła leczyć mieszkańców. Nie mogła odmówić, skoro oni tak jej przyjęli.

Urzędnicy zaproponowali jej posadę w przychodni powiatowej.
Nie, zostaję odparła stanowczo. Ale jeżeli urządzicie tu ośrodek zdrowia, zgoda.

Były zachwycone, iż warszawska lekarka chce pracować na prowincji. W końcu otwarto przychodnię, a Jadzia przyjmowała pacjentów.

Pewnej nocy ktoś zapukał. Otworzyła nieznajomemu mężczyźnie.
Pani Jadwigo? zaczął. Jestem z Grabówki. Moja córka jest chora trzy dni gorączki Proszę, pomóżcie.

Jadzia zebrała sprzęt, słuchając o objawach. W domu zobaczyła bladą dziewczynkę z płytkim oddechem.
To poważne, trzeba do szpitala.
Nie mogę szepnął mężczyzna. Jestem sam Jej matka zmarła Ona to wszystko, co mam.

Jadzia przyjrzała mu się: wysoki, szczupły, kasztanowe wąsy. Zielone oczy błyszczały determinacją.
Zostanę z nią. Jak ma na imię?
Anielka. A ja jestem Tadeusz.

Tadeusz pojechał po leki. Gorączka nie spadała, dziewczynka płakała. Jadzia nuciła jej kołysankę, aż zasnęła.

Gdy wrócił, podała leki i rzekła:
Teraz tylko czekać.

Czuwali całą noc. O świcie gorączka spadła.
To dobry znak orzekła Jadzia, choć ledwo trzymała się na nogach.
Uratowałaś ją powiedział Tadeusz, wciąż dziękując.

Minął rok. Jadzia wciąż pracowała w przychodni, ale teraz mieszkała w dużym domu Tadeusza. Pobrali się pół roku po tej nocy, gdy Anielka walczyła o życie.

Dziewczynka pokochała Jadzię, a ta oddała jej całe serce. Czasem jednak myślała o poświęconym marzeniu.

Wieczorem, zmęczona, ale szczęśliwa, wracała do domu, gdzie czekali na nią dwaj ukochani ludzie. Tego dnia Tadeusz wybiegł na ganek:
No co, urlop przyznany? Wszystko zaplanowane, jedziemy we trójkę!

Jadzia uśmiechnęła się tajemniczo:
Urlop tak Ale nie we trójkę. W czwórkę.

Tadeusz osłupiał, po czym podniósł żonę w ramionach, śmiejąc się jak dziecko.

Idź do oryginalnego materiału