Szyszki krówkowe lekko lepiły się do rąk, ale tego chrupania, smaku i wspomnień z nimi związanych nie da się z niczym zamienić ani porównać. W moim sklepiku szkolnym 1 sztuka kosztowała niecałą złotówkę. Pozwolić sobie mogły na nią choćby łobuzy, które nie widywały zbyt często kieszonkowego. U mnie sprzedawane były w szeleszczącej folii. Dziś robię je sama, gdy chcę przypomnieć sobie dawne lata i wychodzi zdecydowanie taniej.