Tajemniczy worek: dramat odnowy

newskey24.com 1 dzień temu

W tajemniczym nadmorskim miasteczku Wierzbowo, gdzie poranna mgła osiada na dachach, a zapach świerków miesza się z solą morską, Jerzy z trudem dowlókł ogromny biały worek do klatki schodowej i ciężko westchnął.

– No i ciężki! – mruknął, spoglądając na swój ładunek.

Wytarł pot z czoła i wybrał kod na domofonie.

– Jureczku, to ty? – rozległ się głos teściowej, a Jerzy zaczął ciągnąć worek w stronę windy.

Wciągnąwszy go na kuchnię, postawił go przy stole.

– Jerzy, co to jest?! – załamała ręce Halina Nowak, patrząc podejrzliwie na zięcia.

Jerzy przebiegle zmrużył oczy.

– Zaraz zobaczycie! – powiedział i zaczął wyjmować zawartość worka na stół.

– Boże, Jurek, po co aż tyle?! – wykrzyknęła teściowa, a jej oczy stały się okrągłe ze zdumienia.

Zanim poznała Jerzego, Halina Nowak uważała się za wzór oszczędności. Jej córka, Ewa, też tak myślała, ale cierpiała z tego powodu.

– Ewa, odłóż ten proszek! – rozkazywała Halina w sklepie. – Weź ten obok, jest o połowę tańszy! Można choćby wziąć więcej!

– Mamo, ale on jest gorszy… – protestowała Ewa.

– Wcale nie gorszy, tylko nie ma reklamy! Proszek to proszek! Jesteś taka naiwna!

Ewa, mrucząc o skąpym, który płaci dwa razy, odkładała opakowanie i brała wybór matki.

Jeśli z proszkiem jeszcze się godziła, to z ubraniami było gorzej.

– Mamo, patrz, pasuje mi? – Ewa pokazywała nową spódnicę.

– Znowu nowa? Ile kosztuje? – marszczyła brwi Halina.

– Co za różnica! – denerwowała się Ewa. – Sto lat nic nie kupowałam! Ważne, iż ładnie wyglądam!

– Cena ma znaczenie! – teściowa skrzyżowała ręce, wpatrując się w córkę.

Ewa podała cenę, wiedząc, co się zaraz stanie.

– O rany! Za kawałek materiału to za dużo! – oburzyła się matka.

– Mamo, daj spokój! Za takie pieniądze teraz nic się nie kupi! Chcę wyglądać ładnie, a i tak noszę wszystko, aż się rozpadnie! – broniła się Ewa.

– Ładnie można wyglądać i tanio! – odcięła Halina.

Wszelkie argumenty o jakości materiału i idealnym kroju były bezskuteczne.

– Mamo, dlaczego jesteś taka skąpa? Przecież nie jesteśmy biedni! – nie wytrzymała Ewa.

– Właśnie dlatego nie jesteśmy biedni, iż umiem oszczędzać i robić zapasy! A ty po ojcu – rozrzutna! – odpowiadała matka.

Ewa milkła, przypominając sobie, jak rodzice się rozwiedli. Kłótnie, podział majątku, spory o alimenty – wszystko to uczyniło oszczędną Halinę prawdziwą sknerą.

W czasach studenckich Ewa nie zapraszała nikogo do domu. Matka widziała w gościach tylko dodatkowe wydatki.

– Nie rozumiem tych spotkań! – narzekała. – Zbierają się, jedzą, piją, gadają, a gospodyni potem zmywa i znów napełnia lodówkę!

Ewa próbowała tłumaczyć, ale w końcu machnęła ręką – matka nie słuchała. Po studiach znalazła pracę i poznała Jerzego.

– Mamie się nie spodoba, – od razu zrozumiała Ewa.

Jerzy nie miał tego, co ceniła Halina Nowak: ani mieszkania, ani bogatych rodziców, ani spadku. Zwykły urzędnik, ale z ambicjami. A ambicje, jak uważała teściowa, to nie towar, którego można dotknąć. Ewa długo zwlekała z poznaniem, ale Jerzy zaczął mówić o ślubie i trzeba było się zdecydować.

– Jurku, mama jest… szczególna, – zaczęła Ewa. – Bardzo oszczędna.

– To dobrze, – wzruszył ramionami.

– Nie, nie rozumiesz. Ona… to skąpa jakich mało! Będzie liczyć każdy twój kęs przy stole. Bądź gotowy na cierpliwość. Po ślubie wynajmiemy mieszkanie, a mama niech sobie dalej oszczędza.

– Głupoty! – uśmiechnął się Jerzy. – Damy radę. A wiesz, lepiej mieszkać z nią. Na swoje nie uzbieramy, a u moich – ciasno jak w ulu. Decyduj!

Ewa zamyśliła się: „Jurek nie ma pojęcia, co potrafi mama. Ale można spróbować. Uciekniemy, jeżeli coś.”

– Dobrze, zaryzykujemy, – zdecydowała. – Ale jeżeli będzie nie do zniesienia, powiedz od razu.

– Nie doceniasz mnie, – mrugnął Jerzy.

Ślub był skromny, co ucieszyło Halinę Nowak.

– Słusznie, po co wydawać pieniądze! – pochwaliła.

Gdy dowiedziała się, iż młodzi zamieszkają z nią, teściowa lekko się skrzywiła, ale znalazła w tym sens.

– No dobrze, mieszkajcie, oszczędzajcie na mieszkanie. Ale moje zasady się nie zmienią! – oświadczyła.

– I nie muszą! – wtrącił Jerzy. – Pani, Halino, to wzór! Młodzi nie umieją oszczędzać, a potem narzekają. Jestem po pani stronie!

Teściowa zaczerwieniła się z zadowolenia.

– Co za zięć! Biedny, ale rozsądny. Z takim podejściem zajdzie daleko! – pomyślała.

Jerzy gwałtownie zdobył jej zaufanie, proponując:

– Niech ja będę robił zakupy dla całej rodziny. Wiem, gdzie taniej. Będziemy oszczędzać z głową!

– Jureczku, ty skarbie! – wzruszyła się teściowa.

Ewa słuchała ze zdumieniem, a Jerzy mrugnął do niej.

Wkrótce półki uginały się od zapasów. Jerzy dotrzymał słowa, a Halina cieszyła się jak dziecko. Ale nie na długo.

– Nie, nie, tak nie można! – Jerzy odebrał teściowej miarkę z proszkiem. Wsypał połowę z powrotem do opakowania. – Tyle wystarczy!

Teściowa spojrzała zdezorientowana na proszek.

– Jurek, to za mało, nie wypierze…

– Jak się pieni, to znaczy, iż czyści! – oświadczył Jerzy.

Halina zdziwiła się, ale pomyślała: „Może ma rację?”

Później zapytał Ewę:

– Co twoja mama lubi najbardziej? Gdzie ma słabość?

– Właśnie! – przypomniała sobie Ewa. – Mama ma obsesję na punkcie naczyń. Nigdy nie kupi używanych. Na wszystkim oszczędza, ale naczynia – nowe i ładne.

– Rozumiem, – uśmiechnął się Jerzy. – To marnotrawstwo. Naprawimy to!

– Halino, zobacz, jaki zestaw znalazłem tanio w internecie! – pokazywał filiżanki i talerze.

Teściowa skrzywiła się.

– W internecie? To używane!

– No i co– Umyjecie i będzie jak nowe! – odpowiedział Jerzy, patrząc, jak Halina wzdryga się na myśl o cudzych ustach dotykających jej porcelany.

Idź do oryginalnego materiału