Sekrety duszy: ratunek rodziny
Zanotowałam dziś w pamiętniku, jak pakowałam walizkę, myśląc o latach naszego małżeństwa. Chciałam wyjść cicho, bez słów – zostawić list i zniknąć. Wydawało mi się, iż będzie to łatwiejsze dla nas obojga. Każda rzecz, którą wkładałam do walizki, budziła wspomnienia. Oto sweter, który Wiktor podarował mi w drugą rocznicę. Wtedy skrytykowałam jego wybór, mówiąc, iż kolor mi nie pasuje. On nic nie odpowiedział, tylko schował prezent do szafy. A ja i tak nosiłam go potem potajemnie, gdy mnie nie widział. I oto – wciąż tu jest.
Nie wiedziałam, co zrobić z tymi przedmiotami. Wyrzucić? Zostawić? Postanowiłam spakować je do pudełka i zakleić taśmą, by nie rozdrapywać starych ran. Ale taśmy nie było. Przypomniałam sobie, iż widziałam rolkę w gabinecie Wiktora, gdy sprzątałam tydzień temu. Weszłam do jego pokoju, sięgnęłam do szuflady biurka i zastygłam. Wśród papierów leżał zeszyt – nie byle jaki, tylko pamiętnik. Zniszczona okładka wskazywała, iż często go otwierał.
Ręka sama sięgnęła po niego. „Skoro i tak go zdradzam, odchodząc, co zmieni jeszcze jeden błąd?” – pomyślałam. Ciekawość zmieszała się z rozpaczą. Może w tych stronach znajdę odpowiedź? Może ma inną kobietę? Albo żałuje, iż związał ze mną życie? Otworzyłam pamiętnik i mój świat wywrócił się do góry nogami.
Pisał o mnie. O mnie! Strona za stroną – moje imię, moje nawyki, mój uśmiech. Usiadłam w fotelu, niezdolna oderwać wzroku. Wiktor pamiętał wszystko. choćby ten sweter, który skrytykowałam. Opisywał, jak bolało go, iż prezent mi się nie spodobał, jak postanowił już nigdy niczego nie dawać, by mnie nie rozczarowywać. „Mama zawsze mówiła, iż wszystko robię źle. Teraz i Jadzia tak myśli” – przeczytałam w jednym z wpisów. Łzy zaczęły palić moje oczy.
Dalej pisał o swoim dzieciństwie. Jak matka krzyczała na niego za głośny śmiech, za żarty, za „niepotrzebne” słowa. Jak wytykała mu brzydki uśmiech, zbyt szybką mowę. Pewnego dnia przyniósł jej bukiet z jesiennych liści, a ona odparła: „Po co mi ten śmieć? Mogłeś zerwać coś ładnego”. Czytałam to, a przed oczami miałam obraz małego chłopca, którego zawstydzano za szczerość, za chęć sprawiania radości. I ja, nieświadomie, powtórzyłam ten schemat, krytykując go za sweter.
Ale najważniejsze było to: Wiktor pisał, iż mnie kocha. Wciąż mnie kocha. Był dumny z moich sukcesów w pracy, podziwiał, gdy gotowałam kolację lub spałam. Okazało się, iż rano nie spieszył się wyjść – patrzył na mnie, gdy spałam, bojąc się obudzić. Zauważał, jak marszczę brwi we śnie, jak poprawiam kołdrę. Ostatni wpis, z wczoraj, złamał mi serce. Marzył, by zaprosić mnie na spływ kajakowy – jak w dzieciństwie, gdy był szczęśliwy. Bał się jednak, iż odmówię, iż wyśmieję go, jak robiłam to wcześniej. „Chyba znów się nie odezwę” – kończył notatkę.
Zamknęłam pamiętnik, czując, jak w duszy walą się mury, które sama wzniosłam. Nie byłam już zdrajczynią. Zrozumiałam: gdyby nie te strony, nigdy nie poznałabym prawdziwego Wiktora. Nasze małżeństwo wisiało na włosku, ale teraz widziałam drogę do ratunku.
Drzwi skrzypnęły – Wiktor wrócił do domu. choćby nie zauważyłam, jak minął czas. Weszł, zaskoczony, iż jestem.
— Jadzia? Nie jesteś w pracy? — zapytał, zdejmując kurtkę.
Wyszłam do niego, trzymając pamiętnik. Zamarł na jego widok, ale nie dałam mu mówić.
— Zgadzam się — powiedziałam stanowczo.
— Na co? — zmieszał się.
— Na spływ. Na kajaki. Już zaczęłam pakować rzeczy. — Zrobiłam pauzę, wzięłam głęboki oddech. — Przepraszam, Wiciu. Znalazłam twój pamiętnik. Musiałam przeczytać. To… najlepsze, co widziałam. Jesteś niesamowity. Najwspanialszy. Wstyd mi, iż myślałam inaczej. Zacznijmy od nowa? Będziemy rozmawiać, dzielić się, kochać – bez strachu?
Wiktor podszedł, objął mnie tak mocno, iż poczułam bicie jego serca. Wtulił twarz w moje włosy i szepnął:
— Nie wróciłem na obiad. Odwołałem wszystko. Chciałem z tobą porozmawiać, ale bałem się, że… — urwał, głos mu zadrżał.
— A może… — odsunął się, patrząc mi w oczy z nadzieją — pójdziemy do sklepu? Wybierzemy ci nowy sweter? Czas zacząć nowy rozdział naszej historii, co sądzisz?
Skinęłam głową, czując, jak po policzkach płyną łzy. Znów zaczęłam się pakować, ale nie po to, by odejść – by rozpocząć wszystko na nowo. Z człowiekiem, którego, jak się okazało, dopiero zaczęłam naprawdę poznawać.