*Chemia miłości*
Boże, lata lecą, niedługo się zestarzeję, a ja wciąż nie wiem, czym jest prawdziwa miłość, prawdziwe zauroczenie. Tylko niewłaściwi mężczyźni przechodzą mi przez życie rozmyślała w duchu Danuta, czterdziestodwuletnia, urodziwa kobieta.
Dwa lata temu, po zwolnieniu z zakładu, w którym przepracowała prawie dekadę, zatrudniła się w galerii handlowej, w dziale z damską odzieżą. Ubrania w ich butiku były drogie, więc klientkami przeważnie były żony zamożnych mężczyzn, stać je było na markowe kreacje.
Mężczyźni zaglądali tu rzadko, i to prawie zawsze w towarzystwie kobiet. Często snuli się za nimi między regałami z cierpiętniczym wyrazem twarzy, obojętnie odpowiadając na pytania:
Kochanie, myślisz, iż to do mnie pasuje? A ta sukienka?
Kobiety zerkały na metki, niekiedy przewracały oczami tanich rzeczy tu nie było. A mężczyźni potem posłusznie płacili przy kasie.
Danuta, obserwując klientów, czasem im zazdrościła. Sama nie mogła sobie pozwolić na takie wydatki, a i tak uważała, iż nie miałaby gdzie w takich chodzić. Praca, dom, czasem kino albo kawiarnia z przyjaciółką. Córka skończyła technikum, gwałtownie wyszła za mąż i wyjechała z mężem aż na Mazury oboje romantycy.
Nie, Danuta ubierała się stylowo, ale dyskretnie. Unikała jaskrawych kolorów, więc zawsze wyglądała elegancko i schludnie. Smukła, z jasnoblond włosami ściętymi w dłuższy bob.
W pierwszym małżeństwie nie miała szczęścia z mężem wytrzymali cztery lata. To ona zakończyła związek. On nigdy nie dorósł do roli głowy rodziny, wciąż tylko imprezy i kumple. Później, zajęta wychowaniem córki, nie miała czasu w randki. A może po prostu nikt jej nie zainteresował. Danuta była dobrą matką, całą siebie poświęciła dziecku.
W wieku trzydziestu dwóch lat spotykała się z Jackiem, kolegą z pracy. Przetrwali półtora roku, aż w końcu zdjęła różowe okulary i zrozumiała, iż nigdy nie będzie z niego porządny mąż. Nie lubił pracy, wszyscy go niedoceniali. Ciągle tylko narzekał. Choć ona sama nie widziała nic złego w kolegach ani przełożonych. Zmęczyło ją wysłuchiwanie tych ciągłych pretensji zerwała. Jack źle na nią wpływał.
Jacek, ty zawsze wszystkich krytykujesz. Co oni ci takiego zrobili, iż wylewasz na nich pomyje?
Danuta, naprawdę nie widzisz, jacy są wredni? Cieszą się, gdy coś ci nie wyjdzie dziwił się.
Nie, nie widzę. Wręcz przeciwnie nasz zespół jest zgrany, pomagamy sobie. A szef to świetny człowiek, uczciwy i sprawiedliwy.
Nie znasz się na ludziach warknął. Dla ciebie każdy jest aniołem. A tak się nie da żyć. Wszyscy są wredni, tylko czyhają, by cię ugryźć
No nie wiem, Jacek. Ja tego nie widzę. Chociaż każdy ma swój sposób postrzegania świata.
Po takich rozmowach Danuta postanowiła zerwać. Jack coraz bardziej ją irytował.
Były jeszcze przelotne znajomości choćby nad morzem poznała kiedyś mężczyznę ale to wszystko było takie tymczasowe.
W butiku mieli już stałe klientki żony bogaczy, choćby żona burmistrza tu robiła zakupy, choć zwykle panie przychodziły bez mężów.
Danuta się nudziła. W tygodniu klientów było mało, dlatego zdziwiła się, gdy między półkami z sukienkami i bluzkami dostrzegła przystojnego mężczyznę. Krążył między regałami, od czasu do czasu spoglądając na nią. Miał około czterdziestki, ciemne włosy odrzucone z niedbałą elegancją, wyraziste brwi, dłonie w kieszeniach. Wyglądał, jakby przechadzał się po galerii sztuki, a jego wzrok nie zatrzymywał się na ubraniach, ale raz po raz wracał do Danuty.
Czego on tu szuka sam w damskim dziale? Pewnie przymierza się do zakupu prezentu dla narzeczonej Ależ przystojny.
Już myślała, iż odejdzie, i zrobiło jej się smutno. ale on podszedł do kasy i, patrząc na nią z uśmiechem, zapytał:
Pomoże mi pani znaleźć sukienki? pochylił się, by przeczytać jej identyfikator, a ona poczuła nuty drogich perfum Danuto?
Milcząc, wyszła zza lady i poprowadziła go między regały, podczas gdy policzki płonęły jej jak maki. Cieszyła się, iż szedł za nią i nie widział tego rumieńca.
Co się ze mną dzieje? beształa się w duchu. Serio tak na mnie działa? Nie można przecież tracić głowy dla pierwszego lepszego.
Podeszła do stojaka i wskazała:
Tutaj. Następnie gwałtownie wróciła za ladę.
Poza nimi w dziale nikogo nie było koleżanka poszła na lunch, a w tygodniu klientów było niewielu. Ale ten jeden ją niepokoił. Wyobraziła już sobie, jak siedzą w kawiarni, rozmawiając przy kawie
Przepraszam jego głos przerwał jej marzenia mógłbym prosić o pomoc?
Oczywiście. W czym?
Chodzi o to, iż wybrałem sukienkę dla mojej dziewczyny, ale obawiam się, iż nie trafiłem z rozmiarem. Ma podobną sylwetkę do pani. Może pani ją przymierzy?
Danuta spojrzała na elegancką sukienkę w jego dłoniach. Znała ten model nowa kolekcja, kosztowała fortunę, włoski jedwab i manualnie robione koronki, czarna.
Musi bardzo kochać swoją dziewczynę, skoro nie żałuje tyle pieniędzy na sukienkę przemknęło jej przez myśl. Ogarnęła ją melancholia, gdy przypomniała sobie, jak jej były kupował bukiety u babć w przejściu podziemnym.
Dobrze, proszę poczekać odparła i zniknęła w przymierzalni.
Włożywszy sukienkę, wpatrywała się w lustro. Przed nią stała piękna kobieta kreacja leżała idealnie, podkreślając biust i talię. Wyszła, chcąc zobaczyć jego reakcję. Nie umknął jej jego zachwycony wzrok.
Pani jest boska! wyrwało mu się. Czuła, jak jego oczy wędrują po jej ciele. Fantastycznie wygląda.
Dziękuję. Mam nadzieję, iż pańskiej dziewczynie będzie pasować powiedziała i czym prędzej wróciła do przymierzalni, zawstydzona komplementem.
Nie rozumiała, co się z nią dzieje. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie








