Tajemnica miłosnej chemii

twojacena.pl 2 miesięcy temu

„Chemia miłości”

„Boże, lata lecą, zaraz się zestarzeję, a wciąż nie wiem, czym jest prawdziwa miłość. Tylko nieodpowiedni mężczyźni trafiają mi się pod nogi” myślała sobie Katarzyna, czterdziestodwuletnia, urodziwa kobieta.

Po redukcji etatów w firmie, gdzie przepracowała prawie dziesięć lat, zatrudniła się w centrum handlowym, w dziale z damską odzieżą. Ubrania tam były drogie, więc klientkami przeważnie były żony zamożnych mężczyzn.

Faceci zaglądali tam rzadko, a jeżeli już, to prawie zawsze w towarzystwie kobiet. Stali z cierpiętniczym wyrazem twarzy, wlekli się za partnerkami i bez entuzjazmu odpowiadali na ich pytania:

„Kochanie, myślisz, iż to mi pasuje? A ta sukienka?”

Kobiety zerkały na metki, czasem przewracały oczami tanich rzeczy tam nie było. A mężczyźni potem pokornie płacili przy kasie.

Kasia czasem im zazdrościła. Sama nie mogła sobie pozwolić na takie zakupy, no i gdzie by w tym chodziła? Praca, dom, czasem kino albo kawiarnia z przyjaciółką. Córka skończyła technikum, gwałtownie wyszła za mąż i wyjechała z mężem aż na Mazury oboje romantycy.

Nie żeby Kasia źle się ubierała. Stawiała na styl, ale bez przesady stonowane kolory, eleganckie kroje. Szczupła, z jasnoblond włosami ściętymi na długie kare, zawsze wyglądała schludnie.

W pierwszym małżeństwie nie miała szczęścia rozwód po czterech latach. To ona zakończyła związek, bo on wciąż żył jak singiel, tylko imprezy i kumple w głowie. Później skupiła się na córce, potem szkoła, praca czasu w randki nie było. Albo po prostu nikt jej nie zainteresował.

W wieku trzydziestu dwóch lat spotykała się z Jackiem, kolegą z pracy. Minął rok, zanim zdjęła różowe okulary i zrozumiała, iż nic z niego nie będzie. Nie lubił pracy, wszyscy go „nielubili”, tylko narzekał. A ona nie widziała problemu zespół był spoko, szef uczciwy. W końcu miała dość słuchania tych narzekań.

„Jacek, ty zawsze wszystkich krytykujesz. Co oni ci takiego zrobili?”

„Nie widzisz, jacy są wredni? Cieszą się, jak coś ci nie wychodzi!” dziwił się.

„Nie. U nas się wspieramy. A szef to porządny człowiek.”

„Nie znasz się na ludziach” warknął. „Dla ciebie wszyscy są święci. A tak się nie da żyć!”

No i skończyło się. Były jeszcze przelotne znajomości, choćby nad morzem raz się z kimś poznała, ale to było takie bez znaczenia.

W pracy mieli stałe klientki żony biznesmenów, choćby żona burmistrza się u nich ubierała. Tyle iż panowie rzadko im towarzyszyli.

Akurat tego dnia w sklepie było pusto. Kasia już się nudziła, kiedy nagle zauważyła przystojnego mężczyznę, który spokojnie przechadzał się między regałami, co jakiś czas zerka

Idź do oryginalnego materiału