**Tajemnica, która rozbiła rodzinę**
W przytulnym miasteczku nad rzeką, gdzie wieczorami zapalano latarnie, Bogna sprzątała w kuchni. Zapach świeżo upieczonego sernika jeszcze unosił się w powietrzu, gdy nagle zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetliło się imię przyjaciółki Kingi, z którą Bogna nie rozmawiała od lat.
— Kinga, cześć! Jak się cieszę! — zawołała Bogna, wycierając ręce w fartuch.
Po wymianie uprzejmości Kinga nagle spytała:
— Bogna, ty i Marek rozwiedliście się?
— Nie! Skąd ci to przyszło do głowy? — zdziwiła się Bogna, serce jej zamarło.
— Dziwne, to jak to wytłumaczysz? — w głosie Kingi przebijał niepokój.
Chwilę później na telefon Bogny przyszła wiadomość ze zdjęciem. Otworzyła ją, spojrzała na fotkę i zastygła, jakby świat wokół się zawalił.
— Kurcze, mam już tego dość! — wpadł do mieszkania Marek, rzucając klucze na komodę w przedpokoju.
— Mareczku, co się stało? — zdziwiła się Bogna. Zawsze wracała z pracy wcześniej niż mąż, zdążając posprzątać i przygotować obiad.
— Co, co?! Wszystko! — warknął, zrzucając kurtkę. — Ta praca, rutyna, te wszystkie domowe obowiązki! Zero życia, zero oddechu! Bogna, dawaj gdzieś uciekniemy, odpoczniemy. Na Mazury, do sanatorium, byle dalej. Jestem na skraju wytrzymałości!
— Ale trzeba wziąć urlop — zastanowiła się Bogna. — Obiecaliśmy twojemu tacie pomóc na działce…
— W dupie mam działkę! — przerwał Marek. — Nie ucieknie w ciąW końcu zrozumiał, iż jego samolubstwo i egoizm zniszczyły wszystko, co było dla niego naprawdę ważne, ale było już za późno, by coś naprawić.