Tajemnica, która zburzyła rodzinę

polregion.pl 17 godzin temu

**Tajemnica, która zniszczyła rodzinę**

W przytulnym miasteczku nad rzeką, gdzie wieczorami zapalały się latarnie, Kinga sprzątała w kuchni. Zapach świeżo upieczonego sernika wciąż unosił się w powietrzu, gdy nagle zaterkotał telefon. Na ekranie pojawiło się imię przyjaciółki Ewy, z którą Kinga nie rozmawiała od lat.

— Ewka, cześć! Jak się masz? — wykrzyknęła Kinga, wycierając ręce w fartuch.

Po wymianie uprzejmości Ewa nagle zapytała:
— Kinga, ty i Marek się rozwiedliście?
— Nie! Skąd ci to przyszło do głowy? — zdziwiła się Kinga, czując, jak serce zamarło jej na chwilę.
— Dziwne, to jak wytłumaczysz to? — w głosie Ewy pobrzmiewał niepokój.

Chwilę później Kinga otrzymała wiadomość ze zdjęciem. Otworzyła ją, spojrzała na fotografię i zastygła, jakby świat wokół niej runął.

— Kurczę, mam już dość! — wpadł do mieszkania Marek, rzucając klucze na komodę w przedpokoju.

— Marek, co się stało? — zdziwiła się Kinga. Zawsze wracała z pracy wcześniej niż mąż, zdążając posprzątać i przygotować kolację.

— Co, co?! Wszystko! — warknął, zrzucając kurtkę. — Ta praca, rutyna, domowe obowiązki! Żadnego światełka w tunelu! Kinga, może uciekniemy gdzieś, odpoczniemy. Nad jezioro, do sanatorium. Jestem na granicy wytrzymałości!

— Ale trzeba wziąć urlop — zastanowiła się Kinga. — Obiecaliśmy twojemu ojcu pomóc z działką…

— Wiesz co, niech się ta działka zawali! — przerwał Marek. — Nie ucieknie przez dwa tygodnie, a ja zaraz eksploduję! Co jest dla ciebie ważniejsze — zagonki czy ja?

— Oczywiście ty — cicho odparła Kinga, widząc powagę w jego oczach. — Porozmawiam w pracy, nie powiedzą nie. Dwa lata bez urlopu.

— Więc kupuję bilety? — ożywił się Marek, zacierając ręce.

— Kupuj — skinęła głową Kinga. Sama marzyła o oderwaniu się od codzienności: matura syna, jego wyjazd na studia do innego miasta, zalanie przez sąsiadów z góry i remont. Siły ją opuszczały.

— Zdecydowane — oznajmił Marek. — Nad jezioro za drogo, jedziemy do sanatorium. Przyroda, jezioro w pobliżu i nie zrujnujemy portfela.

Kinga nie protestowała. Rzadko sprzeciwiała się mężowi. choćby gdy po zalaniu kupił tańsze tapety zamiast tych, które jej się podobały, albo gdy odwiódł ją od dobrej pracy, mówiąc:

— To przez całe miasto jeździć! Dom zaniedbasz. I co z tego, iż dobra pensja? Ja niby mało zarabiam? W sklepie za rogiem kasjerki potrzebne. Blisko i zakupy pod ręką.

Kinga ustąpiła. Praca w sklepie jej nie odpowiadała, ale w domu wszystko ogarniała. Tylko raz stanowczo się sprzeciwiła, gdy Marek próbował namówić syna na inne studKiedy years later Marek, samotny i opuszczony przez nową partnerkę, próbował wrócić do rodziny, okazało się, iż syn wyjechał za granicę, a Kinga, odnalazłszy w sobie siłę, założyła własną kawiarnię w Krakowie i już nigdy nie spojrzała wstecz.

Idź do oryginalnego materiału