– Nie mów tak o mojej matce! – Marek uderzył pięścią w stół, aż podskoczyły filiżanki. – Całe życie dla nas się stara!
– Stara? – Kasia odwróciła się od kuchenki, wymachując chochlą. – Twoja matka znowu zabrała klucze i przyszła bez zapowiedzi! Byłam w szlafroku, włosy nieuczesane! A ona tu mnie poucza o porządku w domu!
– O co ci chodzi? Dawniej uwielbiałaś Ewę Marię…
– Dawniej byłam naiwną głupią! – głos Kasi drżał ze złości. – Myślałam, iż trafiła mi się cudowna teściowa. A tu się okazuje, iż śledzi mój każdy krok!
Ewa Maria zatrzymała się w progu kuchni, słysząc tę rozmowę. W dłoniach trzymała torbę z pierogami – upiekła je rano, chciała sprawić przyjemność dzieciom. Serce ścisnął ból. Czyżby naprawdę przeszkadzała? Czy Kasia aż tak jej nienawidzi?
– Mamo? – Marek odwrócił się, dostrzegłszy matkę w drzwiach. – Długo już stoisz?
– Ja… – Ewa Maria zmieszana spojrzała na synową, potem na syna. – Przyniosłam pierogi. Z kapustą, wasze ulubione.
Kasia odwróciła się do kuchenki, jej ramiona zesztywniały. Zapadło ciężkie, niezręczne milczenie.
– Mamo, wchodź – Marek sięgnął po krzesło. – Napijemy się herbaty.
– Nie, lepiej już… pójdę do domu – cicho powiedziała Ewa Maria, stawiając torbę na stole. – Widzę, iż trafiłam nie w porę.
Odwróciła się i gwałtownie podeszła do wyjścia, starając się nie pokazać, jak bardzo boli. Za plecami słyszała stłumione głosy syna i synowej, ale nie chciała rozróżniać słów.
W domu Ewa Maria usiadła przy oknie z kubkiem oziębłej herbaty. Jak to się stało? Gdy Marek przyprowadził Kasię na spotkanie, od razu pokochała tę dziewczynę. Taka miła, skromna, z dobrymi oczami. I Kasia wydawała się wtedy szczera, nazywała ją mamą, radziła się w sprawach domowych.
A teraz co? Czyżby naprawdę wtrącała się nie w swoje sprawy? Może rzeczywiście za często do nich zagląda? Ale przecież mieszkają w sąsiednim bloku, wystarczy przejść podwórko. I chce zobaczyć wnuka, swojego Kubę.
Telefon zadzwonił wieczorem. Kasia.
– Ewo Mario, mogę wpaść? Sama…
– Oczywiście, kochanie, wpadaj.
Kasia przyszła zaczerwieniona, zapłakana. Usiadła naprzeciw teściowej, zaciskając dłonie w pięści.
– Chciałam przeprosić – zaczęła urywanym głosem. – Za to, co rano… Przy Marku… Nie powinnam tak.
– Kasieńko, a co się stało? – Ewa Maria pochyliła się ku synowej. – Co cię tak zasmuciło?
– Wszystko jakoś się na mnie zwaliło – Kasia otarła oczy rękawem. – W pracy zwolnienia, nie wiem, czy mnie zostawią. Kuba choruje trzeci tydzień, lekarze nic konkretnego nie mówią. A Marek… on nie widzi, iż jestem na skraju. Praca, dom, dziecko… A tu pani wchodzi, ja niegotowa, nie ogarnięta…
– Oj córeczko – Ewa Maria przysunęła się, objęła Kasię za ramiona. – Czego ty się przejmujesz sprzątaniem? Nie jestem jakaś obca ciocia. Jestem rodziną.
– Właśnie o to chodzi – łkając wyszeptała Kasia. – Pani jest idealną gospodynią, u pani zawsze porządek, gotuje pani świetnie. A ja przy pani czuję się beznadziejna.
Ewa Maria zdziwiona spojrzała na synową.
– Kasieńko, co ty? Jaka beznadziejna? Jesteś wspaniałą żoną i matką. A dom… Co za dom, gdy dziecko choruje i praca wali się na łeb.
– Naprawdę nie potępia pani? – Kasia podniosła zapłakane oczy.
– Co ty, kochana. Ja sama przez to przechodziłam, gdy Marka wychowywałam. Pamiętam, zachorował na ospę, czterdzieści gorączki, ja tydzień nie spałam. A moja teściowa przyszła, zobaczyła nieumyte naczynia i zaczęła mnie dręczyć. Do dziś przykro.
Kasia uśmiechnęła się pierwszy raz od dawna.
– A ja myślałam, iż pani mnie osądza. Patrzy pani, jak ona żyje, dom zaniedbany, męża nie karmi porządnie…
– Mój Boże – pokiwała głową Ewa Maria. – Chciałam tylko pomóc. Pierogi upiekę, żebyście nie musieli gotować. Kubusia posiedzę, gdy załatwiacie sprawy. A wychodzi, iż tylko przeszkadzam.
– Nie przeszkadza pani – cicho odpowiedziała Kasia. – To ja głupia. Nakręciłam się i na panią wyładowałam.
– Wiesz co – Ewa Maria wstała, podeszła do kuchenki. – Zróbmy normalną herbatę, z ciastkiem. I opowiedz mi o pracy. Mo
– Odtąd każdego wieczoru po kolacji Małgosia z Kaśką długo gadały przez telefon jak najlepsze kumpele, a w niedziele cała rodzina – on, ona, Kacperek i niezastąpiona Elżbieta – siadały przy bigosie i uszkach, ciesząc się po prostu tym, iż są razem i wspólnym czasem. W najbliższą niedzielę wszyscy wybrali się na spacer do Łazienek, gdzie Kacper karmił wiewiórki orzechami, a każda z pań trzymała pod rękę swoje “nowe” najważniejsze kobiety w życiu.