I po raz drugi, gdy w 2018 r. na Netfliksie ukazał się poświęcony mu pełnometrażowy dokument wyprodukowany przez Leonarda DiCaprio, który – czym ekscytowały się media – traktował w dzieciństwie Szukalskiego jak dziadka. Twórca, który z pogardą traktował popkulturę, a bardzo serio swoją sztukę, został zaanektowany i wyciągnięty z cienia upływającego czasu właśnie przez masowe fenomeny.
Pod koniec życia z goryczą mówił: „Polacy mnie zniszczyli. Ameryka mnie nie chce. Zostałem sam”. A to właśnie między tymi krajami rozpięte było jego życie. Najpierw jako 14-letni chłopak w ślad za ojcem wyemigrował do Ameryki i jako nastolatek studiował w Chicago Institute of Art. Dwa lata później był już z powrotem w Polsce, by w wieku 16 lat dostać się na studia na krakowskiej ASP (przyjęto 11 na 170 kandydatów). Minęły kolejne cztery lata i Szukalski ponownie wyprawił się za ocean, by pozostać tam przez dziesięć lat, utrwalić swoją karierę, wziąć jeden ślub, potem drugi. I znowu: kolejne powroty do rodzinnego kraju i wyjazdy do Ameryki, i tak przez kolejne 16 lat. Wybuch wojny 1939 r. zastał go w Polsce, ale sprawnie udało mu się uciec przed nią do USA.
















