Szef chciał pomóc sprzątaczce pieniędzmi, ale w jej torebce znalazł coś zupełnie nieoczekiwanego.

newsempire24.com 5 dni temu

**Dziennikowe zapiski**

Dziś chciałem pomóc sprzątaczce finansowo, ale w jej torebce znalazłem coś niespodziewanego.

Wysoki przełożony zamierzał dyskretnie wspomóc sprzątaczkę pieniędzmi, ale gdy zajrzał do jej portmonetki, oniemiał.

Zauważyłem młodą dziewczynę sprzątaczkę siedzącą w kącie z łzami na policzkach.

Przepraszam, czy mogę pomóc? Co się stało? Ktoś cię uraził? zapytałem łagodnie.

Drgnęła, gwałtownie otarła łzy i odparła: Wybacz pan, wszystko w porządku.

Nie ma za co przepraszać. Na pewno? nalegałem ze współczuciem.

Tak, wracam do pracy odrzekła i wybiegła.

Zostałem sam, rozmyślając, iż nie ma dymu bez ognia. W drodze do biura zastanawiałem się, jak jej pomóc. Wpadłem na pomysł porozmawiam z Anną Kowalską.

Anna Kowalska od lat dbała o porządek w firmie. Znalazłem jej numer w notesie i zadzwoniłem.

Dzień dobry, pani Anno. Czy mogłaby pani przyjść do mojego gabinetu za dziesięć minut?

Wkrótce siedziała przede mną, popijając herbatę.

Może po prostu zaprosiłem panią na herbatę? zażartowałem. Czemu szef nie może zaprosić sprzątaczki na kawę?

Anna uśmiechnęła się:

Och, przestań pan, panie Marku. O co chodzi?

Zna pani wszystkich pracowników lepiej niż ktokolwiek zacząłem. Co pani myśli o nowej sprzątaczce?

Dobra dziewczyna. Pracowita. Życie jej nie rozpieszcza, ale się nie poddaje. Co się stało?

Widziałem, jak płakała. Spytałem, ale uciekła wyjaśniłem.

Anna zmarszczyła brwi:

Płakała, bo te zadufane laleczki się z niej naśmiewają. Mają tylko usta i rzęsy, a Zofia bierze wszystko do serca.

Ktoś ją obraża? zdziwiłem się.

Od początku, gdy tu przyszła. Inne się malują, chcą błyszczeć, a Zosia jest naturalnie piękna. Więc ją gnębią za biedę, za skromność. Czyż mężczyźni nie robią tak samo? Czujesz słabość, to się znęcasz dla zabawy.

Nie lubiłem biurowych intryg, ale postanowiłem drążyć:

Jak ją obrażają?

Wyśmiewają jej wygląd, ubrania. Nazywają ją królową tandety, oślą skórą. Żadnych modnych butów czy ubrań

W naszej firmie ludzie z wyższym wykształceniem, jak to możliwe?

Nie mylę się. choćby upomniałam Kasię: »Uspokój się«. Ale im to zabawne.

A jej sytuacja życiowa jest naprawdę tak trudna?

Tak. Matka chora, nie przyznają renty. Zosia robi, co może pracuje, pomaga. Jest mądra, ale nie ma czasu w studia.

Zastanowiłem się: jak w dzisiejszych czasach ludzie mogą być tak okrutni? Podziękowałem Annie i zostałem sam z myślami o niesprawiedliwości.

Postanowiłem działać. Wyjąłem z portfela wszystkie gotówkowe oszczędności i poszedł do sali, gdzie Zosia z Anną sprzątały.

Wszedłem cicho. Torba Zosi od razu przyciągnęła moją uwagę. Chciałem dyskretnie włożyć pieniądze, by mogła kupić ubrania. Gdyby zrobić to jawnie, mogłoby ją to upokorzyć.

Miałem już wsunąć banknoty, gdy nagle zobaczyłem w jej portmonetce złoty krzyżyk. Jak on się tu znalazł?

Ten krzyż był wyjątkowy należał niegdyś do mojego ojca. Przypomniały mi się wydarzenia sprzed dwudziestu lat. Matka ciężko zachorowała, stan pogarszał się z dnia na dzień. Dziesięcioletni chłopiec patrzył, jak ojciec, zmęczony i zrozpaczony, wozi ją po lekarzach, bez skutku.

Pewnego ranka mama przygotowywała śniadanie. Wyglądała lepiej, myśleliśmy, iż zdrowieje. Nagle zbladła i osunęła się. Ojciec złapał ją w ramiona, krzycząc:

Szybko, do samochodu! Jedziemy do szpitala!

Siedziałem z tyłu, trzymając jej dłoń, cicho płacząc. Ojciec jechał tak szybko, iż inni zjeżdżali na bok. Nagle, na zakręcie, zderzyliśmy się z innym autem.

Kierowca tamtego auta spanikował, stracił panowanie i wypadł z drogi. Ojciec przeklął, hamując, ale spowodował karambol ich samochód przewrócił się.

Ojciec podszedł do przewróconego auta. Przez pękniętą szybę zobaczyłem sześcioletnią dziewczynkę. Jej matka za kierownicą była zakrwawiona. Dziewczynka nie była ranna, ale kobieta ciężko. Ojciec wyciągnął ją, ale nagle chwyciła go za naszyjnik z krzyżem, szepcząc:

Ratuj moją córkę.

Ojciec odsunął się:

Nie mogę! Moja żona umiera w samochodzie!

Wróciliśmy do auta i ruszyliśmy. Błagałem:

Tato, oni potrzebują pomocy! Ktoś inny ich uratuje, my musimy jechać dalej!

Zauważyłem, iż z łańcuszka ojca pozostał tylko kawałek.

W szpitalu było już za późno mama nie przeżyła. Od tamtej pory życie podzieliło się na przed i po. A teraz, trzymając ten krzyż, znów stanąłem twarzą w twarz z przeszłością.

Przez lata ani ja, ani ojciec nie mówiliśmy o tym dniu. Stałem się zamożnym biznesmenem, ale wspomnienia wracały.

Nagle usłyszałem:

Co pan tu robi?

Odwróciłem się Zosia. Zrozumiałem, jak absurdalnie wyglądam z cudzą portmonetką.

Przepraszam. Chciałem dać pani premię, nie wiedziałem, jak to zrobić inaczej. Wręczyłem pieniądze i wyszedłem.

W domu godzinami rozmyślałem, zanim postanowiłem porozmawiać z ojcem.

Tato, musimy porozmawiać zacząłem.

Aleksander uniósł brew:

W końcu się żenisz?

Nie. Chodzi o ten dzień, gdy wieźliśmy mamę do szpitala i była ta awaria

Ojciec zmarszczył czoło:

Myślałem, iż nie pamiętasz.

Pamiętam. Nie pomogliśmy im, a mama i tak zmarła.

Nie mieliśmy wyboru.

Nawet nie wezwaliśmy pomocy. Tato, ta dziewczyna teraz u mnie pracuje. Musimy pomóc.

Ojciec przeszedł się po pokoju, w końcu rzekł:

Skąd pewność, że

Idź do oryginalnego materiału